-

Magazynier : Sprawy zaściankowe, stare i nowe. Małżonek, nauczyciel akademicki.

Czy Maria Ludwika Gonzaga była transwestytą? (fantasmagoria) cz. 2

... Pallavicini nagle odwrócił głowę w stronę Leszczyńskiego. Królewicz widział teraz jego twarz oświetloną płomieniem świec, zdjętą nagłym przerażeniem, jakby ujrzał upiora. Leszczyński uraczył go krótkim, obojętnym spojrzeniem. Pallavicini spuścił zaraz głowę, wycofał się poza krąg światła. Jan Kazimierz nabrał powietrza i syknął przez zęby: „Będziesz wisiał … razem ze swoimi drabami!”. Ks. Leszczyński westchnął tylko. Obdarzył królewskiego brata spojrzeniem pełnym litości i rzekł: „Tuszę, że wasza miłość sam zrozumie całą tę potrzebę. Jesteś wszak pojętnym uczniem. Rzeknę tylko, moim pierwszym drabem jest waszeci bratowa. Panie Pallavicini, czas na nas ...”. Stał przez chwilę oczekując na dożę. Ten jednak chował się nadal w ciemności. Leszczyński ruszył ku niemu. Z odległego kąta biblioteki dała się słyszeć przyciszona acz gwałtowna rozmowa, niemal kłótnia. Królewicz słyszał głosy obojga, lecz słów nie rozumiał. Rozumiał zaś uczucia, które poruszały oboma Pallavicini ogarnięty był strachem. Leszczyński odpowiadał z obojętnością. „A więc jegomość przedobrzył...”, pomyślał Jan Kazimierz, „Tego nie było w umowie.”

Do twierdzy wrócił tuż nad ranem. Rozpieczętował i przeczytał list od Marii Ludwiki. Kilka zdań od Władysława dodawały tylko goryczy. Lecz musiał przyznać, królowa w niczym nie zdradziła intrygi. Jej mordercze zamiary mógł odczytać tylko on. I tylko w jednym zdaniu, w którym wychwalała dowcip i poświęcenie dla Korony Ks. Leszczyńskiego i onego sługę, którego Leszczyński miał przedstawić jemu. Miał ochotę podrzeć pismo na strzępy. Lecz powstrzymał się.

Wypił cały dzban wina. Zdjął paradny kaftan. Szeroki koronkowy kołnierz cisnął w kąt. Rzucił się na posłanie w butach i białej haftowanej koszuli. Ogarniała go złość i strach na przemian. Pojmował, że Pallavicini nie był w pełni wtajemniczony w plan Leszczyńskiego. Nie zgadzał się na ostateczną groźbę wobec niego. Lecz czy na pewno? Czy Maria Ludwika i Richelieu nie mają sposobów na dożę? „Kardynał Durazzo”, pomyślał, „Czy mogę mu zaufać? Nie mam wszak tu nikogo innego? Wszak to duchowny, sługa Boży.” Nie miał innego wyboru. Skreślił krótki list, prosząc go o spowiedź. Zszedł do jadalni. Zażądał śniadania. List podał jednemu ze strażników z życzeniem widzenia się z kardynałem. Wrócił do swojej sypialni. Zasnął.

Zbudziło go pukanie do drzwi. Umyślny przyniósł odpowiedź kardynała. Przybędzie za dwa dni. Wysłucha spowiedzi. Odprawi Mszę Świętą. A na razie ofiaruje mu jako lektury ku pokrzepieniu duszy bezcenne dzieła, Leggenda aurea wielkiego Jakuba de Voragine i jakąś cienką książeczkę w delikatnej cielęcej oprawie bez tytułu na obwolucie.

Ciężki, oprawny w tłoczoną skórę, iluminowany manuskrypt arcybiskupa Jakuba zrazu przykuł uwagę królewicza. Wertował go ciesząc oczy wymownymi ilustracjami z życia św. Hieronima, św. Augustyna, św. Dominika, św. Franciszka, św. Tomasza Becketta, Piotra z Werony, dominikańskiego męczennika z ręki mediolańskich heretyków, i innych. Lecz czegoś nie potrafił przymusić się do czytania. Nie był miłośnikiem ksiąg. Atoli cienka książeczka od razu wzbudził jego sympatię. Otworzył na pierwszej stronie. Więc tu był tytuł: Trattato del Purgatorio, sancta Caterina da Genova. O czyśćcu. No pięknie. Coś w sam raz dla szlachcianki znudzonej czekaniem na powrót męża w samotnym dworku. Albo dla starego reumatyka, któremu miód nie pomaga już na sen. Uniósł brwi, westchnął. Nic to. Jeśli to ma być jego pokuta, pomyślał, zacznie od niej. Kardynał spyta pewnie o lekturę, więc nie byłoby zręcznym zbyć go byle czym.

Otworzył na trzeciej stronie i wzrok jego spoczął na tych słowach: A jeśli spojrzysz w stronę czyśćca, znajdziesz tam Moją słodką i nieocenioną Opatrzność wobec tych małych dusz, które całkowicie zagubiły się w czasie i są oddzielone od was, aby zasłużyć na zbawienie. Zaopatrzyłem ich przez was, przez was, którzy jesteście jeszcze w życiu doczesnym i możecie poświęcić im swój czas, a przez jałmużnę i oficjum Boskie, które odprawiają Moi słudzy, wraz z postami i modlitwami odprawianymi w stanie łaski, możecie skrócić dla nich czas ich kary, ufając w Moje miłosierdzie.”1 Przeczytał jeszcze raz. Przetarł oczy. Moją słodką i nieocenioną Opatrzność? Moje miłosierdzie? Któż tak śmie pisać? W imieniu Najwyższego. Jakaś zasuszona zakonnica, wspominająca niespełnione młodzieńcze porywy serca? Otworzył na pierwszej stronie. „Słowa podyktowane przez Zbawiciela ...”. Zdumiał się. O takich cudach nie słyszał. O widzeniach i głosach owszem. Ale nie o słowach podyktowanych przez samego Niebieskiego Monarchę. Czy cała ta rozprawa została podyktowana przez Boskiego Mistrza? Przekartkował. Tylko we wstępie napisanym przez jakiegoś Księdza były słowa Zbawcy. Dalej już była ręka Katarzyny. Lecz jak to tak? Drobna dłoń nieuczonej niewiasty skreśliła święty traktat?

Zatrzymał się na kolejnym fragmencie: „Święta wola Boga, rozrządzająca nimi według upodobania swego Majestatu tak im jest drogą, tak miłą, że wśród samych swych katuszy pozostają nieczułymi na to wszystko, co się ich dotyczy; one nic nie widzą krom Boskiej dobroci która przez to wszystko co się z nimi dzieje, zadość sobie czyni: niczym innym nie zajmują się one tylko rozważaniem łaskawości miłosierdzia Boga, a bynajmniej się nie zastanawiają nad swym własnym dobrem, lub swym własnym złem. Bo gdyby było inaczej, nie można by było utrzymywać (co jednak tak jest prawdziwe), że dusze owe goreją czystą miłością. Ani też nie może ich to zajmować, że towarzyszki ich cierpień skazane zostały za takie lub owakie grzechy, tym też mniej mogłyby się zajmować rzeczy takich 3 wspomnieniami; byłaby to bowiem niedoskonałość, a takowej przecież nie można przypuszczać tam gdzie już jest zniweczoną wszelaka możność błądzenia. Poznały one powody swojego sądu, w chwili gdy się rozłączały z ciałem, ale wnet potem utraciły pamięć, bo gdyby znowu to poznanie zachowały, wówczas by trzeba przypuścić że w miejscu przez nie zamieszkałym, istnieje jeszcze pewien rodzaj własności, co znowu w żaden sposób przypuścić się nie da. Na koniec, utwierdzone nieodwołalnie w miłości, lub poza miłością, nic też już nie mogą ni chcieć ani pragnąć, krom tego, co się czystej dotyczy miłości. Cierpią one w ogniu, cierpią bez wątpienia okropnie, ale gdy taką jest święta wola Boga, więc jak najzupełniej jej wyroki uznają, bo tak chce miłość, ta miłość, której one w żaden już sposób odjąć się nie mogą; ta miłość, która im odejmuje wszelaką możność popełnienia grzechu. Nigdy bym nie była mogła uwierzyć, że spokojność owa błoga jaką się cieszą, jakiej używają mieszkańcy nieba, może być także udziałem dusz w czyśćcu cierpiących i że się może z ich cierpieniami pogodzić. A przecież nic prawdziwszego. Owszem ta spokojność wzrasta nawet ustawicznie przez udzielanie się Boga, przez Jego wpływ, a wzrastanie to znowu tym staje się większym, im się bardziej zmniejsza to wszystko co przeszkadzało Boskiemu wpływowi.”

Czytał dalej. Do obiadu przeczytał wszystko. Potem znowu jeszcze raz. Wrócił do pierwszego ustępu. „A więc to jest piekło, gdzie ja się znajduję,” myślał sobie, „Nie widzę tu żadnych śladów Boskiej woli. Żadnej spokojności. Wszystko tu wbrew dobru i wbrew miłości. Jak potępieniec oddzielony od swego ciała, tak jak zostałem rozłączony z moją wolnością, z wolą mego brata, z moją wolą. A choć to piekło, nie widzę nic krom woli mojego króla, mojego brata, której niesposób spełnić. Miałem zostać wicekrólem i admirałem floty, by ratować Rzeczypospolitą. Lecz wszystko obrócone wniwecz. Nadto przyjaciele, okazali się wrogami i nastają na moje życie. Wyślę list do Polski, to przechwycą, posła ubiją. Utwierdzony nieodwołalnie w miłości mojego króla i brata, nic też już nie mogę ni chcieć ani pragnąć, krom tego, co się tej woli tyczy. Bratowa, moja bratowa. O gdyby Władysław wiedział ...”

Gdy kardynał Durazzo przybył do twierdzy, królewicz poprosił najpierw o spowiedź w zamkowej kaplicy. Wyznanie wszystkiego przyniosło mu chwilową ulgę. Odetchnął, lecz znowu na myśl poczęły napływać czarne zwątpienia, pytania pełne niepokoju. Kolana poczęły boleć, przysunął więc stołek do krat konfesjonału. Durazzo milczał chwilę. Po czym przemówił: „Nie rozumiem tego, wasza wysokość …”. Zawsze zdumiewał Jana Kazimierza ten zwrot w ustach kardynała. Mówił do niego, jakby był królem. A przecież był ledwie królewskim bratem. „Nie rozumiem o co tu chodzi, wasza wysokość,” powtórzył Durazzo, „Możesz tego nie wiedzieć, ale królowa Maria Ludwika i Ks. Leszczyński tego nie wiedzieć nie mogą. Władza Pallaviciniego wkrótce się skończy, wraz z nią przewaga Francuzów w Genui. Każdy doża w Genui wybierany jest na dwa lata. W lipcu dożą zostanie mój kuzyn Giovanni Batista Durazzo. Wraz z nim nastaną dwa lata przewagi hiszpańskiej. Mój ród od zawsze praktykuje z dworem madryckim, z kupcami kastylijskimi. Tym sposobem Genua nie tyle utrzymuje równowagę, co zadowala dwa smoki, raz jednego bardziej, raz drugiego, póki Francuz nie weźmie się z Hiszpanem za bary. Ale ta komedia jest niepojęta.” Kardynał zamyślił się znowu. „Chyba chodzi o to, by sprawdzić cię, wasza wysokość, hart twojej duszy i humory. Doprawdy przez myśl nawet by mi nie przemknęło takie prostactwo ze strony Kardynała Richelieu. A bratowa waszej wysokości, po prostu nie mam słów ... Taka wielka dama, taka uczona, a tu ... Chodzi też chyba o to, żebyś zapamiętał swojego fałszywego bliźniaka, te francuskie nazwiska i tych polskich faktorów pomienionych w liście. Bo że nic ci uczynić nie mogą, to rzecz pewna. Durazzo na to nie pozwolą. Cała fakcja hiszpańska w Genui stanie za waszą wysokością. Pallavicini nie pójdą na otwartą wojnę. Mają swoje procenta u św. Jerzego i w Indiach, jak wszyscy Geueńczycy.” Kardynał zamilkł znowu. Jan Kazimierz chciał teraz zapytać duchownego, dlaczego zwraca się do niego jakby był koronowaną głową. Ale powstrzymał się. To nie było pytanie na spowiedzi. Zamiast tego spytał, czy Maria Ludwika nie może nasłać na niego drabów poza Genuą, gdy będzie wracał do Polski. „Zbądź troski, wasza wysokość”, odparł Durazzo, „Będziesz miał grzeczny komunik naszej jazdy. Do samego zamku królewskiego. A jeśli trzeba zostaną z tobą. … O co się oskarżasz, synu?”

Kilka dni później Kardynał posłał umyślnego do twierdzy z zaproszeniem na kolację. Jakże królewicz zdumiał się, gdy w sali kardynalskiego pałacu ujrzał przy stole nie tylko Durazzo, ale i jakiś trzech innych dostojników, z których dwaj okazali się Żydami, zarządcami banku św. Jerzego. Bank św. Jerzego, owszem słyszał o nim, lecz że władali nim Żydowini … To nie mieściło mu się w głowie. Kardynał dostrzegł jego zdziwienie. Najpierw jednak zaprosił do posiłku i do wysłuchania muzyki na lutnię. Potem gdy wykwintne dania zniesiono ze stołu, gdy pozostało tylko wino i owoce, Kardynał począł tłumaczyć. W słowo wszedł mu jeden z Żydów, a potem drugi. Potem trzeci Genueńczyk. Tłumaczyli mu historię banku i jego złożone interesa nad Morzem Czarnym i w nowo odkrytych Indiach. Królewicz słuchał uważnie. W myślach obiecał sobie, że przy nadażającej się sposobności zapyta Kardynała, dlaczego tytułuje go jak króla …

CDN

1. https://it.aleteia.org/2019/02/01/gesu-purgatorio-santa-caterina-siena/

P. s. Chciałbym podziękować p. Maciejewskiemu za wspaniałą genueńską edycję Szkoły nawigatorów, a także pani Katarzynie Mróz za wyśmienite teksty o Jakubie de Voragine i św. Katarzynie z Genui. 



tagi: genua  jan kazimierz waza  stefano durazzo  giovanni durazzo  ghisolfi  pallavinci  morze czarne 

Magazynier
13 maja 2021 21:03
3     856    9 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

OjciecDyrektor @Magazynier
13 maja 2021 22:40

Jeśli chodzi o nauke o czyśću to polecam książeczke "Eschatologia katolicka" bp. Louis Bougaud (wyd. Te Deum)....oczywiście św. Katarzyna Genueńska też....w końcu czytajac cytat miałem wrażenie, jakby to było z bp. Louis'a Bougaud'a....

To czekamy na CDN....

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @Magazynier
14 maja 2021 18:26

Fajnie się czyta.

Plus za rekolekcje dla Królewicza.

Proszę przy okazji wytłumaczyć mu, że jak jest taka potrzeba to ci zarządcy bankowi mogą zostać pierwszorzędnymi chrześcijanami - no problem jak to się mówi.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Andrzej-z-Gdanska 14 maja 2021 18:26
14 maja 2021 22:26

On to wkrótce sam zrozumie. Bystry chłopak. 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować