-

Magazynier : Sprawy zaściankowe, stare i nowe. Małżonek, nauczyciel akademicki.

15 sierpnia 1920. cz. 2. Objawy układów w polskim sztabie

Po zakończeniu bitwy Żeligowski zasięgnął informacji od szofera jednego z autobusów transportujących polskich piechurów w kierunku na Nieporęt: „że (14 sierpnia) skraj lasu naprzeciw Nieporętu został obsadzony przez sowiecki 241 Pułk Piechoty zaledwie kilkaset metrów od wsi. Główne siły poszły na Izabelin i Kąty Węgierskie. Żeligowski podkreślał: stąd aż do Warszawy nie mieliśmy żadnych umocnień a odległość w linii powietrznej wynosiła niespełna 14 km.” (Klimaszewski i Pakula, str. 249). Droga na Warszawę była broniona tylko i aż przez 10, 11 i 19 Dywizję Piechoty. 10 Dywizja była przydziałowym etatem gen. Żeligowskiego, komendę nad 11 i 19 otrzymała on na czas bitwy, na mocy rozkazu gen. Hallera i dowódcy 1 Armii gen. Latinika sformułowanego po naradzie sztabowej i wyznaczeniu głównego celu kontrnatarcia – na Radzymin. Żeligowski pisał później o swoim przekonaniu, że rozkaz ten wyznaczał tylko cel akcji, nie określał natomiast sposobu jej przeprowadzenia. Ale nie znam szczegółów tej narady. Uwzględniając krytykę jego poczynań ze strony ppłk Jacynika, wyznania Żeligowskiego przyjmuję z rezerwą. Haller i Latinik nakazywali rozpoczęcie kontrnatarcia natychmiast przez Rembelszczyznę. Żeligowski uważał, że lepszą porą będzie świt, zaś kierunek natarcia wg niego miał biec przez Wólkę Radzymińską. Wg Klimaszewskiego i Pakuli Latinik nie oponował. Jednak Haller tego samego dnia słał do dowódcy 28 i 29 Pułku Strzelców Kaniowskich, płk Thommego, rozkazy ostro krytykujące zwłokę w natarciu. Miał rację, gdyż tego samego dnia w nocy (godz. 21-23) polska piechota w dramatycznych okolicznościach broniła Nieporętu. Dopiero o godz. 23 przyjazd kilkunastu autobusów z 29 pułkiem piechoty pod dowództwem mjr Waltera rozstrzygnął bój na korzyść naszą. Por. Pełc z 3 batalionu 29 pułku notował, że po przyjeździe Hallera do Jabłonnej, gdzie stacjonował jego baon, okazało się, że „ktoś narobił świństwa – pojedziemy dziurę łatać” (Klimaszewski i Pakula, str. 242). „Ktoś” to w domyśle gen. Żeligowski. Haller słał wiadomości, podpisane nomen omen przez ppłk Włodzimierza Ostoję-Zagórskiego, w których gniewnie chłostał dowództwo 10 Dywizji i pozostałych podlegających 1 Armii: „Przekonałem się naocznie, że w niektórych oddziałach 1 armii kierownictwo daje dużo do życzenia. Głównie zaś punktualność w wykonaniu rozkazów okazała się wprost ironią.” (Klimaszewski i Pakula, str. 242) Mając szersze rozeznanie sytuacji niż Żeligowski, wierząc w skuteczność koncepcji gen. Rozwadowskiego, dotyczącej kontrataku znad Wieprza, Haller i Latinik dążyli do zegarmistrzowskiego wykonania swoich zadań. Perfekcja nie była tu możliwa do osiągnięcia, lecz nadmierna zwłoka mogła okazać się fatalna, wręcz tragiczna w skutkach. Tymczasem ex-carski rutyniarz, Żeligowski, wykazywała się dziwną opieszałością.

Pogonowski nie mógł nie wiedzieć o konflikcie między Hallerem i Latinikiem a Żeligowskim. Tym bardziej że Latinik korygował rozkazy wydawane mu przez Żeligowskiego. 14 sierpnia ppłk Thomme otrzymał rozkaz od Żeligowskiego przetransportowania autobusami 28 i 29 pułków Strzelców Kaniowskich do Nieporętu i ataku na Wólkę. 1 batalion Pogonowskiego miał być zabezpieczeniem od północnego-wschodu dla jednostek w Jabłonnej. 30 pułk miał być odwodem w Jabłonnej. Żeligowski odjechał do Strug by skontaktować się z dowództwem Dywizji Litewsko-Białoruskiej. Pogonowski ze swoim 1 batalionem znajdował się na drodze do Kątów Węgierskich, spotkał gen. Latinika, który zmienił rozkaz Żeligowskiego i nakazał mu natychmiastowy marsz w kierunku Pustelnika. Pogonowski oponował z racji wcześniejszego rozkazu Żeligowskiego oraz dlatego, że był przekonany że w Izabelinie i Aleksandrowie, a nawet w Kątach Węgierskich są już bolszewicy. Rosjanie istotnie byli już w okolicy Izabelina, ale chowali się w lasach, obawiając się polskiego ataku. Pogonowski w pierwszym odruchu nie posłuchał rozkazu Latiniki. Ale determinacja i pośpiech Latinika, wraz z jego wiedzą na temat korzystnej sytuacji w Kątach, wzbudziły wątpliwości w Pogonowskim. Wysłał por. Boskiego do Żeligowskiego. W Jabłonnej Żeligowski wysłuchał meldunku Boskiego i z charakterystycznym kresowym wdziękiem zapytał: „Nu, gdzie ja wam kazałem stać?”. Boski odpowiedział: „W Kątach Węgierskich”. „A gen. Latinik?” „W Pustelniku.” „Nu, to stańcie pośrodku” (Klimaszewski i Pakula, str. 242). Ironia, o której gniewnie pisał gen. Haller, miała wszelkie znamiona kpiny. Wyglądało na to, że Żeligowski ma dziwnie obojętny stosunek do rozkazów Hallera i Latinika i w zasadzie obojętny jest mu los jego podwładnych. Pogonowski musiał sam określić, gdzie znajduje się "środek". Przesunął swój batlion na wschód od Kątów, w rozwidleniu szos w na południe od Stanisławowa (i Aleksandrowa), ale nawiązał kontakt z piechotą w Pustelniku (pod Markami; dzisiejsza dzielnica Marek; inny Pustelnik znajduje się ok. 40 km od Kątów w powiacie wołomińskim i z pewnością nie o nim mówił Latinik w swoim rozkazie).

Dla Pogonowskiego musiał to być moment kryzysowy. Zorientował się, że Żeligowski kapituluje przed zwierzchnictwem Latinika, i że w zasadzie to raczej Latinik ma rację przynajmniej co do pośpiechu, ale z drugiej strony musi podporządkować się dziwnej, rutyniarskiej dekadencji Żeligowskiego. Jednak rozkazy jego przełożonego muszą być korygowane przez zdrowy rozsądek, intuicję i intencje Latinika. Nadto Pogonowski musiał wiedzieć również o rozkazie Hallera o natychmiastowym, nocnym ataku, jeszcze w nocy 14 sierpnia, na Wólkę Radzymińską. W efekcie wykonał rozkaz Żeligowskiego, ale zabrał się do niego z większą determinacją. Jakby przeczuwał, że powolność Żeligowskiego może być niebezpieczna dla obrony Warszawy. Rozkaz Żeligowskiego został uszczegółowiony przez dowódcę 28 pułku, ppłk Thommego, gdy okazało się że jest za mało autobusów (9), oraz że transport ten zająłby zbyt wiele czasu. Thomme zarządził by Pogonowski i jego batalion ruszył pieszo na Zamostki Wólczańskie. Wcześniej, o 23. 15, mjr Sobieszczak wskazywał, że batalion Pogonowskiego ma skręcić w drogę polową prowadzącą do Zamostków. W efekcie 1 batalion wyruszył między 2 a 3 godz. w nocy. I nie jest jasne, czy ta godzina była wybrana przez Thommego czy przez Pogonowskiego. Żeligowski zaś mówił o ataku o świcie. Do Zamostków Pogonowski dotarł przed świtem po 4 i wtedy rozpoczął wymianę strzałów z bolszewikami, nie z powodu rzekomej "samorzutności" jego akcji, ale dlatego, że oni tam po prostu już byli. Oczywiście, śmierć mogła go spotkać, gdziekolwiek, gdzie znajdował się wróg, o dowolnej porze.

Żeligowski zorientował się w końcu, iż jego dystans do bieżących wydarzeń może doprowadzić do utraty inicjatywy na polu walki i do klęski. Ok. 4 rozkazuje oddziałom ppłk Jacynika przyspieszenia marszu na Izabelin i Aleksandrowa, w efekcie na Wólkę (str. 288).  C.d.n.



tagi: bitwa warszawska  lucjan żeligowski  pogonowski  józef haller  latinik 

Magazynier
15 sierpnia 2020 17:39
2     1338    6 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

gabriel-maciejewski @Magazynier
16 sierpnia 2020 11:33

Wacek, weź trochę staranniej to pisz, bo w pewnym momencie tekst się zupelnie sypie. Kropki są tam gdzie powinny być przecinki itp. No i schowaj prosiaka za pomocą opcji moderacja komentarzy

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @gabriel-maciejewski 16 sierpnia 2020 11:33
16 sierpnia 2020 15:03

Myślałem że go schowałem. A on ciągle tu wisi. Kliknąłem moderację i zmieniłem go na niewidocznego. A on tu ciągle. Spróbuję jeszcze raz. 

Kropki i niepotrzebne zdania wykasowałem.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować