-

Magazynier : Sprawy zaściankowe, stare i nowe. Małżonek, nauczyciel akademicki.

Jaśnieje słońce nad naszym barakiem czyli w czym pomylił się Wilhelm z Tyru

 

Wilhelm z Tyru piszący Kronikę królestwa jerozolimskiego.

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/05/William_of_tyre.jpg

(Jeśli tekst podoba, proszę o plusa. Wystarczy kliknąć znak plus tuż pod tym tekstem.) 

Po pierwsze przepraszam wszystkich zniecierpliwionych za zwłokę w wydawaniu Merkantylizmu i ezoteryki. Nie usprawiedliwiam się, biorę to na moją cherlawą klatę. Moja wina.

Mili państwo, Stwórca obdarzył nas wyjątkowo pięknym wrześniem. Byłem wczoraj w lesie. Kondycja psychiczna wyjątkowo dopisała mi, gdyż albowiem oświecała mnie pociecha, że trafiło mi się wyjątkowo udane skojarzenie pewnego współczesnego pisarza z niejakim Fausto Sozzini. Gorzej z kondycją motoryczną, ale nie tracę nadziei i liczę na wasze duchowe wsparcie. Tu biogram Fausta Socyna: https://pl.wikipedia.org/wiki/Faust_Socyn. Są też dostępne jego listy na allegro za jedyne 64 zł aż dwa tomy: https://archiwum.allegro.pl/oferta/faust-socyn-listy-tom-1-i-2-i7161368441.html. Najważniejszych listów na pewno tam nie ma, ale możliwe że najważniejsze wieści przekazywał 'teleleptycznie', i takich listów w ogóle nie znajdziemy. Trele 'telele' morele, i tak wyciągniemy z niego, co trzeba, zza muślinowego woalu jego 'humanizmu', 'wolności religii', 'postępizmu' i tym podobnych. Czyny mówią same za siebie. Te zaś opisane przez Hermana Zdzisława Schuering w jego nieocenionej książce Czy królobójstwo?, wydanej wszak przez Gospodarza tego portalu. Bezcenna publikacja, choć wymaga drobnej korekty.

Schuering, tak jak Jędrzej Giertych, należy do pokolenia które odkryło merkantylną rolę wolnomularstwa, lecz nie miało pełnej wiedzy na temat jego relacji do organizacji niejawnych apirujących do globalnej władzy. Te zaś jednocześnie korzystają z jego usług i rzucają go na propagandowe 'pożarcie' kreując go na jakoby elitę władców tego świata, zdolną nam odciąć z dnia na dzień ogrzewanie, prąd, świeżą szynkę itp. Znaczyłoby to, że to ono zasiada na najwyższych szczeblach organizacji bankowych, które dziś decydują o cenach energii. Nie jest to pełna prawda. Owszem są tam, ale to nie oni są najważniejszymi decydentami. Kto jest? Ci którzy zostali do tego wyznaczeni drogą dziedziczenia. Dziedzice i dziedziczki merkantylnych zasobów i dynamizmów. Wchodząc na spotkanie loży, po prostu podchodzą do mistrza '68 stopnia' i tajemniczym a przelotnym uśmiechem tłustego Buddy dają mu znać by przesiadł się na fotel sąsiedni, tym sposobem awansują siebie na 'mistrzów 69 stopnia'. Taką scenką podpowiada nam nasza bogata wyobraźnia literacka i chociaż to tylko robocze przypuszczenie, to jednak przeczucia nas nie mylą. Wiemy po prostu, że pozycja wolnomularstwa to nie zarząd, że jest to aż i jedynie organizacja zadaniowa, usługowa, aż usługowa bo są to zadania kluczowe, propagandowe, manipulacyjne i koncepcyjne. Ale wolnomularze budżetu nie wypracowują. Mogą jedynie podłączać się pod budżety organizacji merkantylnych. W czym utwierdzają nas wieści np. o prześladowaniu masonów w Albionie sprzed kilkunastu lat. Oznacza to że Faust Sozzini, dokładnie opisany przez Schueringa, jak i Jan Amos Komensky, rozkminiony przez Jędrzeja Giertycha, w oczach naszego pokolenia nabierają bardziej realnych proporcji. Zresztą dla Schueringa jest oczywistym, że Sozzini jest kreaturą zadaniową, delegowaną nie do zarządzania.

Książki Schuering i Giertycha, tak jak książki niejakiego Maciejwskiego Gabriela, są dla nas ważne. Ważne również dla mojego Merkantylizmu i ezoteryki. Kredytu i wojny II jeszcze nie skończyłem, ale przez ostatnie kilka tygodni to nasza domowa lektura. Moja żona ciężko zniosła rozdział o średniowiecznej i współczesnej popkulturze, ale ja byłem w transie. Mniejsza o ekstazę. W zasadzie biblioteka stworzona przez Klinikę języka sama w sobie jest podziemnym leszczynowym uniwersytetem. Czy ja napisałem podziemnym? Ależ skąd. Najwyżej 'podziemnym' w cudzysłowie. Klinika języka i jej książki nie mogą być podziemne w dosłownym tego słowa znaczeniu, albowiem nie mogą być przeznaczona pod korzec. Związane są wprost ze sprawami publicznymi i na widoku publicznym być muszą. To nie mainstream modlitewnego ruchu na rzecz oddania władzy nad nami Najświętszemu Sercu Zbawcy, choć jakąś relację do niego mają, choćby przez dawny entuzjazm p. Maciejewskiego wobec aktu Intronizacji Serca Zbawcy, przeznaczonego dla królewskiego domu Burbonów, dla francuskiej arystokracji i szlachty, spisanego ręką św. Małgorzaty Alecoque, lub choćby przez moje trzy teksty: http://magazynier.szkolanawigatorow.pl/o-suchaniu-i-odzyskanym-krolestwie, http://magazynier.szkolanawigatorow.pl/rozstrzelane-serce-poswiecenie-sercu-zbawiciela-zamane-przykazanie-czy-intronizacja, http://magazynier.szkolanawigatorow.pl/niedoskonaosc-poswiecenia-sercu-zbawiciela

Ale nie jest to związek bezpośredni. Wydawnictwo jest po prostu miejscem pracy, która musi być nagradzana, inaczej zniknie. Oczywiście w tym, co tu pisze jest zauważalna aluzja do ostatnich tekstów p. Maciejewskiego i do mojego wewnętrznego zmagania z brutalną rzeczywistością postępów czynionych przez cywilizację covidową. Wszak jest ona cywilizacją śmierci. Zawłaszczając sprawy publiczne, uśmierca prawdę o nich. Pisanie prawdy o rzeczach publicznych, historycznych, merkantylnych, politycznych, i zarabianie na nich to prawie sprzeczność. A my wraz z p. Maciejewskim przyglądamy się tej apokaliptycznej czarze. Czy sięgamy do dna? Chyba nie, ale przywarliśmy do tego kielicha. I wiele wysiłku włożyliśmy, zwłaszcza p. Maciejewski, w analizę jego zawartości. Kielich jakoby nie ma dna. W nim gęstwina, ale ta gęstwa to mnogie owoce pożądliwości i pogardy, właśnie pogadry, pogardy dla prawdy, bo jest w tej pożądliwości miłość, która buduje miasto człowieka, dodałbym miasto mężczyzn. Mnogie owoce, lecz policzalne.

Badamy je, lecz nie kosztujemy, bo naszym pokarmem i napojem i razem punktem odniesienia jest miłość, która buduje miasto Boga, czyli Miłość Doskonała, tożsama z Osobą Zbawcy, „potężniejsza niż śmierć”, jak głosi Pieśń nad pieśniami, tożsama z Jego wolną, absolutną wolą dobra, prawdy i piękna, zjednoczona z Jego ludzkim Najświętszym Sercem, z Jego ludzką wolą. Serce i Miłość niemal całkiem oczyszczone, 'wyprane' z sentymentów, będące czystym konkretem ledwie delikatnie ozdobionym subtelnymi uczuciami. Serce i Miłość, tak konkretne, że niemal 'bezlitosne'. Nikłym ich cieniem a nawet zaprzeczeniem są niby-miłości, ta sentymentalna i ta zmysłowa.

Dlaczego wyprane z sentymentów? Proszę przemedytować sąd nad Zbawcą w Sanhedrynie i przed Piłatem na Litostrotos, jego całą drogę na Kalwarię, proszę wejrzeć w Jego Serce na tej drodze od Wieczernika do Krzyża i do Zmartwychwstania. Proszę przemedytować Dzieje Apostolskie.

Że co? Że nie macie państwo czasu na czytanie Pisma Św. Rozumiem - praca, dzieci, kuchnia, dojazdy. Aha. Ale na Mszy św.? No tak, kto by tam miał głowę do słuchania w niedzielę, do modlitwy to już wogóle. No ale czymś wasze dusze karmicie i poicie? Telewizor? Państwo oglądacie telewizję i czytacie to, co w sieci jako pokarm dla duszy. Ale czym wasze dusze oddychają? 'Oddychanie' to podstawa. Aha. Że beztlenowce? No tak, to też jest jakaś forma życia. Ok, zatem ja, ciemny, zacofany katol, grzesznik zaściankowy, mówię sam za siebie: badam, lecz nie kosztuję, bo moim pokarmem i napojem i razem punktem odniesienia jest ... 

Nadto nieśmiało sugeruję, że można jeszcze przeczytać wstęp Wilhelma z Tyru do jego Kroniki królestwa jerozolimskiego: „Wszyscy mądrzy ludzie zgodzą się z tym, że jest rzeczą bardzo niebezpieczną i śmiałą opisywać czyny królów. Historykom, którzy się tego podejmują, niezależnie od trudu, wyczerpujących studiów, nieprzespanych nocy, grożą dwie rzeczy których nie może uniknąć. Jeżeli ucieknie od Charybdy, trafi na Scyllę, która szczekając jak pies równie dobrze potrafi doprowadzić do rozbicia statku. Albo opowiada się wydarzenia zgodnie z prawdą, a wtedy ściąga się na siebie nienawiść wielu ludzi, albo chcąc uniknąć takiego rozgoryczenia, ukrywa się przebieg wielu wypadków, a wtedy na pewno jest się sprawiedliwym. Obchodzenie prawdy i pilne jej ukrywanie wstrętne jest każdemu historykowi. Pozostawienie wydarzeń bez ich koloryzowania i nieschodzenie ze ścieżek prawdy to rzeczy, które często wywołują złość i nienawiść, jak mówi stare przysłowie: milczenie przysparza przyjaciół, mówienie prawdy – wrogów. Jeżeli w niedozwolony sposób próbuje się zaspokajać czyjeś życzenia i jednocześnie narusza się godność obranego zawodu albo idzie się drogą prawdy to w obu przypadkach ściąga się na siebie nienawiść. Ten kto pisze historie, rozbija się najczęściej o te dwie przeciwstwane rzeczy i ma do czynienia ze złymi następstwami jednej lub drugiej.” 

Nie mogę tu pominąć tłumacza i wydawcy Kroniki królestwa jerozolimskiego, pana Henryka Pietruszczaka. Wielka wdzięczność dla niego za ten kawał roboty. Mam nadzieję że przynajmniej po części nagrodzonej.

Wracając do Kroniki spisanej przez poczciwego Wilhelma z Tyru, zapewne zmarłego w opinii świętości w oczach sobie współczesnych, warto poczytać Kredyt i wojnę II, dowiecie się, jaki spotkał go los. Jak dla mnie, tak jak ostatni mistrz templariuszy Jakub de Molay, Wilhelm jest potencjalnym kandydatem do martyrium, do uznania go świadkiem wiary aż do przelania krwi. Trzeźwy, wyprany z sentymentów, uczciwy aż do ryzyka bolesnej śmierci, wierny i prawdomówny świadek Zbawcy. Nieświadom jednak, jak pokazuje prześwietny jego wstęp, że oprócz Scylly i Charybdy jest jeszcze inny piekielny stwór na tej drodze: Cerber, 'rottweiler kapo', należący do kapo i pełniący jego obowiązki, niesyty pochwał, forsy, wygód, wakacji w Prowansji, tytułów i zaszczytów, wierny sługa progresu śmierci. Dostaje neurotycznego lęku lub czystej wścieklizny na wszelkie odstępstwa od schematów humanizmu i postępu, na wszelkie przejawy dociekliwości. To z nim ściga się Klinika języka. Ściga się? Przecież nie ma szans w tym wyścigu. Po prostu musi wyżyć i razem utrzymać dotychczasowy poziom. Czyli jednak ściga się.

Dla mnie jest jeszcze jeden punkt odniesienia, inny dar niebios: jestem wojującym abstynentem. W tych okolicznościach to naprawdę dar niebios. Kac mi nie grozi, ani marskość wątroby. Zresztą wątrobę mam słabą, czegoś jakby azjatycką, słabo trawi alkohol, co zwykle jest określane jako 'słaba głowa'. Owszem cenię szlachetne trunki w niedużych ilościach: koniak, dobrze wydestylowana wódka, dobre nalewki, ale odmawiam sobie tej przyjemności, zawsze i wszędzie, i nie częstuję innych. Tą ascezę ofiaruję Najwyższemu za tych, którzy w stanie alkoholowego upojenia znęcają się nad bliskimi, i za tych, którzy na prostej drodze do delirki. Widziałem ją w akcji i byłem bezsilny wobec męki ciała i duszy, które uśmiercała. To dlatego. Teraz grozi mi tylko lekka nadwaga od tegorocznych wyśmienitych śliwek, mandarynek, grejfrutów, naszych polskich prześwietnych winogron, jabłek, itp., owoców, które siłą rzeczy nadużywam, by złagodzić nieco wyżej wymienoną bolesną świadomość. No i proszę, oto tegoroczny urodzaj niektórych przynajmniej owoców, kolejny dar Opatrzności, prócz tego słońca, przepięknego wrześniowego nieba i lasu, i ... Kredytu i wojny II


 

 



tagi: klinika języka  cywilizacja śmierci  wilhelm z tyru  cerber  kapo 

Magazynier
3 października 2021 15:09
10     1137    11 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Alrus @Magazynier
3 października 2021 16:09

"Jestem wojującym abstynentem."

Nie ma ludzi bez skazy. :-) 

Z tym przesiadaniem z fotela na fotel wielce prawdopodobne.

zaloguj się by móc komentować


Andrzej-z-Gdanska @Magazynier
5 października 2021 20:38

Czytam ostatnie 30 stron "Kredytu i wojny" T II. :)

Nie chcę być podejrzewany o złośliwość, ale kiedyś słyszałem, że pewien wegetarianin angielski zmarł na... marskość wątroby. Podobno mu te "ziela" fermentowały w żołądku. :)

Swoją drogą też mam "damską" wątrobę, ale są na to sposoby. :)

zaloguj się by móc komentować

dziadek-gpgpu @Andrzej-z-Gdanska 5 października 2021 20:38
5 października 2021 20:53

Wątrobę można wytrenować. Tak jak mięśnie. Byle nie przesadzać z intensywnoscią treningu, częstotliwością i progresją, :-).

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @dziadek-gpgpu 5 października 2021 20:53
6 października 2021 14:35

Niestety na szczęście trenuję co innego. Ale po doświadczeniach z przeszłości wnioskuję że trening wątroby byłby długi i żmudny. Zakończyłby się na kilka dni przed moim odejściem z tego świata. 

Inna spraw to metoda staropolska. Najpierw smalec, dużo smalcu gęsiego lub kaczego, no i mięsiowo, i dopiero potem alkohol. Tyle że u mnie znowu problem bo raz smalec jest ok a innym razem inspiruje sraczkę. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Andrzej-z-Gdanska 5 października 2021 20:38
6 października 2021 14:36

To ciekawe. Pogadamy w Kazimierzu. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Andrzej-z-Gdanska 5 października 2021 20:38
6 października 2021 14:38

"Czytam ostatnie 30 stron "Kredytu i wojny" T II."

Też bym tak chciał, żółknę z zazdrości, ale merkantylizm i ezoteryka tak mnie zasysa, że nie potrafię się odessać, a wszak w Kredycie i wojnie są ważne klucze.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @dziadek-gpgpu 5 października 2021 20:53
6 października 2021 17:54

Słabość wągtroby nie jest głównym motywem mojej abstynencji. Jest nim obietnica i ofiara za tych którzy zabijają się alkoholem. I nadto jakiś dar wytrwania w tym mimo docinków i nacisków. 

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @Magazynier 6 października 2021 17:54
6 października 2021 18:20

Do niczego nie namawiam, bo postanowienia są święte. Nie wiem czy to jest norma czy dostosowanie się, ale z wiekiem mam większe "osiągnięcia" chociaż w porównaniu z moimi kolegami z pracy to jest... I nigdy ich nie osiągnę, a nawet nie mam takiego celu, żeby ktoś nie pomyślał.  :))

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Andrzej-z-Gdanska 6 października 2021 18:20
6 października 2021 20:44

Ale to było to dziadka gpgpu. Metody skuteczne zawsze są interesujące, choćby z teoretycznego punktu widzenia.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować