Liz Truss premierem GB. Być może między innymi ten rym przysłużył się jej sprawie. Liz Truss evokes (budzi) trust. 

https://www.youtube.com/watch?v=tfYemHH6qIc

Odbijam limoniadę: 

https://www.independent.co.uk/tv/news/liz-truss-prime-minister-speech-b2160030.html

Ms Truss podkreśliła zalety swojego rywala do premierostwa, po czym zwróciła się do Johnsona: "Borys, załatwiłeś brexit na amen. Zmiażdżyłeś Hieronima Corbina. Wygnałeś covida. I stawiłeś czoła Włodzimierzowi Putinowi. " 

Podziękowała kolegom partyjnym. Rzekła też, z charakterystyczną swadą, rzekłbym literacką: "Wiem że nasze przekonania wywołują rezonans pośród naszego narodu, nasza wiara w wolność, w zdolność każdej osoby to kontroli swego życia przez wpływ na podatki. I wiem że to właśnie dlatego ludzie głosowali na nas tak masowo (in such numbers) w 2019. I jako lider waszej partii zamierzam dać to, co obiecaliśmy, tym wyborcom w całym naszym kraju. (Owacje) W czasie tej kampanii występowałam jako konserwatyska i będę rządzić jako konserwatystka. (Owacje) Moi przyjaciele musimy pokazać, że damy (to co obiecaliśmy) w ciągu najbliższych dwóch lat. Damy śmiały plan obniżenia podatków i wzrostu naszej gospodarki. Rozwiążemy kryzys energetyczny, zajmiemy się rachunkami za energię zwykłych ludzi, ale także zajmiemy się sprawą długoterminowych dostaw energii. Rozwiążę problemy służby zdrowia. (Owacje) My wszyscy (konserwatyści) zajmiemy się sprawami naszego kraju. Dołożę starań byśmy wykorzystali wszystkie fantastyczne talenty konserwatywnej partii.” (Zanim podziękowała Johnsonowi, Truss podkreśliła talenty jej rywala p. Sunaka.) „Jestem pewna że będziemy dawać z siebie wszystko (rozwiązywać problemy) W tym miejscu Liz Truss po trzykroć użyła tego wieloznacznego czasownika: „We will deliver, deliver, deliver.” (będziemy harować, rodzić, wydawać na świat, dostarczać)

Po pierwsze rzekłbym tak: zamenił mospanek gwiazdę poranną na katanę.

To nie będzie żelazna dama. To będzie żelazna kosa. Zauważcie jej profil. Patrząc enface na drobną blondyneczkę nikt by się tego nie spodziewał. Nie powiem, nie powiem. Ma baba zdrowie.

Po drugie pamiętamy jej wyraźny program polityki zagranicznej: No mercy for Moscow.

Po trzecie katana jest narzędziem nieco mniej przerażającym niż nieuczesana gwiazda poranna (kolczasta stalowa kula na łańcuchu przymocowanym do pałki), ale bardziej niebezpiecznym. Oczywiście zdradzam tu moje nadzieje związane z wojną przeciw Moskwie i sojuszem Londyn-Warszawa-Kijów. No ale … to jest geopolityka. Dlatego pożyjemy zobaczymy.

Po czwarte służba zdrowie w dobie wypierania komunikacji przez demonstracje (G. Maciejewski) jest problemem wszędzie. Przecież lekarze nie zrezygnują ze standardu który do tej pory wypracowali, niektórzy ciężką pracą, niektórzy jak sądzę nieliczni przez łapówy. A budżety kurczą się. 

PS. Po piąte krótko o mnie i o nas. O mnie i Kindze, mojej żonie. Przeprowadziliśmy się pod Wadowice. Chwała Panu! W piękne miejsce. Na razie wynajmujemy. Zaczynamy budowę chatki. Z okien naszej nadto obszernej kuchni widzimy piękne Beskidy, nigdy takie same, każdego dnia inne. I zaraz przerzucamy nasz wzrok z zielonych gór na Krzyż, który stoi oparty o okno, na turyńskie Oblicze Zbawcy i na Matkę Bożą Jasnogórską, na całkiem pokaźnym ołtarzu domowy ustawiony właśnie na tym naszym oknie na tle Beskidów.

Do tej pory nie rozpakowaliśmy jeszcze wszystkiego. Przez dwa miesiące po prostu odpoczywaliśmy, dożywialiśmy się i zwiedzaliśmy okoliczne sklepy spożywcze, przepiękny drawniany kościół parafialny, wadowickie sanktuarium św. Józefa pod opieką OO. Karmielitów, bernardyńską Kalwarię Zebrzydowską i Matkę Bożą Kalwaryjską, bazylikę wadowicką, nadto wraz z naszymi sąsiadkami, Ukrainkami i ich dziećmi zwiedziliśmy Muzeum Domu Rodzinnego św. Jana Pawała II, prześwietnie zorganizowane. Zaprosiłem cztery ukraińskie panie z dziećmi, no bo jak to tak, być w okolicy i nie odwiedzić JPII.

Nadto wywalili mnie z pracy. Bezprawnie. Będę się procesował. Nie wiem jak długo to potrwa. Ale jestem w prawie. Będzie nakaz przywrócenia etatu. Najprawdopodobniej, bo czy na 100%, to w tych ciekawych czasach nie mogę powiedzieć.

Nie za bardzo mam teraz czas na pisanie, bo piszę podania o pracę i wysyłam wraz z CV do okolicznych szkół wyższych. Prawie udało mi się w Bielsku, ale niedokończony proces sądowy pogrzebał sprawę.

No i jeszcze więcej czasu idzie mi na ćwiczenie testów na prawo jazdy. Prawo jazdy mam, rzecz jasna, ale zatrzymane. Dzięki przeprowadzce i mojej choleryczności stałem się po prostu piratem drogowym, przekroczyłem limit punktów karnych, których jako typowy naiwniak nigdy nie liczyłem, licząc, że, jeśli zapłaciłem mandat, to za dwa lata one znikną. Ponoszę zasłużoną karę. Jeżdżę autobusami. Walczę z infekcją zatok. Oczywiście, jeździliśmy po okolicy legalnie. Zanim dopadła mnie decyzja starosty minęło trochę czasu. Jeździłem w tę i wew tę. Teraz modlę się, walczę z niepokojami egzystencjalnymi i cieszę się bliskością Zbawcy, Króla naszego wspaniałego kraju. Pozdrawiam wszystkich. Nie obiecuję odpowiedzi na komentarze. Nie jestem panem mojego czasu. 

Trzymam kciuki na paciorkach różańca za konferencję w Uniejowie.

---

tagi: moskwa  matka boska  prawko  lizz truss  premier gb  naród brytyjski  beskidy  najświętsze oblicza  przeprowadzka 

	Magazynier
	5 września 2022 15:34

12     1793    8 zaloguj sie by polubić