-

Magazynier : Sprawy zaściankowe, stare i nowe. Małżonek, nauczyciel akademicki.

Podróż do Wilna cz. IV – Czy Matka Boża Ostrobramska pozowała do portretu Barbary Radziwiłłówny? Czyli perła polskiej historii sztuki religijnej, dr Skdrulik i jego traktat.

W poprzednim odcinku, napisanym w dawnych czasach, sprzed prawie dwu tygodni, napisałem, że w pokoju, w którym odpoczywałem po moich eskapadach, na ścianie zawieszone były kopie dwu najważniejszych dzieł malarskich Wilna, obrazu Matki Bożej Ostrobramskiej, Matki Miłosierdzia i wizerunku Jezusa Miłosiernego pędzla Eugeniusza Kazimirowskiego, zwanego przez Bł. Sopoćkę Królem Miłosierdzia. Obrazy te oglądam codziennie, w swoim mieszkaniu, ale tu po raz pierwszy zobaczyłem je zestawione razem i w nietypowym formacie. Doskonała kopia obrazu „Jezu, ufam Tobie” była powiększeniem oryginału, tak iż Jezus na nim miał rozmiary niemal monumentalne. Kopia ikony ostrobramskiej była w swoich naturalnych rozmiarach, czyli dość duża, bez ozdobnej sukienki. Po raz pierwszy miałem możliwość spojrzeć uważnie na oblicza, odmalowane na tych obrazach, Matki Bożej i Jezusa Króla.

Wieczorem, po kolacji, zamiast odmówić różaniec, dokonałem autopsji z bliska. Długo przyglądałem się, mruczałem sobie pod nosem katolickie zaklęcia i porównywałem oba wizerunki. I doszedłem do wniosków, które powinny być w zasadzie oczywiste. Jakie to wnioski? Ano takie, że jakkolwiek niezwykła i niepowtarzalna byłaby wizja Jezusa Miłosiernego, przez łaskę wlaną jawiąca się w całym swym nadprzyrodzonym pięknie w wyobraźni św. Faustyny Kowalskiej, to jednak Ikona Ostrobramska, zwłaszcza rysy nadane obliczu Matki Miłosierdzia zapadły głęboko wręcz w podświadomość albo samej świętej wizjonerki, albo mistrza Kazimirowskiego.

Inaczej rzecz ujmując, jest rzeczą oczywistą, że syn jest zawsze podobny do matki. Św. Faustyna nie była Wilniuczką, ale w jej wileńskiej „celi”, a na pewno w kaplicy klasztornej, wisiał ostrobramski obraz Matki Miłosierdzia. Była wszak w zgromadzeniu Sióstr Matki Miłosierdzia. Być może jej własna pamięć uformowała oblicze Jezusa Miłosiernego, zarówno w wizji jak i w przekazanych Kazimirowskiemu instrukcjach, tak iż ów Syn był podobny do swej Matki. Albo być może to Kazimirowski nadał pewne cechy oblicza ostrobramskiego twarzy Syna Bożego. Również pan Eugeniusz nie był rodowitym Wilniukiem, ale być może przygotowując się do sporządzenia obrazu „Jezu, ufam Tobie”, przestudiował wileński wizerunek Matki Bożej. Jednym słowem, proporcjonalne czoło, łagodne, regularne łuki wąskich brwi, wykrój lekko zmróżonych powiek, jakby uśmiechniętych, długi, prosty nos, policzki i owal twarzy Jezusa Miłosiernego są zapożyczone od Matki Ostrobramskiej. Reszta to rozmyślanie i kontemplacja …

A teraz o Matce Bożej i Barbarze Radziwiłłównie. Od czasu do czasu, a nawet niestety znacznie częściej, w krótkich internetowych i prasowych tekstach na temat Ostrej Bramy możemy znaleźć takie fragmenty: „Autor obrazu Matki Boskiej Ostrobramskiej, namalowanego ok. 1620-1630 roku temperą na siedmiu deskach dębowych i nazywanego też ikoną, nie jest znany. Legenda głosi, że do obrazu pozowała Barbara Radziwiłłówna, żona króla Zygmunta Augusta.” (https://wpolityce.pl/kosciol/346749-90-rocznica-koronacji-obrazu-matki-bozej-ostrobramskiej)

Podstawą do tej tzw. legendy jest ten oto portret, jak mi się zdaje dawniej znajdujący się w Nieświerzu.

Pod owalem, w którym się mieści, widzimy łaciński napis z datą 1550 i 1551. Jest to oczywiście data jej koronacji na królową Polski i data jej śmierci, ale egzotyczni turyści, zapracowani dziennikarze i przewodnicy turystyczni, którzy zwykle mają taki młyn, że brak im czasu na zajrzenie do internetu, odczytują owe daty jako znak, iż portret ten pochodzi z XVI w. Zaś sam portret, i to nie tylko na pierwszy rzut oka, wygląda jak kopia, a nawet jak pierwowzór Ikony Ostrobramskiej.

Na szczęście autorzy prasowych zajawek na temat Ostrej Bramy czasem dodają, że: „Jest to jednak tylko legenda, gdyż obraz powstał na początku XVII wieku, a Barbara Radziwiłłówna zmarła w 1551 roku.” (https://wpolityce.pl/kosciol/346749-90-rocznica-koronacji-obrazu-matki-bozej-ostrobramskiej)

Na stronach „Znad Wilii” mamy nawet rozszerzony komentarz do tej tzw. legendy: To jest wdzięczna legenda, ale tylko legenda, gdyż obraz powstał na początku XVII w., a Barbara Radziwiłłówna zmarła w 1551 roku. Ta stara legenda skutecznie została ‘zrewitalizowana’ w czasach sowieckich, gdy obiektom sakralnym usiłowano nadać wymiar świecki – mówi Orszewska.(http://zw.lt/wilno-wilenszczyzna/ostra-brama-znana-nieznana/)

Szukając źródeł internetowych, bo do innych raczej nie mam dostępy, znalazłem prawdziwą perłę, książkę dr Miczysława Skdrulika Cudowny obraz Najśw. Maryi Panny Ostrobramskiej, wydaną w 1935 r., w Wilnie przez oficynę Dobra Prasa przy ul. Zarzecznej, z imprimaturem, a jakże, Biskupa Kazimierza Michalkiewicza, a więc książkę adresowaną do wiernych Kościoła Katolickiego:

(http://www.sbc.org.pl/Content/81422/i30293.pdf)

Jest to dzieło zwięzłe i nieocenionej wartości. Nie tylko z racji szerzenia kultu Matki Bożej Ostrobramskiej, prastarego kultu „wratnicy”, strażniczki bramy i murów, jak Staropolacy jeszcze w średniowieczu nazywali Matkę Bożą, której wizerunki umieszczali w bramach swoich grodów, ale również z powodu perfekcyjnego warsztatu historycznego. Jest to idealny model pracy z dziedziny historii sztuki religijnej. Pozwólcie państwo, że przytoczę obszerny fragment tego traktatu:

U nas fakty portretowania w wizerunkach Najśw. Panny słynnych piękności czy wielkich dam — zaliczyć należy do rzadkich wyjątków, nie dotyczących nigdy obrazów cudownych. Było to przeciwne surowej i wzniosłej pobożności wieków przeszłych, sprzeczne z uchwałami synodów i listami pasterskimi biskupów, polecających malarzom wizerunków Matki Bożej naśladować starożytne, arealistyczne w swych formach, wzory bizantyjskie. W odniesieniu do stosunków wileńskich w XVI wieku sprawa ta zarysowuje się jeszcze ostrzej. Wiemy, że fortyfikacje miejskie, z którymi wizerunek ostrobramski jest najściślej zespolony, powstały kosztem miasta i panów litewskich — a nie króla Zygmunta Augusta, Czyż więc miasto tolerowałoby wizerunek Bogarodzicy, zbezczeszczony świętokradzko rysami twarzy Barbary Radziwiłłówny, dotkniętej, jak głosiła ówczesna fama. ‘morbo gallico’, tej Barbary, którą kanonik Górski nie zawahał się nazwać publicznie ‘magna meretrix’, o której własny jej brat pisał (Mikołaj ‘Rudy’ Radziwiłł), że dałbych zdrowia, aby się była ta pani nie urodziła ex sanguine Radziwillorum’?! Nie naszą rzeczą jest przesądzać, czy opinia mas szlacheckich, części duchowieństwa i braci królowej o żonie Zygmunta Augusta była ugruntowana na faktach. Być może, że były to oszczerstwa, sfabrykowane przez zawiść ludzką i niechętną Barbarze — królowę Bonę. Nie można jednak żadną miarą zaprzeczyć, że nie tylko Kraków, ale i W ilno nastrojone było szczególnie wrogo w stosunku do Barbary. Oba te miasta były kuźnią wszystkich sensacyjnych rewelacji o młodej królowej, wyładowujących się w formie pamfletów i paszkwilów. W Wilnie najwięcej mówiono o ‘wszetecznictwie’ Barbary i opowiadano sobie ‘jako puste i zimne łoże w ojewody Gasztołda nie było jej jedyną wdowią tożnicą’.

Być może, powtarzamy, że współcześni ciężko skrzywdzili Barbarę, tym niemniej jednak (Patrz: badania prof. L. Kolankowskiego, owłosione w Dziejach politycznych epoki jagiellońskiej) faktem jest, że nastroje wileńskie za życia, a nawet po jej śmierci zadają kłam legendzie prof. Limanowskiego i P. Śledziewskiego (którzy jeszcze w 1923 r., na długo przed koronacją Cudwonego Obrazu w 1927, odnowili tzw. legendę radziwiłłowską), niweczą ją aż do podstaw. Zestawienie portretu Barbary z obrazem ostrobramskim jest wręcz nieporozumieniem i przeoczeniem! Przecież prof. Jerzy Mycielski, na którego powołuje się P. Śledziewski, stwierdził, że portret Barbary pochodzi z XVIII stulecia! ‘Pięknego, współczesnego portretu królowej Barbary Radziwiłłówny’ — pisze wyraźnie prof. Mycielski w swych Portretach Polskich — ‘nie p o s i a d a m y’.

Tradycją niejako uświęcony, a dający dalekie wyobrażenie o słynnej piękności ubóstwianej Zygmunta Augusta małżonki portret jej istnieje w dwóch replikach, jednej drobnych rozmiarów na drzewie w zbiorach księcia Stanisława Radziwiłła w Mankiewiczach na Polesiu, może z pierwszej ćwierci wieku XVIII, drugi w zamku ks, Radziwiłłów w Nieświeżu z lat 1740 — 1750. (portret powyżej jest jednym z tych dwu). Oba są późnymi, a zapewne i w części nieco fantastycznymi kopiami jakiegoś oryginału zagranicznego, który powstał niezawodnie z okazji koronacji królowej Barbary, skoro na nim w koronie jest przedstawiona, a zatem w r, 1550, Inne drobne rozmiarami portrety królowej Barbary, dwa w Muzeum ks. Czartoryskich w Krakowie, trzeci w Nieświeżu, przedstawiają nam ją w rysach o wiele mniej pięknych a nader realistycznie traktowanych. Faktem jest, że Barbara Radziwiłłówna w portretach jej współczesnych nie przypomina zupełnie Barbary z XVIII wieku.

Na pytanie czy Matka Boża Ostrobramska pozowała do portretu Barbary Radziwiłłówny, dr Skdrulik sugeruje, w dalszej części swoich wywodów, twierdzącą odpowiedź. Tak. Osiemnastowieczne portrety Barbary Radziwiłłówny są świadomie upozowane na podobieństwo Matki Ostrobramskiej.

A oto portret z Muzeum Czartoryskich datowany na 1553 r, przypisywany pracowni Łukasza Cranacha. I dla porównania, poniżej jeszcze raz portret z XVIII w., jak mi się zdaje, nieświeski. 

Na portrecie XVI-wiecznym, sporządzonym na podstawie jakiegoś nieistniejącego dziś oryginału, widzimy trochę jakby znudzoną albo smutną damę o interesującej urodzie. Ma on jakieś podobieństwo do portretu Radziwiłłówny, który rozmówczyni „Znad Wilii” umiejscawia w XVII w., ale do wizerunku ostrobramskiego raczej nikłe. Nos owszem długi, ale nieikoniczny, naturalny, zgrabnie sterczący, nozdrze kształtne, ale większe, oczy szerzej rozłożone, większe, być może brwi nieco podobne, ale nie identyczne.
 

Według dr Skdrulika portret Radziwiłłówny znajdujący się w okresie międzywojennym w Nieświerzu, o którym mowa w artykule z „Znad Wilii”, został namalowany później, nie w XVII w., ale XVIII. Być może są jakieś nowsze ustalenia na temat daty jego powstania, ale rzetelność tego badacza skłania mnie, by trzymać się jego wersji. Bo nie pisze on tylko i wyłącznie o sporach wokół relacji między portretem Barbary Radziwiłłówny a Ikoną Ostrobramską. Ale przedstawia wszystkie dostępne w owym czasie źródła historyczne na temat Cudownego Obrazu.

Nie ma tu miejsca by przytoczyć wszystkie szczegóły. Wystarczy dodać, że dr Skdrulik stwierdza na podstawie zachowanych zapisów wileńskich, że znajdował się on najpierw w klasztorze OO. Karmelitów jako część dyptyku w formie tzw. Deesis. Drugą częścią był wizerunek Zbawcy który ostatecznie zaginął. Ale podobny dyptyk znajduje się do dziś w krakowskiej świątyni pod wezwaniem Bożego Ciała. Ten szczegół i wiele innych wskazują na pochodzenie Obrazu Ostrobramskiego ze środowiska XVII-wiecznych malarzy krakowskich, a z tej racji na związki z malarstwem flamandzkim i niderlandzkim. Lektura wywodu dr Skdrulika jest naprawdę wielką przygodą.

Część z jego ustaleń powtarza wikipedia, niestety znowu nawiązując do owej nieszczęsnej „legendy” radziwiłłowskiej. Czemu nieszczęsnej? Nie jest ona albowiem tylko legendą, ani jakimś głębokim podaniem ludu wileńskiego. Dlaczego? Ponieważ jej żywot zaczyna się w tymże XVIII w., a więc w wieku walki polskich klanów arystokratycznych o władzę nad narodem szlacheckim, i razem o polityczne i bankowe koneksje imperialne, w wieku króla Stasia przepchniętego przez elekcję 1764 roku ciepłym oddechem armii rosyjskiej wzywanej na pomoc przez tzw. Familię (Zamoyscy, Czartoryscy, Massalscy, Ostrowscy), w wieku wielkich przekrętów propagandowych, utrzymanych, a jakże, w duchu jak najbardziej patriotycznym, takich jak pisma Józefa Wybickiego, Stanisława Staszica i Hugona Kołłątaja, i takich jak Komisja Edukacji Narodowej, w wieku naszpikowania Kościoła w Polsce cynicznymi i rozwiązłymi karierowiczami, delegatami, a nawet agentami możnych klanów arystokratycznych, w wieku kasaty zakonu Jezuitów i następującej po niej grabieży mienia po-jezuickiego, w której pierwszoplanową rolę odegrał taki właśnie delegat klanu Massalskich, Biskup wileński, Ignacy Jakub Massalski.

Romantyczna, jakoby radziwiłłowska, „legenda” Ostrobramskiego Obrazu jest zatem czymś więcej. Jest to zgrabnie zaprojektowana, niby romantyczna propaganda, która być może miała służyć interesom klanu Radziwiłłów w XVIII w., a teraz funkcjonuje jako mem, jako subtelne popchnięcie umysłu zbliżającego się do Matki Miłosierdzia w kierunku fałszywej historii, sentymentalnej tylko na powierzchni, pod spodem kryjącej kłębowisko dziwacznych, neopogańskich sugestii, apologii conajmniej frywolności i pamięć o XVIII-wiecznych mafijnych układach. Jest wielkim nadużyciem nazywanie tego kłamstwa legendą. Również z racji przytoczonych przez dr Skdrulika na wstępie jego rozprawy. Używa on wciąż słowa „legenda”, ale jest jasne, że pisze o akcji propagandowej, o brutalnej, socjalistycznej indoktrynacji: „Nawskroś laicka i elementami poganizmu przesiąknięta cześć dla Patronki narodu z Ostrej Bramy przenika do inteligencji katolickiej i uzewnętrznia się w artykułach, broszurach i rozprawach. ... Nowe dodatki wniesione do starej opowieści powstały nie tylko poza nawiasem pobożności chrześcijańskiej, ale ujawniają cechy wręcz wrogie Wierze. ... Inteligencja (polska inteligencja lat 20-tych ubiegłego wieku), zaabsorbowana wyłącznie legendą, a raczej jej najnowszymi dodatkami, nie wnikająca głębiej w istotę czci i plastycznych przedstawień Bogarodzicy, zagubiła całkowicie świadomość treści obrazu, a tym samym zmąciła swe pojęcia i wyobrażenia o łączności wizerunku z wykładem mariologii.” W ten sposób odnosi się on do rewelacji Limanowskiego, Śledziewskiego, Kłosa i do strumienia „natchnionej” fikcji literackiej produkowanej w latach 20-tych  przez p. Wieloposką.

No cóż, wróble muszą ćwierkać. Taka ich natura.

Deesis wileńska z klasztoru OO. Karmelitów zachowała się tylko w jednej swej części, w obrazie Matki Miłosierdzia, która została umieszczona w Ostrej Brami. Ikona Zbawiciela, Syna Maryi zaginęła. A jednak w końcu odnalazła się i to w sposób, którego nikt nie byłby w stanie przewidzieć. Została odnowiona przez wizję, którą Zbawiciel nakazał św. Faustynie odmalować jako obraz „Jezu, ufam Tobie”.

Co w święto Św. Ojca Pio własnoręcznie spisałem - Magazynier



tagi: propaganda  historia  wiara  wilno  sztuka 

Magazynier
23 września 2017 20:44
8     3731    2 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Magazynier @Magazynier
24 września 2017 14:06

Pani marianno, niech pani zajrzy do poczty wewnętrznej.

zaloguj się by móc komentować

Rozalia @Magazynier
24 września 2017 14:19

Zdumiewające podobieństwo twarzy Matki i Syna. Dostrzec to mógł wrażliwy człowiek,  który podczas pielgrzymki miał czas na kontenplacje i dwa obrazy obok.

W podobieństwie Jezusa Milosiernego pędzla Kazimirowskiego, jest fenomen, który przypisywalabym raczej działaniu Ducha Świętego, a nie analizie intelektualnej. Kiedy mu Faustyna drobiazgowo opisywała jak ma wyglądać Zbawiciel na obrazie,  malarzowi zostawało raczej mało czasu na historyczno intelektualną rozbiórke dzieła. Tak myślę. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Rozalia 24 września 2017 14:19
24 września 2017 16:43

Historyczna rozbiórka nie była mu potrzebna, ale intelektualna i estetyczne owszem.Bo to jest część rzemiosła malarskiego. Że robił takie przygotowania, świadczy choćby fakt, iż korpus Zbawiciela na tym obrazie jest wzięty z proporcji ciała Bł. Sopoćki. Ks. Michał ubrany w ablę pozował mu do tego obrazu. Stąd mój wniosek, że mógł podobnie podejść do twarzy Zbawiciela. Mógł szukać modelu, który mógł okazać się bardziej niż oczywisty.  

zaloguj się by móc komentować

Rozalia @Magazynier 24 września 2017 16:43
24 września 2017 23:55

Pięknie mu wyszło,  a przypominając fakt podobieństwa twarzy Zbawiciela do wizerunku odbitego na Całunie turynskim i chuście z Monopello, wprost nadzwyczajnie.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Rozalia 24 września 2017 23:55
25 września 2017 05:50

Ale takie podobieństwo mniej więcej jest również na innych obrazach Jezusa Miłosiernego, autorstwa Chyły czy Ślendzińskiego. Podobieństwo do Najświętszego Oblicza z Całunu Turyńskiego jest raczej pośrednie. Po prostu te proporcje twarzy przeniknęły jakimiś drogami, być może przez własny ogląd Całunu ze strony ikonopisarzy, do sztuki religijnej, czyli malarskiego rzemiosła kościelnego. Od pewnego momentu, zdaje się od czasów cesarza Konstantyna, niech mnie poprawią historycy sztuki, utrwala się ikoniczny kanon Oblicza Zbawcy, który siłą rzeczy musi rzutować na kanon Oblicza Matki Najświętszej, ponieważ Syn jest po prostu podobny do swej Matki. Ja to widzę również w Ikonie jasnogórskiej. Tak więc ja uważam, że podobieństwo Jezusa Miłosiernego do Oblicza Turyńskiego wynika z podobieństwa do Oblicza Matki Bożej ostrobramskiej.   

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Magazynier
25 września 2017 10:40

Jeszcze znalazłem taki XVIII wieczny portret Radziwiłłówny. Być może to jest ten z Mankiewiczów na Polesiu, teraz jest podobno na Białorusi.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @Magazynier 25 września 2017 05:50
25 września 2017 10:42

Wszystko dobrze, tylko ten krakowski malarz to A. Hyła :).

.

 

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować