-

Magazynier : Sprawy zaściankowe, stare i nowe. Małżonek, nauczyciel akademicki.

Religie merkantylne czyli Jurek Owsiak cykuty nie wypije

Wszak to zbędna ofiara. Na razie, wystarczy, że zabił się w wypadku i uciekł, to znaczy chciałem powiedzieć, ocalał. Czy jak to tam było. 136 mln zebranych przez Orkiestrę, zwycięstwo nad sepsą i film o fenomenie Owsiaka jest wystarczającą ochroną udzieloną mu przez priwiśliński konglomerat biurokratyczny. Zjednoczona Prawica nie będzie zaczynać sprawy przeciw niemu. Nie ma żadnych przecież dowodów na przekroczenie prawa. Tow. Jurek jest doskonale kryty. Nikt już nie pamięta o podejrzeniach Janusza Wojciechowskiego co do możliwych malwersacji na sprzęcie szpitalnym. Dziś europoseł Wojciechowski też nie chce do tego wracać. Zapewne Orkiestra jest zabezpieczona na tę okoliczność.

Ponadto jest ryzyko że „lud pracujący miast i wsi” ukamienuje każdego kto ośmieli się targnąć na gieroja z ludu wziętego i do ludu posłanego. Jurek, „swój chłopak z podwórka”, jest przecież doskonale skrojony, łącznie a może przede wszystkim z wadą wymowy, którą pokonał przez żar serca i skupienie na mikrofonie. Był taki peerelowski film, gdzie bohater marzący o karierze dziennikarza przełamuje jąkanie właśnie dzięki skupieniu się na mikrofonie. Tytułu nie pamiętam. W każdym bądź razie prototyp był testowany. Test powiódł się i „fenomen” został wdrożony.

Poza tym wybory za pasem i wszczynanie wojny z Owsiakiem byłoby błędem taktycznym. Po wyborach zobaczymy. Ale lekko nie będzie. Owsiak wszak jest już priwiślińskim Sokratesem. Co więcej został namaszczony przez wyrocznię znacznie potężniejszą niż tow. Monika. Zaś jego namaszczenie sięga prehistorycznej, heroicznej epoki, gdy priwiśliński socrealizm toczył nierówną walkę z „baranim pędem” polskiego, solidarnościowego motłochu. I oto nowy Sokrates tworzy nowy „podskakujący naród”. Kto nie skacze, nie giba się i serduszka nie przylepia do kołnierza, ten zdrajca. Kto nie wierzy, że Jan Paweł II hodował pedofili w Kościele, ten debil i fanatyk.

No właśnie. Przez jakiś moment zastanawiałem się czy przypadkiem profesor Hartman Jan nie jest kandydatem na Sokratesa. Trochę mnie zwiodły ujęcia profesora z popiersiem greckiego filozofa w tle. Ale chyba nie. „Prawda to faszyzm”, obsesje i zbrodnie „prawodolubów”, „grzebanie kijem w piasku”, te sprawy. To stanowczo za mało. Narracja za słaba i przeciwskuteczna. Owszem priwiśliński konglomerat potrzebuje relatywizmu, który usprawiedliwi lub pomniejszy przestępstwa wobec polskich „prawdolubów”. Ale skaczący lud miast i wsi z serduszkami na kołnierzach potrzebuje "prawdy czasu i prawdy ekranu". I to może dać tylko Owsiak. Być może konkurencją będzie świeżo nawrócony na gazowniany socrealizm Tomasz Terlikowski, apostoł bielma. Ale to dopiero rozgrywka przyszłości. Na razie Jurek oderwał się od peletonu i mknie jak burza.

Za dużo w nim prawdy i sprawiedliwości społecznej. Nic to. Nogę można mu podłożyć w każdej chwili. Jeśli wypadek samochodowy Jurka nie jest mimikrą, może być sygnałem dyscyplinującym, przypomnieniem skąd wyrasta jego kariera. Być może Pisowcy trzymają się od niego na dystans, ale wywiadowcy innych organizacji na pewno już interesują się nim. Wszak Jurek otrząsnął się z emploi zasuflowanego mu przez oficerów prowadzących i jest już autonomicznym graczem o własnym kapitale społecznym. Posmakujmy tę frazę na podniebieniu: kapitał społeczny. To ma znacznie wyraźniejszy smak niż kapitał polityczny. Kapitał społeczny, choćby i przelotny i ułomny jak w tym przypadku, jest twardszą walutą niż kapitał polityczny.

Oczywiście samodzielność tow. Owsiaka nie jest absolutną autonomią i nigdy nie będzie. Ale nawet ograniczona autonomia jest problemem dla oficerów prowadzących, to znaczy chciałem powiedzieć dla managerów priwiślińskiego socrealizmu.

Z pewnością managerowie widzą go jako lidera partyjnego, kandydata na premiera i prezydenta w jednej osobie. Tylko że Sokrates nie był ani premierem ani prezydentem. I w końcu musiał wypić cykutę. Inaczej nie byłby Sokratesem. No właśnie. Rozumiem doskonale ten dylemat. Nie można zjeść Sokratesa i zostawić sobie go na później. Albo prezydent RP albo Sokrates.

Jednak p. Owsiak nie musi pić cykuty. Są dzisiaj lepsze sposoby na uwiarygodnienie Sokratesa. Może nawet udałoby się zrobić z Sokratesa prezydenta? Jakie to sposoby? Np. Bereza Kartuska. Owszem Bereza Kartuska i słynne Miejsce Odosobnienia jest już poza granicami priwiślińskiego kraju, jest tam, gdzie w czasach prehistorycznych rozciągała się kraina wyzysku i szlacheckiej swawoli. Ale czyż priwiśliński konglomerat nie marzy o takiej wolności? Czyż nie o to tu chodzi? Po co ciągle słuchać starszych i mądrzejszych? Samemu trzeba stać się starszym i mądrzejszym. Wtedy można rządzić. Owszem władzy nie oddali, przynajmniej w kuluarach resortów, w sądach i na średnim szczeblu administracyjnym. Ciągle się o nią szarpią, ale to za mało. Władzę trzeba ugruntować. Potem potrzebna jest ekspansja. Obawiam się, że tego managerowie konglomeratu nie rozumieją.

Teraz o religiach merkantylnych. Chodzi o to, że bóstwa religii naturalnych są takie jak kulty oddające im cześć. To znaczy merkantylne. Przykładem jest tu indoirański byk i tzw. Rudra dosiadający go, bóg z potencją sięgającą prawie pod samą jego brodę. W skrócie powiem, że są oni nie tylko gadżetami propagandowymi, ale i merkantylnymi. Dokładniej propagują interesy organizacji świątynnych i klanów z nimi związanych. W przypadku Rudry i byka częścią tych interesów jest indygo, barwnik pochodzący z Indii, konkurujący od prawieków z barwnikiem „purpurowym” pozyskiwanym ze śródziemnomorskich mięczaków zwanych hillazon przez cechy syryjskie i żydowskie. Na marginesie dodaję, że purpura nie była w owych czasach odcieniem czerwieni. Purpura w starożytności oznaczała trzy kolory: ciemną czerwień, fiolet i jakiś, nie wiem jaki, odcień niebieskiego. Utrwalenie znaczenia purpury jako odcienia tylko czerwieni, podobnie jak i utrwalenie jednoznacznych opisów innych kolorów, to zasługa nowożytnych XVI-XVII-wiecznych włoskich organizacji kupieckich. Jednoznaczne określenia kolorów czy jakichkolwiek innych towarów nie są takie oczywiste jak może się nam to zdawać. Przynajmniej były czasy gdy nie były jednoznaczne.

Warsztaty produkcyjne barwnika purpurowego zwanego w tradycji żydowskiej „tekhelet” znajdowały się na palestyńskim i syryjskim wybrzeżu. Zaś „urząd ochrony jakości” tekheletu znajdował się w dzisiejszej Palestynie w pewnym dawno już zapomnianym miejscu. Miejscowość ta nazywa się Luz, od prawieków. Wspomina o nim Biblia w kilku miejscach, źródła apokryficzne nazywają go Świętym Świętych. Pisze o nim kabalistyczna Księga Zohar z XIII w.: „Luz to Luz, gdzie robią barwnik tekhelet. Luz to kraj przeciw któremu powstał Sannacherib (Asyryjski władca, który dokonał podboju Palestyny i Babilonii na przełomie VII i VI w. przed Chr.), lecz nie zdołał go zdobyć, ani nie zdobył go Nabuchodonozor.” Luz to zatem miejsce i jednocześnie symbol zwycięstwa interesów żydowskich i syryjskich nad ekspansją ze wschodu, nad ekspansją, której patronował najpierw Rudra, potem za czasów Sannacheriba i Nabuchodonozor zaratustriański „ogień”. Chodzi tu o ekspansję i polityczną i handlową. Indygo było w wiekach ery po Chrystusie towarem zwycięskich cechów handlowych, które wykorzystały rozproszenie narodu wybranego, by stopniowo przejąć rynek tekhelet.

Rynek purpurowego barwnika był bardzo owocny, powstał na przełomie epok przed Chrystusem i po Jego narodzinach. Tekhelet albowiem to nić purpurowa w znaczeniu „liberalnym” starożytnym. W dzisiejszym rygorystycznym to niebieska nić, którą każdy Żyd musi wplatać w tzitzit, czyli we frędzle szala modlitewnego i bielizny noszonej na co dzień. Oczywiście proces kształtowania się konkretnej barwy tekhelet i konkretnego detalu żydowskiego odzienia rytualnego zwanego tzitzit jest długi. Pierwotny „liberalizm” pojęcia tekhelet związany jest z nieoznaczonością tzw. purpury. Z czasem zaczął oznaczać jasnoniebieski. A wynikło to z faktu że barwnik pozyskiwany z mięczaka zwanego hillazon został wyparty w Palestynie przez indyjskie indygo. Zaś wiedza o tym, jak wytwarzać tekhelet z owych mięczaków, zaginęła gdzieś między VII a IX w. n.e. Konkurencja między indygo a hillazonem jednak nie skończyła się. Dziś w życiu religijnym Żydów i w piśmiennictwie talmudycznym odżywa kwestia prawidłowego ortodoksyjnego tekhelet, który pownien być barwiony hillazonem. Indygo powinno wycofać się, według niektórych rabinów, z religijnego obiegu. Techniki produkcji barwnika niebieskiego z hillazonu są dziś reaktywowane.

Cechy handlowe handlujące indygo w Palestynie kilkanaście stuleci przed Chrystusem jako swój znak firmowy miały właśnie indoirańskiego Rudrę i jego byka. Cechy żydowskie oczywiście jako swój wyróżnik miały zwoje Pięcioksięgu. Siłą rzeczy był to znak zbyt słaby dla wyobraźni niebiblijnej. Ale wystarczający dla wspólnoty wierzącej w Tego, Który Jest i w Jego świątynię w Jerozolimie. Rudra odszedł w zapomnienie, bo krąg indoirański odstąpił od bóstw plemiennych. Konkurując z wiarą w Tego, Który Jest i z nauczaniem Mojżesza, wybrał zamiast Rudry, postać ludowego proroka, Zaratustry, z ludu wziętego, podobno ubogiego „mającego niewiele koni i niewiele ludzi” (sic!), i do ludu posłanego, całkiem jak tow. Owsiak. Miejsce Rudry jako trade mark zajął ogień, gdyż jego czcicielem był Zaraturstra. Wynikało to z faktu, że z zaratustrianizmem związali się tzw. magowie, cech perskich astrologów, poetów i alchemików, a zatem organizacja wprost związana z kręgami władzy, wówczas z dworem Achemenidów. Tym sposobem tak jak priwiśliński konglomerat biurokratyczny za pomocą p. Owsiaka, Achemenidzi zdobywali popularność wśród tzw. ludu. Zaratustra był zbyt jednoznaczny i ograniczony przez swoją misję by stać się merkantylnym znakiem firmowym. Ogień był lepszym trade mark, ale był ograniczony do potrzeb alchemii i handlu jej produktami. Do handlu tekstyliami nie pasował. Co więcej narastała konkurencja, umiejętność czytania stawała się udziałem coraz większej ilości ludzi, symbole nie mogły być już tak czytelne jak w pierwotnej epoce heroicznego handlu. W epoce chrześcijańskiej nie mogły być wskazówką ujawniającą źródła konkretnej technicznej wiedzy. Musiały być równocześnie kamuflażem chroniącym przed konkurencją.

Dlatego greccy kontrahenci indyjskiego indygo i produktów metalurgicznych stworzyli mit Hermesa Trismegistosa, egipskiego kapłana, który udzielał jakoby nauk samemu Mojżeszowi. Pierwotnie były to nauki z zakresu metalurgii i roślinoznawstwa. Roślinoznawstwo oznaczało medycynę i barwierstwo. Potem dla potrzeb kamuflażu, a także z racji konkurencji religijnej z Żydami i chrześcijanami, wiedza techniczna została przykryta warstwą pseudo-objawień.

Gdy Rudra ustąpił miejsca ogniowi, w Indiach Wiszny zyskał przydomek boskiegp tkacza. "Rig Veda odnosi się do Pana
Wisznu jako Tantuvardhan lub tkacza, ponieważ powiedział on, że utkał promienie słońca w szatę dla siebie.
dla siebie." (Sanghamitra Rai Veramn, „Women and Their Role in Ancient Indian Textile Craft”, w: October-December 2013 JOURNAL OF EURASIAN STUDIES Volume V., Issue 4., str. 11-12) 
W Grecji daleką analogią Wisznu i Rudry był Apollo delficki. Daleką ponieważ Apollo nie był znakiem firmowym cechów tkackich i barwierskich, był przede wszystkim merkantylnym strategiem, dalekowzrocznym politykiem. I taka też była funkcja świątyni w Delfach. Był to helleński FED, główny sztab planujący ekspansję greckiego handlu, spajający Achajskie i Doryckie klany królów-wojowników w jedną całość. Nie wiem czy wyrocznia delfickiego Apollina istniała już w czasach wojny trojańskiej, ale najazd na Troję musiał być projektem podobnej organizacji broniącej interesów Achajskich przed ekspansją asyryjską.

Te rozważania prowadzą wprost do pytania o mityczny znak firmowy priwiślińskiego konglomeratu biurokratycznego. Jurek Owsiak nie może stać się bóstwem priwiślińskim. Jest przeznaczony na priwiślińskiego Zaratustrę/Sokratesa. Dawne słowniańskie bożyszcza też nie pasują. Zresztą obecnie tylko dziad mróz funkcjonuje jako antropomorficzny trade mark i to organizacji handlującej tylko jednym produktem. Batman i Superman mają funkcje "zawodowe" związane z dwoma branżami amerykańskiej administracji, z policją i armią. Obecnie potrzebne są znaki firmowe podobne do ognia, wody, ziemi, powietrze, atomu itp. Bardo trudno w naszych czasach wypromować się na personifikacjach. Ziemia najbardziej pasowałaby, ale znowu w polskiej historii ziemia ma zupełnie inne konotacje niż w moskiewskiej czy berlińskiej. Niemcy całkiem nieźle radzili sobie z uprawą wielkoobszarowych gospodarstw, ale polscy ziemianie lepiej. Nadto niemieccy junkrzy wyginęli, a ziemia stała się tam towarem giełdowym pod zasiew GMO. U nas mimo chemizacji rolnictwa, GMO jest ograniczone, zaś poszatkowana między włościan ziemia wciąż jest towarem znaczenie cenniejszym niż giełdowe akcje. Ziemia jest nadal wpisana w monoteistyczny uniwersalny kult.

Moskwicini nigdy nie umieli uprawiać ziemi. Dlatego dla nich pozostała ona mitycznym obszarem zarządzanym przez nierozpoznane bóstwa płodności, tzw. bóstwa chtoniczne. W końcu moskiewskie prawosławie doszło do uzależnienia od wobec władzy i, jak to widzimy dzisiaj w prowojennej propagandzie moskiewskiej Cerkwi, do pogańskiego kultu siły pod przykrywką chrześcijańskiego rytuału. Ale nie było tak od razu. Moskiewski Patriarchat miał ambicje na niezależność wobec Rurykowiczów. Zwłaszcza za panowania Iwana IV Groźnego duchowieństwo Nowgorodu i Pskowa, a przede wszystki patriarcha Moskwy Filip stawiali opór. Jednak uwięzienie i mord na Filipie wraz z masakrą Nowgrodou i Pskowa wepchnęły moskiewską Cerkiew w ramiona cezaropapizmu. W 1589 r. Patriarchat Moskwy i Rusi, po negocjacjach, uzyskał tomos (tytuł Cerkwi autokefalicznej) z rąk Patriarchy Konstatntynopola Jeremiasza II. Aleksander Alfiorow, ukraiński historyk i vloger, twierdzi iż dokument ów był wymuszony przez uwięzienie Jeremiasza. Być może. Inne źródła tego nie potwierdzają. Jednak w 1590 i 1593 Prawosławny Sobór w Konstantynopolu uznał autokefaliczność Moskiewskiego Patriarchatu. To stawia w innym świetla tezę o wymuszeniu. Raczej doszło tu do jakiegoś układu. Jednak zależność prawosławia moskiewskiego od kremla wyraźnie ujawniło się to w czasach Stalina, gdy patriarcha Sergiusz nakazał wiernym posłuszeństwo wobec bolszewików. Sergiusz zignorował anatemę Patriarchy moskiewskiego Tichona, który rzucił klątwę na kolaborantów z bolszewią. Anatema to publiczne ogłoszenie iż określona grupa lub osoba jest nie należy już do wspólnoty Kościoła, albowiem odstąpiła od nauczania Chrystusa. Że w ślad za tym odstępstwem pojawiła się pokusa demonolatrii w moskiewskim prawosławiu, stało się jesnym w epoce Putina i patriarchy Cyryla hołdującego bogom wojny. Znakiem firmowym Moskowii pozostał zatem prehistoryczny bóg podziemi, bóg śmierci, Weles. 

Ale priwiślińska organizacja musi mieć swój trade mark. Nie może pozwolić na to, by przylgnął do niej tytuł kolaboranta kremlowskiego. Ryzukuje bowiem tym, że Weles stanie również jej znakiem firmowym. 



tagi: jerzy owsiak  priwiśliński konglomerat  trade mark  religie merkantylne 

Magazynier
16 stycznia 2023 07:08
23     1628    9 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

orjan @Magazynier
16 stycznia 2023 08:07

No, no niezły wątek (tkacki). Podoba mi się!

Czyżby dlatego dzinsy przestały farbować. Coś mi bowiem brzęczy, że Levi Strauss nie dość, że miał geny śródziemnomorskie, to jeszcze wziął się był z Niemiec.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @Magazynier
16 stycznia 2023 08:35

Dzięki pani Terentiew i II programowi TP WOŚP wszedł w metabolizm kulturowy  społeczeństwa, organizacyjny samorządów, wychowaczy szkół. Były/są nawet zalecenia MinOśw, by udział w kweście podbijał ocenę z wychowania.

Tego nie da się zlikwidować jednym ruchem, bo tu jest za dużo rozpalonych emocji społecznych, na kórych każda strona chce coś ugrać. W styczniu zaczyna się nawalanka pomiędzy zwolennikami a przeciwnikami a dziennikarze mają gotowy temat i łatwe wierszówki.

Z tyłu  jest czysty merkatylizm, czyli jak podejrzewam pralnia i źródło wziątków.

Z pewnością managerowie widzą go jako lidera partyjnego, kandydata na premiera i prezydenta w jednej osobie.  Myślę, że nie. JO jest aktorem jednej roli i tak pozostanie do końca świata i jeden dzień dłużej.

zaloguj się by móc komentować

Wrotycz1 @Magazynier
16 stycznia 2023 09:48

Mnie bardzo ciekawi, jak to się stało, że w apogeum imprezy, na scenie OŚP zabito człowieka, wynieśli trupa, a przedstawienie trwało nadal. Zupełnie nie zaszkodziło to kapitałowi społecznemu organizatora. Jaki rodzaj władzy nad ludźmi ma ta struktura, lub struktura której OŚP jest emanacją, lub front office?

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @ewa-rembikowska 16 stycznia 2023 08:35
16 stycznia 2023 10:01

to jest już obrządek totemiczny z głównym szamanem J.O.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @stanislaw-orda 16 stycznia 2023 10:01
16 stycznia 2023 10:35

Właśnie. Dobre określenie.

zaloguj się by móc komentować

chlor @Magazynier
16 stycznia 2023 10:47

Bardzo ciekawy tekst, z wielu względów.

Chyba z produkcji barwnika starą metodą nic nie będzie, bo to przecie mordowanie ślimaków, a kult żywych stworzeń o ile nie są ludźmi jest jednym z narzędzi mających zlikwidować tradycyjne rolnictwo i ograniczyć podaż żywności.

Wszystkie odmiany barwników indygoidowych identyczne z naturalnymi,  są produkowane przemysłowo. Dosyć drogie, ale nie aż tak.

 

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @Wrotycz1 16 stycznia 2023 09:48
16 stycznia 2023 10:54

Mag czarodziej. Trzeba odwłołać się do psychologii sekty.

Śladem JO poszedł założyciel fundacji ratującej dzikie zwierzęta. Fanki patrzą i są ślepe na to jak wyciąga od nich kasę na swoje chore pomysly nie mające nic wspólnego z dobrem zwierząt.

Niestety jakaś część społeczeństwa zawsze będzie podatna na malipulację, zwłaszcza gdy ktoś ją sugestywnie przekona, że czyni dobrze, jest cool i fajna.

 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @orjan 16 stycznia 2023 08:07
16 stycznia 2023 11:25

Dzięki. Wątek rozwojowy i niezwykle bogaty. Cały 1,5 roku dojrzewałem do tej narracji.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @ewa-rembikowska 16 stycznia 2023 08:35
16 stycznia 2023 11:27

"Z tyłu  jest czysty merkatylizm, czyli jak podejrzewam pralnia i źródło wziątków."

Oczywiście. 

Oby miała pani racji że aktor jednego numeru. Ale rozgrzane tłumy sugerują coś innego. Nawet jeśli taki był zamiar, teraz coś z tym popytem na Orkiestrę trzeba zrobić. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Wrotycz1 16 stycznia 2023 09:48
16 stycznia 2023 11:29

To znaczy że w konglomeracie priwiślińskim jest konkurencja. Bez względu na czyje zlecenie to się stało i kto na tym zyskał, so managerowie konglomeratu którzy konkurują ze sobą dosłownie na noże, jak to było w przypadku Adamowicza. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @stanislaw-orda 16 stycznia 2023 10:01
16 stycznia 2023 11:30

Tak. Ale nawet rytuał ekstatyczny ma swoją strukturę i wektor. Wektor jeśli pozostawiony sam sobie, może przekierować się przeciw twórcom. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @chlor 16 stycznia 2023 10:47
16 stycznia 2023 11:32

A ortodoksi się upierają. Musi być oślepiający błękit bo ona zwycięża zło. I pochodzić może tylko z morzą. To jest cały rynek produkcyjny, nie tylko handlowy.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @ewa-rembikowska 16 stycznia 2023 10:54
16 stycznia 2023 11:35

Sekta to uprawne pole dla służb. Na tej bazie robi się ruch polityczny. 

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @Magazynier
16 stycznia 2023 12:17

" wszczynanie wojny z Owsiakiem byłoby błędem taktycznym''- próbowano już wiele razy.Ale zbyt silnie jest umocowany.Wszelkie procesy zbyt głęboko zapadają w serduszka ludu pracującego z którego mozna wydoić nawet ostatni grosz ratując biedne dzieciaki przed "ostateczną nędzą".W 2013 medialnie ruszono jego "złotego melona"co pozwoliło mu grać rolę żółnierza wyklętego,a krytykantów  porównać do sowieckiego NKWD...

Z pewnością nie nadaje się do roli prezydenta,ale jest pewną podwaliną,grajacą na uczuciach ludu,gdzie w takt muzyki umacnia się interesy partyjne.Bardzo dobra notka,wielki plus dla pana.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @BTWSelena 16 stycznia 2023 12:17
16 stycznia 2023 13:03

Dzięki. Nie musi się nadawać. Żaden socjalista się nie nadaje. 

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @Magazynier 16 stycznia 2023 13:03
16 stycznia 2023 13:12

100% racji.Nie nadają się,a jednak ciągle mamy  wściekłą mieszankę,analizując  życiorysy i powiązania dotychczasowych.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @BTWSelena 16 stycznia 2023 13:12
16 stycznia 2023 13:15

Wściekła mieszanka. Dobre. Mało z krzesła nie spadłem. 

zaloguj się by móc komentować

Pioter @Magazynier
16 stycznia 2023 13:19

WOŚP to nic innego tylko powtórzenie Witerhilfswerk. Dokładnie te same metody, tylko cel troszeczkę inny.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Magazynier
16 stycznia 2023 13:50

W Palestynie były dwie miejscowości o nazwie Luz (w hebr. drzewo migdałowe; aramejski:
os coccys - orzech migdała)

Jedna lokalizacja to późniejsze Beth-el ( za Machabeuszy w granicach Judei) znana ze słynnego sanktuarium.

Druga zaś, kojarzona z barwieniem tkanin, znajdowała się we włościach hetyckich (północna Palestyna, wybrzeze fenickie), a jej lokalizacja nie jest jednoznaczna
Istnieją dwie główne rekomendacje (podaję dzisiejsze nazwy i ich miuejsce):

1/ al-Luwaizah (Liban)

2/ al-Hasbiyah (Syria)

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Pioter 16 stycznia 2023 13:19
16 stycznia 2023 18:53

To znaczy że Hans Kloss vel Artur Ritter ma swoich uczniów.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @stanislaw-orda 16 stycznia 2023 13:50
16 stycznia 2023 22:00

Możliwe że to żadna z nich. Kiedyś grzebałem się w sieci i jako Luz podane były obrazki jakiegoś wejścia do podziemia u jakiegoś źródełka, czegoś jakby magazyn. W sam raz coś dla mnie. A woda była potrzebna do rafinacji barwnika. Ale w sumie bezludna ruina. 

zaloguj się by móc komentować


Magazynier @stanislaw-orda 16 stycznia 2023 22:20
17 stycznia 2023 10:12

Tak. To te zdjęcia oglądałem. Ale dzisiaj nikt nie ma pewności o który Luz tu chodzi. 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować