P. Szydło zaprzeczyła, że wypowiedź Prezydenta z Leżajska (11.09.2018) dotyczyła Unii Europejskiej („... ktoś wreszcie myślał o obywatelach [w czasie sprawowanie władzy przez PiS – magaz.], a nie tylko o swoich sprawach czy jakiejś wyimaginowanej wspólnocie, z której dla nas niewiele wynika ...”), P. Morawiecki skrytykował Prezydenta, zaś P. Andrzej Duda powiedział to, co powiedział. I to, co powiedział mnie bardzo się podoba. Podoba mi się również fakt obecności Prezydenta w Leżajsku, miejscowości malowniczej acz leżącej z dala od głównych szlaków medialnych i politycznych. Słowa Andrzej Dudy podobają mi się zwłaszcza, że jednak dotyczą, choć może przez ogródek, Unii Europejskiej. Tydzień po (17.09) Unia wierzgnęła i wykluczyła polską Krajową Radę Sądownictwa z Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa (European Networks of Councils for the Judiciary ). Oczywiście, przesadą byłoby twierdzenie, że była to bezpośrednia reakcja na słowa Prezydenta. Ten proces trwa już od wielu miesięcy. Ponad tydzień temu Europejska Sieć Rad Sądownictwa zebrała się w sprawie polskiej KRS, zaś tydzień temu, zdaje się dokładnie wtedy, kiedy Prezydent przemawiał w Leżajsku, ESRS (ale skrót, ale skojarzenia – SR, czyli rosyjscy Socjaliści-Rewolucjoniści, organizacja ściśle terrorystyczna) (ENCJ) przegłosowała wykluczenie polskiej KRS ze swojej organizacji. Nie jestem specjalistą w tej dziedzinie ale mam wrażenie, że KRS wraz ze swoim prezydium wiele na tym nie straciła. Nadto to chyba właśnie sekowanie polskich instytucji ze strony unijnych zainspirowało tę właśnie wypowiedź Prezydenta:

„Uczynimy wszystko, żebyście państwo mieli przekonanie, kiedy będą się kończyły nasze kadencje, że zrobiono w tym czasie wiele rzeczy, że zrealizowano zobowiązania wyborcze, że ktoś wreszcie myślał o obywatelach, a nie tylko o swoich sprawach czy jakiejś wyimaginowanej wspólnocie, z której dla nas niewiele wynika. Wspólnota jest dla nas potrzebna tutaj w Polsce. Nasza. Własna. Skupiona na naszych sprawach, bo one są dla nas najważniejsze. Kiedy one zostaną rozwiązane, będziemy się zajmowali sprawami europejskimi. A na razie niech nas zostawią w spokoju i pozwolą nam naprawić Polskę, bo to jest najważniejsze. Wierzę w to, że takie jest oczekiwanie większości obywateli w Polsce, zdecydowanej większości – mówił Duda, dodając - Mamy prawo mieć swoje oczekiwania wobec Europy, która nas zostawiła w 1945 roku na pastwę Rosjan.” (https://wiadomosci.radiozet.pl/Polska/Duda-krytykuje-UE.-Na-Twitterze-mocne-komentarze-dot.-slow-prezydenta)

Rzecz jasna słowa to słowa. Liczą się czyny. I czyny potwierdzające te słowa miały miejsce. Nie na taką skalą o jakiej byśmy marzyli, ale jednak były. Np. zmiany dotyczące Trybunału Konstytucyjnego i KRS. Nadto słowa te, wypowiedziane przez naszego Prezydenta w Leżajsku, mają wagę czynu, pokazują albowiem jego normalność i ... nieprzewidywalność. Jak to możliwe, by nieprzewidywalność była normalna? Ano tak to. Jest to albowiem rozumna nieprzewidywalność, czyli niepodatność na kontrolę propagandową, na presję możnych a zaczadzonych. Jest to zatem samodzielność, oczywiście względna, jak w przypadku każdego z nas, a tym bardziej polityka, ale jest. I jako taka, jako realna, jest bardzo dobrym znakiem.  

Wiem, że ten tytuł brzmi jak złośliwość wobec Prezydenta czy Jarosława Kaczyńskiego, dla którego Andrzej Duda jest najlepszym kandydatem na prezydenta z ramienia PiS. Za to wrażenie złośliwości wobec nich przepraszam. Bo szczerze mówiąc, oprócz zwrócenia na uwagi na mój tekst, chodzi mi o złośliwość wobec dziennikarzy, którzy snują spekulacje na temat wycofania się Andrzeja Dudy ze współpracy z PiS i kandydowania na prezydenta. Są to wieści dziwnej treści rodem z Krytyki Politycznej, Wyborczej lub urbanowskiego Nie. Całe nasze dotychczasowe doświadczenie z PiSem i z Andrzejem Dudą mówi nam, że musiałoby wydarzyć bardzo wiele i to czegoś bardzo złego, znacznie gorszego niż do tej pory, żeby doszło do takiego rozwodu i takiego, iście balcerowiczowskiego, wychłodzenia tej dynamiki, którą obserwujemy od 3 lat. Dynamika ta ma swoje ograniczenia. Inaczej być nie może w obecnych okolicznościach mafijnych i medialnych z jednej strony, a z drugiej w bieżących okolicznośiach moralnych i intelektualnych.

Teraz o Waszyngtonie.

Obejrzałem wspólną konferencję Trumpa i Dudy w Youtubie z niewielkim 5 minutowym opóźnieniem na Fox News:

 

https://youtu.be/MMmWaI4Uj7M

Podobała mi się ale bez ekstazy. Dlaczego? Bo sukces polskiego Prezydenta, ów szczyt polsko-amerykański nie daje łatwo przełożyć się na na język komunikacji medialnej. Nie koniecznie zgadzam się z Michałem Likowskim, ekspertem wojskowym, który miał rzec, iż porozumienie o zakupie amerykańskich systemów rakietowych "trzeba traktować w kategoriach klęski naszej zbrojeniówki".  Chodzi o to, że "z ponad 8 mld zł wydanych na rakiety polski przemysł nie dostanie nic" (https://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/duda-modernizacja-amerykanskie-bazy-homar,35,0,2416163.html). Jednak jest to sprzęt znacznie lepszy niż ten który nasz przemysł mógłby wyprodukować. Oczywiście lepiej, byśmy rozwijali nasz potencjał techniczny. Ale do tego potrzebny jest dostęp do zaawansowanych technologii np. amerykańskich. Z tym związany jest również fakt, że przestarzałe i skomplikowane w obsłudze F-16 powinny być zastąpione przez np. F-35. Wygląda na to, że o tym nasz Prezydent nie rozmawiał z Donaldem Trumpem. A szkoda.

Z pewnością nic na to na razie poradzić nie możemy. Ale dla mnie jest to lekcja cierpliwości i pokory. Wcześniej przeleciałem cały serwis Fox News popołudniowy i wieczorny, kilka godzin gadania, oczywiście na wyrywki. No i zobaczyłem i wywnioskowałem: Andrzej Duda zdobył czwarte miejsce w wyścigu medialnym. Wyprzedziła go dęta afera wytoczona przez Demokratów kandydatowi Trumpa na sędziego Sądu Najwyższego, Brettowi Kavanaugh, który, według dawnej jego koleżanki ze szkoły średniej, próbował ją wykorzystać seksualnie, przypomniała sobie po 36 latach. To jest pierwsze miejsce w rajdzie safari american media. Drugie do odtajnienie dokumentów FBI w sprawie rosyjskiej infiltracji kampanii prezydenckiej Trumpa, decyzja podjęta przez samego Prezydenta USA, niezłe posunięcie, karciane „sprawdzam”. FBI i Demokraci już się zaczynają migać. Trzecie miejsce, co całkowicie zrozumiałe, to skutki huraganu „Florencja” w Karolinie Pn (szkoda że nie „Wenecja”). Fox News od strony komentarzy całkowicie zignorował wizytę naszego Prezydenta. No tak, możemy powiedzieć, że bardzo słusznie Amerykanie są zainteresowani własnymi sprawami. Ich własny rynek jest największym rynkiem i pod względem popytu jaki i podaży. Nadto za prof. Chodakiewiczem możemy pocieszać się, że jest to sojusznik infantylny i jednocześnie podkreślić, że słowo sojusznik nie oznacza przyjaciela (choć Polska ma przyjaciół w Stanach, pośród wielu podmiotów tworzących tę złożoną strukturę polityczną, jak np. Polonia i fakcja gen. Hodgesa wspominanego przez prof. Chodakiewicza - dopisuję ten nawias 23 09 zainspirowany tekstem p. Osiejuka "O Polsce, która nigdy nie zapomniała"). Ale z drugiej strony możemy zapytać się, czy Amerykanie nie mają w Europie żadnych interesów. Mają, ale zdaje się że już je załatwili. Nasz Prezydent zadeklarował, że zabuli z naszego budżetu ciężką kasę za amerykańskie wojska w Polsce. No to co tu komentować? Interes załatwiony. Co innego najazd z przeszłości czyli  #Metoo przeciw prezydenckiemu kandydatowi do Sądu Najwyższego. Sprawa tak zamotana i zmanipulowana, że można gadać o niej 24 h na dobę. Nie znam się na zwyczajach dyplomatycznych, ale połowa pytań na press konferencji zadawana Trumpowi dotyczyła tych właśnie bieżących afer amerykańskich. 

Przy tej okazji (dopisuję ten akapit 19 09) Trump wypunktował Demokratów aż miło. Powiedział, że są dobrzy, ale w obstrukcji i oporze, biernym oporze. Dodałbym również, że w manipulacji. Choć w zasadzie sprawa sędziego Kavanaugh jest tak ewidentna, że tylko stan wzmożenia medialno-hormonalnego może usprawiedliwić te tzw. wątpliwości i współczucie wobec rzekomej jego ofiary sprzed 36 lat, i to ofiary nie gwałtu ale tylko próby uwiedzenia. Ale jak się okazuje w stan można wprawić całe tłumy, mocą herezji, która utrzymuje ich w jasnej pomroczności, w stanie pomieszania głosu namiętności i deficytów emocjonalnych z głosem sumienia. Jak popatrzeć na tę sprawę z boku, tak jak "komitecka obrona demokracji" w Polsce ze strony totalnej opozycji wydaje się czasem poprostu wręcz świadomym podkładaniem się PiSowi, tak samo ta afera, wraz z innymi inicjatywami koszerno-demokratycznymi, wygląda jak eleganckie podkładanie się Trumpowi. Prezydent USA wraz ze swoją świtą wychodzą tutaj albowiem na bohaterów bez skazy i męczenników świętej sprawy. No tak, plus dla Trumpa. Zarazam nasz Prezydent w tym momencie zszedł w szarą sferę cienia. Zdziwiłem się, ale nie tylko, również się wkurzyłem (koniec dopisku z 19 09). 

Obaj Prezydenci stwierdzili że Nord Stream jest zagrożeniem, w domyśle dla energetyki polskiej i dla dostaw gazu ze Stanów. Czyli hub budujemy i bierzemy jankeski gaz, po dobrej cenie, jak twierdzi Trump. Nadto amerykańska baza nazywać się ma „Fort Trump”. Fajny pomysł. Ale na marginesie, uważam, że bardziej dyplomatycznie i historycznie byłoby nazwać tę bazę „Fort Reagan”. Trumpowi by się to też spodobało i nie tylko jemu. Trump rzekł również, że „Bezpieczeństwo Polski jest dla mnie prawie tak ważne, jak dla prezydenta Dudy”. W sprawie zniesienia wiz dla Polaków powiedział: „Przyglądamy się temu bardzo poważnie”. Dobrze, że nie na serio. Ale co tam. Mr Trump, we are ready for the unexpected, jesteśmy gotowi na rzeczy niespodziewane. 

Tak oczywiście, nasz Prezydent ma rację, obecność silnej formacji militarnej odstrasza, hamuje plany ekspansji nie tylko militarnej, ale i ekonomicznej. I to samo robią Moskale, zastopowali polską ekspansję ekonomiczną na wschód. Nasz Prezydent i nasza klasa polityczna nic innego nie może uczynić jak tylko odpowiedzieć pięknym za nadobne. Więcej jeszcze, moskiewskie media prowadzą systematyczną kampanię propagandową dorabiającą nam Polakom gębę oszustów, zdrajców, antysemitów, cyników i bigotów i czego tam jeszcze nie. Nic tylko wygniatać takie paskudztwa jak wszy. Mam na myśli programy p. Sołowiowa, a zwłaszcza "gwiazdorskie" wypowiedzi niejakiego pana Kedmi'ego, jakoby Żyda moskiewskiego pochodzenia, czy może na odwrót. Kiedyś o nich napiszę, ale i tak państwo możecie sobie wklikać te nazwiska do youtuby i znajdziecie to, co trzeba. W tle oczywiście jest kampania wokół ustawy IPN, którą prof. Chodakiewicz nazwał koniem trojańskim. Według niego był to podstęp podsunięty Morawieckiemu i nam wszystkim w najgorszym możliwym momencie. Nadto amerykańską wyobraźnią rządzi Steven Spilberg i Tewje Bielski (odgrywany przez gwiazdę Hollywood Daniela Craige w filmie Opór Edwarda Zwicka), jakoby bohater żydowskiego ruchu oporu, w istocie złodziej i morderca bezbronnych mieszkaniców kresowych Naliboków (czego dokonał 8 maja 1943 wraz ze swymi towarzyszami z bandy oraz rosyjskimi spadochroniarzami). Cóż, mili państwo, coś trzeba będzie z tym zrobić. Coś więcej niż tylko doraźne interwencje, jakkolwiek ważne , dokonywane przez Redutę Dobrego Imienia (Polski) (http://www.anti-defamation.pl/rdiplad/category/aktualnosci/). Na PFN też liczyć za bardzo nie możemy ani. Trzeba będzie samodzielnie włączyć się w przygtowania do kolejnej wizyty naszego Prezydenta w Waszyngtonie. Zatem jak na razie my i Moskale jesteśmy sformatowani na amen. Nie ma mowy o żadnym wspólnym z nimi rynku. Bo właśnie rynek byłby tu najważniejszy.

Nie wiem, co miałby zrobić i powiedzieć nasz Prezydent, żeby było lepiej. Bo w zasadzie mam takie wrażenie, że to, co powiedział i zrobił, było zdeterminowane być może nawet dwa lata temu. Wielki plus dla niego, iż wykorzystał sprzyjające prądy, sympatię Trumpa dla Polski i faktycznych przyjaciół Polski z jego otoczenia dla amerykańsko-polskiego szczytu, jednak trzeba stwierdzić, że decyzje zapadły na długo przed tym spotkaniem i to chyba nie wszystkie w warszawskim pałacu prezydenckim. Znaczy to, że jeszcze nasze dzieci będą miały wiele do zrobienia w kwestii międzynarodowej i ekonomicznej pozycji naszej Ojczyzny. Taką wizytę i takie rozmowy na szczycie przygotowuje się latami. Sama wizyta to już formalność i spijanie śmietanki.

Rzecz jasna, Boża Opatrzność ma nieprzewidywalne poczucie humoru i potrafi załatwić nam nieprzewidywalne zmiany globalne. Ale normalna droga to krok za krokiem drogą krzyżową. W tych okolicznościach przyrody pozostaje nam częsty rachunek sumienia i to przed Sanctissimum oraz uważna lektura Biblioteki Historii Gospodarczej i dzieł z historią gospodarczą powiązanych, uważna, żmudna i do białego rana. Bo zdaje mi się, że takiej wiedzy brakuje naszej klasie politycznej. Również i mnie. Oprócz tego przed nami niemal jak bonus i kanikuła razem wzięte konferencja organizowana przez p. Maciejewskiego 8 grudnia, gdzieś w zaśnieżonej Wielkopolsce. A wcześniej promocja książki Szymona Modzelwskiego "Stalagmita" o brytyjskiej polityce międzynarodowej na przełomie XIX i XX wieku i jej powiązaniach z wybuchem I wojny światowej. Czekam zatem na informacje, gdzie, kiedy i za ile. Zrozumienie albowiem sytuacji w jakiej jestem/jesteśmy ma swoją wartość. Przekłada się bowiem na moje/nasze sprawy na moim/naszym rynku. 

Ps (23 09). Ponieważ tekst ów znalazł się pośród 2-tysięczników i liczę na kolejnych czytelników, wykorzystuję tę sytuację, dopisując coś, co przypomniałem sobie dopiero w dyskusji pod tym tekstem a umieściłem w tekście kolejnym http://magazynier.szkolanawigatorow.pl/zrywamy-stosunki-dyplomatyczne-z-usa-czyli-zdjecie-pozowane , który niniejszym reklamuję, mianowicie to, że Prezydent Trump rzekł w czasie wspólnego podsumowania amerykańsko-polskiego szczytu (w 42':53''):

https://youtu.be/MMmWaI4Uj7M

... wyraził coś, co jest jakimś światełkiem dla nas, również jako akt dobrej a sprawiedliwej woli z jego strony, mianowicie to, że bogate kraje sojusznicy Usa w Nato, nie wywiązują się z płatności za bazy amerykańskie, Polska natomiast, jako niezamożna, deklaruje gotowość płacenia dużych pieniędzy, dlatego postara się on, Trump, by ci którzy nie płacą, płacili nie tylko za amerykańskie wojska u siebie, ale i częściowo za te w Polsce. Wyraził to lakonicznie a nieśmiało w formie krótkiej frazy "shared burden" (ciężar wspólny, dzielony). No cóż, trzymamy zatem Prezydenta Trumpa za słowo, mając świadomość, że pośród wielu podmiotów działających w Stanach są przyjazne dla Polski i nieprzyjazne, oraz że przymuszenie europejskich a zamożnych uczestników NATO nie będzie łatwą sprawą. Ale Trump w tej odpowiedzi przypomina również, jak mu się udało narzucić cła na towary chińskie i przymusić Junckera, również za pomocą ceł, do obniżenia cen niemieckich samochodów w Stanach. 

 

---

tagi: polska  andrzej duda  usa  donald trump  unia europejska 

	Magazynier
	19 września 2018 00:40

84     3760    9 zaloguj sie by polubić