-

Magazynier : Sprawy zaściankowe, stare i nowe. Małżonek, nauczyciel akademicki.

Śmiertelni – niezwykła powieść historyczna Tomasza Greniucha

http://wydawnictwomiles.pl/produkt/smiertelni-historia-oparta-na-faktach/ 

Powieść Tomasza Greniucha Śmiertelni. Historia oparta na faktach to wydarzenie jedyne w swoim rodzaju. Na tle dramatycznych dziejów beskidzkiego NSZ-u pod dowództwem kpt. Hneryka Flamego "Bartka" autor opisuje w niej, z niezwykłą rzetelności i wyboraźnią, fascynującą i razem tragiczną historię Zdzisława Krausa "Andrusa", jednego z dwu dowodzących plutonem noszącym tę właśnie znamienną nazwę: Śmiertelni, plutonu zajmującego się rekwirowaniem mienia od kolaborantów, wzbogaconych na cudzej krzywdzie i wykonywaniem na nich wyroków. 

Pan Greniuch jest absolwentem opolskiego Instytutu Historii i doktorantem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, jest autorem ważnych publikacji: Król Podbeskidzia – biografia kpt. Henryka Flame ps. Bartek i Monografia Zgrupowania Oddziałów Narodowych Sił Zbrojnych ‘Bartek’ pod dowództwem Henryka Flame. Pracuje teraz nad książką doktroską: Chrystus za nas, my za Chrystusa – historia Zgrupowania Oddziałów Leśnych VII Okręgu NSZ. Jest też koordynatorem opolskiego oddziału Związku Żołnierzy i Przyjaciół NSZ działającego z ramienia Okręgu Śląskiego w Katowicach.

Rozdział XXX tej powieści opisuje najbardziej spektakularną akcję przeprowadzoną przez oddział Bartka: defiladę trzecio-majową zorganizowaną w Wiśle 3 maja 1946 r., efektem której była panika w śląskim dowództwie NKWD i KBW. Raporty, składane na ręce wysokich rangą oficerów sowieckich, mówiły o kilku tysiącach "bandytów" i o desancie polskich spadochroniarzy zrzuconych przez amerykańskie samoloty. 

Bartek nie mógł wymyśleć bardziej celnego ciosu. Defilady 3-majowa stała się manifestacją wolnościowych aspiracji Polaków. Jednak z powodu niebezpieczeństwa reakcji ze strony KBW i NKWD, było oczywistym, że wycieczkowicze korzystający z krótkiego świątecznego urolopu, powinni opuścić szlaki na Baranią i pozostać w bezpiecznym miejscu. Również w obawie przed donosicielami, żołnierze Bartka zgromadzili wszystkich turystów w schronisku. Po południu ruszyli ku Wiśle: 

"Podporucznik Ryś (Jan Przewoźnik) zorganizował ubezpieczoną kolumnę marszową. Ponad 70 żołnierzy szło po obu stronach drogi, zachowując odstęp dwóch, trzech metrów. W ten sposób kolumna rozciągała się na ponad sto metrów. Na czele jechał konno podporucznik Ryś i dopiero za nim, w odległości ponad 5 metrów, szła pierwsza dwójka ...  

Ppor. Jan Przwoźnik "Ryś", jedno z nielicznych zdjęć z 3-majowej defilady. (Zdjęcie udostępnione przez p. Greniucha)

"... Grupę marszową prowadził sierżant Wichura (później awansowany na podporucznika). ... Gdy partyzanci zbliżali się do pierwszych zabudowań, zaczęli sobie spontanicznie śpiewać 'Dolinami i wzgórzami'. 70 gardeł podchwyciło popularną przyśpiewkę partyzancką i było tak jak w utworze: Dolinami i wzgórzami niosła się bojowa pieśń. Szły oddziały partyzantów, aby opór wroga zgnieść ... Zbliżała się godzina 16. Maszerujących zaczęły obszczekiwać przydomowe psy. ... Paryzanci tymczasem nie przestwali śpiewać: Polska będzie tak jak była, wkrótce ujrzy cały świat, My za oręż pochwycimy, a zwycięstwo Bóg nam da ... Dopiero gdy ludzie zaczęli odróżniac naszywki z białym orłem w koronie na rękawach mundurów i lśniące na piersi ryngrafy, zorientowali się, kto nadchodzi do miasta. Początkowo gapie byli skonsternowani. Uczucie zmieszania przełamała dopiero młoda dziewczyna, która pierwszemu przechodzącemu obok jej gospodarstwa żołnierzowi wręczyła świeżo upieczone ciasto. ... Kolejni mieszkańcy mijanych zabudowań zaczęli obdarowywać partyzantów żywnością. ... Ryś nie spodziewał się takiego wybuchy  entuzjamu wśród mieszkańców ... O godz. 17 kolumna z pieśnią na ustach przeszła obok sklepu spółdzielczego (zamkniętego z racji święta państwowego) .... Do sklepu wdarła się wydzielona grupa wypadowa. Partyzanci zarekwirowali artykuły sporzywcze, za które zapłacili i pozostawili pokwitowanie ... Prowadzący kolumnę Ryś zarządził postój ... Ktoś podekscytowany krzyknął z okna, że w Krakowie doszło do rozruchów. Komuniści strzelają do robotników i studentów (wydarzenia autentyczne - przyp. magazynier). 'A więc zaczęło się' - pomyślał Andrus. ... Nagle szosa zadudniła. Wszyscy usłyszeli ryk motoru. Stara kobieta w kwiecistej chuście krzyknęła: - Kruca, to przeca tanki! Wysłali na nas tanki. Na szczęście zanim wybuchła ogólna panika, z naprzeciwka, z centrum miasta nadjechały odkryte ciężarówki wypełnione wczasowiczami. ... Była to wycieczka przemysłu górniczego z Katowic. Gdy Ryś wyjaśnił turystom, kim są i o co walczą, ludzie zaczęli im podawać czekoladę i owoce. Meżczyźnie ściskalki partyzantom dłonie. Co niektórzy, wbrew pozwoleniu Rysia, wyskoczyli z ciężarówek, żeby uściskać partyzantów i zbratać się z nimi. Wczasowicze pytali się, czy wybuchło powstanie i czy mają wracać do Katowic, bo niektórzy chętnie podejmą walkę. Rosły mężczyzna oświadczył nawet, że za okupacji był oficerem AK i w razie czego melduje się do służby ..."

Henryk Flame przeżył prawie wszystkich swoich żołnierzy. Albowiem duża ich część padła ofiarą prowokacji. Podstawiony agent UB, Henryk Wendrowski,  podający się za oficera NSZ o pseudonimie Lawina, zorganizował mistyfikację, fałszywy przerzut żołnierzy NSZ na Zachód, o czym Flame nie mógł być ostrzeżony z powodu zniszczenia siatki komunikacyjnej tej organizacji, a przede wszystkim z powodu dekonspiracji i aresztowania dowództwa. Celem tej akcji była fizyczna likwidacja beskidzkich żołnierzy, bez sądu, bez wyroku. Był to brutalny, ubecki mord. We wrześniu 1946, ok. 170 żołnierzy zgrupowania „Bartka” zostało przewiezionych na Opolszczyznę, pod Barut i Stary Grodków, skąd rzekomo miały ich zabrać amerykańskie samoloty. W rzeczywistości chaty i budynki, w których mieli odpocząć w oczekiwaniu na transport, zostały w nocy otoczone przez KBW i ostrzelane. Nikt z nich nie wyszedł z tej obławy żywy. Pewna stodoła, w której nocowali żołnierze została wysadzona w powietrze. Odnalezione niedawno szczątki tych eneszetowców, były potwornie zmasakrowane, porozrywane … Gdy odkrył całą intrygę, Henryk Flame przeżył załamanie moralne. Obwiniał siebie o naiwność, o tragiczny los swoich żołnierzy. Jego oddział był stopniowo dziesiątkowany przez akcje KBW. W końcu Flame rozwiązał swój oddział i skorzystał z amnestii w lutym 1947 r. Kilka miesięcy później dosięgło go skrytobójstwo. 1 grudnia 1947 r. został zamordowany niespodziewaną serią od tyłu na weselu znajomego.

Chłopcy z plutonu Śmiertelnych nie podzielili losu swoich kolegów. Ich zadaniem była ochrona samego kpt. Bartka, a także akcje rekwiracji i wymierzanie wyroków kolaborantom. Pozostali z kapitanem, który miał ostatni zejść z pokładu. Wstrząsająca jest wymowa owej nazwy, którą przyjęli: Śmiertelni. Przebijają z niej głęboka pokora i realizm. Śmiertelni. Zatrzymajmy na chwilę to słowo w swoim umyśle. Zobaczmy je w kontekście całej tragicznej sytuacji tych młodych ludzi.

Dowódcą plutonu był ppor. Józef Kołodziej „Wichura” (najpierw sierżant i szkoleniowiec, doskonle przygotowany do tego zadania przez przymusowe wcielenie do Wermachtu) i Zdzisław Kraus „Andrus”. Wichura został aresztowany wskutek innej prowokacji tego samego, rzekomego oficera NSZ i stracony w sylwestra 1946 r. Andrus w maju 1947 r. Obaj pozostawili za sobą żony, również aresztowane i osądzone, i dzieci, urodzone w więzieniu.

Historia żołnierzy Bartka mówi sama za siebie. Przemawia do nas z niebywałą mocą własnego świadectwa. Zasługa pana Greniucha to umiejętna, prawdziwie twórcza, trzymająca w napięciu kompozycja faktów. Lecz nie tylko. Jego powieść to połączenie rzetelnej historiografii z dramatycznym odtworzeniem przeżyć głównych postaci, przede wszystkim Andrusa.

W zasadzie opis defilady w Wiśle starczyłby za wprowadzenie w atmosferę i narrację tej powieści, ale warto przytoczyć przynajmniej jeszcze dwa dwa fragmenty. 

Służba Andrusa w oddziale Bartka zaczyna się od próby rozbicia go przez KBW doporowadzonym do jego górskiej kawtery przez zdrajcę, który ginie w czasie akcji. Po śmierci kolaboranta, Andrus rozmyśla nad swoją sytuacją:

„’Skoro my jesteśmy na górze, to kto jest na dole? Z kim przyjdzie nam wkrótce walczyć?’ Wciąż miał przed oczami zmasakrowne ciało Apacza (zdrajcy). Ledwie kilka dni wcześniej przysięgał na wierność niepodległej Polsce. ‘Dla jakiej Polski on walczył? Za jaką Polskę poległ? Dla jakiej Polski zdradził?’ Czuł, jak gorączkowe myśli od środka rozpalają mu czaszkę. Miał dopiero 20 lat. Chłopcy w jego wieku powinni myśleć o innych sprawach, bardziej przyziemnych. Tymczasem Andrus, odkąd pamiętał, myślał zawsze o niepodległej. Marzył o niej, jak się marzy o niedostępnej piękności. Jak widać – nie on jeden. Jego pokolenie już na zawsze zapisze się jako pokolenie marzycieli. Nowa generacja powstańców. Ale tym razem się uda. Na wiosnę przyjdą Amerykanie i Brygda Świętokrzyska. W strefie zachodniej budują Polski Korpus NSZ-etu. Skończy się sowiecka okupacja.”

Po kolejnej akcji KBW, szeroko zakrojonej obławie, kiedy żołnierzom NSZ-u udaje się wyrwać z okrążenia, kiedu już znajdują nową kryjówke, po zaleczeniu ran i przegrupowaniu, kpt. Bartek wysyła swoich żołnierzy na odpoczynek. Andrus z Bajanem udają się do Czechowic, do swoich rodzin, papierami rzekomych poborowych Ludowego Wojska Polskiego na urlopie. Ich oczami oglądamy dworzec, obraz którego streszcza powojenną katastrofę:

„Przed budynkiem kłębił się szary tłum ludzi. Partyzanci nie musieli się przepychać pomiędzy nimi, żeby dostać się na peron. Uderzył ich przykry zapach – odór wielodniowego potu i przetrawionego alkoholu. Andrus powstrzymywał się, by nie patrzeć na twarze tych ludzi. Nie, nie chodziło mu o to, że ktoś go rozpozna. W większości byli to przecież przyjezdni repatrianci. Po prostu nie mógł wytrzymać widoku smutnych twarzy i pustych wejrzeń. Każdy partyzant, każdy leśny żołnierz miał w oczach iskrę. Wolę działania. Nadzieję. Andrus nie potrafił tego dokładnie nazwać. Ale nadzieja była tu chyba najodpowiedniejszym słowem. Żołnierze NSZ-u mieli w sobie nadzieję. Ci ludzie byli jej pozbawieniu. Wojna zabrała im domy, a komunizm zabrał im nadzieję. … Repatrianci ... Tak komunistyczna propaganda nazwała tych, którym zabrano wszystko, załadowano do bydlęcych wagonów i wywieziono w nieznane. Były to właśnie koczujące na peronach i bocznicach rodziny. ... Po drugiej stronie peronu stali zdystansowani londyńczycy, andersowcy i makowcy. Sztywni panowie w angielskich uniformach. Buńczucznie wypinający pierś jak do medali, na które liczyli ze strony ‘wolnej’ Ojczyzny. Prędzej będą wypinać pierś do luf plutonu egzekucyjnego. To jedyna ‘wdzięczność’, na jaką było stać ‘nową’ ojczyznę.

 



tagi: nkwd  ub  henryk flame bartek  nsz  beskid żywiecki  kbw 

Magazynier
3 kwietnia 2018 21:52
10     1887    4 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Magazynier @Magazynier
3 kwietnia 2018 21:53

Odpowiedzi na komentarze jutro wieczorem. Podróż.

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @Magazynier
4 kwietnia 2018 00:59

A mnie się podobała najbardziej: czapka polowa wz. ????

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-osiejuk @Magazynier
4 kwietnia 2018 10:52

Drogo Wacku! Przy całym moim dla Ciebie szacunku, tymi "niezamężnymi panami" i ich "zadzierzgniętymi romansami" dałeś czadu.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @krzysztof-osiejuk 4 kwietnia 2018 10:52
4 kwietnia 2018 21:16

Trudno się mówi. Na przyszłość odczekam z jeden dzień, żeby nabrać dystansu. W sumie to tylko "ledwo zadzięrzgnięte romanse". Za to dziś dodałem kolejny cytat z książki Greniucha. Ważny.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @MarekBielany 4 kwietnia 2018 00:59
4 kwietnia 2018 21:17

Ale ja nic o czapce nie pisałem. Aha że pan czytał tę książkę i widział zdjęcia? Ok. Dla mnie szturmowiec. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @krzysztof-osiejuk 4 kwietnia 2018 10:52
4 kwietnia 2018 21:18

No dobra. To może to zaraz ocenzuruję. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @krzysztof-osiejuk 4 kwietnia 2018 10:52
4 kwietnia 2018 21:30

Drogi Krzysztofie, po pierwsze dziekuję ci za uważną lekturę mojego tekstu. Po drugie przy całym moim szacunku dla ciebie, nie mogę się z tobą zgodzić. Po przeczytaniu ponownym rzeczonego fragmentu, choć co prawda jednorazowym, odnoszę wrażenie, że "niezamężne niewiasty" jak i "świeżo zadzierzgnięte romanse" są jak najbardziej umotywowane pierwszym akapitem o ptaszkach, kwiatkach i drzewach na wiosnę, i o głodzie życia. Nie cenzuruję zatem tego fragmentu, choćby i mieliby mnie obrzucić pomidorami moi czytelnicy. Być może nie potrafię nabrać dystansu do mojego tekstu. 

Czy może chodzi ci o obciach w postaci staromodnego słówka "panny" na dodatek "niezamężne"? Tam są "niewiasty" a nie "panny". Ale to chyba jeszcze gorzej. Albo czy może "zadzierzgnięty" jest zbyt technicznym słówkiem i nie pasuje do "romansu"? Być może. Ale zostawiam, jak jest. 

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-osiejuk @Magazynier 4 kwietnia 2018 21:30
4 kwietnia 2018 23:05

Drogi Wacku! Z bólem serca stwierdzam że jesteś słabo przytomny. Ja Ci nie zwracałem uwagi na niezamężne panny, lecz na niezamężnych panów. Inna sprawa,  że ja się ograniczyłem do jednego drobnego fragmentu z dobroci serca.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Magazynier
4 kwietnia 2018 23:16

Nieprzytomność jak ciemna cholera. Dzięki. Poprawiłem tych niezamężnych panów. 

Z dobroci serca, jeśli oczywiście masz ochotę i czas, przejedź się po całym tekście. Albo dobra. Jutro go znowu przeczytam. Pośpiech i zmęczenie. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @krzysztof-osiejuk 4 kwietnia 2018 23:05
5 kwietnia 2018 00:36

Ok. Dzięki, Krzysztofie, za uprzytomnienie mi mankamentów tego tekstu. Grafomanii mówimy zdecydowane nie. Na lepsze czasy zostawiam udoskonalenie tej etiudy.

@ Wszystkim dziękuję za wyrozumiałość.  

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować