-

Magazynier : Sprawy zaściankowe, stare i nowe. Małżonek, nauczyciel akademicki.

Co to jest Moskwa czyli gen. Suchomlinow na Rivierze

Częściową odpowiedzią na tytułowe pytanie jest fragment z mojej książki Merkantylizm, ezoteryka i reformacja w XVI w. Chodzi o fragment, w którym cytuję dziwne słowach żony chana kazańskiego, coś w rodzaju proroctwa na temat Iwana Groźnego: "Urodził się wam władca o podwójnej liczbie zębów. Jednymi pożre nas (Tatarów), a drugimi was”. To "proroctwo" wynika ze świadomości osłabienia wpływów mongolskich w grze o dominację nad ogromnym obszarem wschodnich przepływów towarów i pieniądza, w skrócie nad rynkiem czarnomorskim i dalekowschodnim. Ponieważ Wasyl III nie zdobył przewagi nad udzielnymi książętami ruskimi i chanatami mongolskimi, zadanie to przypadnie jego dziedzicowi. Jego spadkobierca będzie przedmiotem uwagi ówczesnych mocarstw. Jest tak dlatego, że:

"... w XVI w. wciąż trwają przetargi, co do podziału wschodnich wpływów między Turcją, Wenecją a Cesarstwem Habsburgów, Genuą, Hanzą i Anglią. W te nieustające „negocjacje” w języku faktów dokonanych i komunikatów propagandowych, wpisuje się kwestia schedy po fasadowym absolutyzmie bizantyjskim, schedy przeznaczonej najwyraźniej dla nowego księcia Moskwy, kreowanej na tzw. „trzeci Rzym”. Fikcyjna w zasadzie rola władcy „trzeciego Rzymu” nie może wróżyć poddanym Iwana IV niczego dobrego. Książę Moskwy będzie aspirować do niej na drodze bezlitosnego drenażu zasobów swych poddanych. Wprowadzi przymus fiskalny i drakońskie metody sprawowania władzy. To jest ów „drugi rząd zębów” dziedzica Wasyla III. Tak jak dewastacja obszaru podległego Moskwie, zwycięstwo nad spadkobiercami Złotej Ordy, ów „pierwszy rząd zębów” Iwana, jest tylko nieuniknioną konsekwencją wytypowania Moskwy na fasadę i zwornik targów między globalnymi potęgami."

Szerszy opis tego czym była Moskwa podaje p. Maciejewski w swoim niedawnym felietonie http://gabriel-maciejewski.szkolanawigatorow.pl/koniec-pojednania-z-niemcami:

Rosja jest terenem eksploatacji przez organizacje finansowe, które by móc w ogóle penetrować teren Rosji, muszą nauczyć miejscowych dzikusów, podstawowych czynności. A także w coś ich przebrać, żeby nie prezentowali się jak stado bydła na tle przybyszów.

Rosja Końca XV wieku i początku wieku XVI jest funkcją polityki Cesarstwa czyli de facto banków Augsburga. To Fuggerowie sfinansowali armię moskiewską, która została rozbita pod Orszą.

Rosja końca XVI wieku jest funkcją polityki Londynu i Kompanii Moskiewskiej.

Rosja drugiej połowy XVII i pierwszej połowy XVIII wieku jest funkcją polityki banków Amsterdamu. Po wstąpieniu na tron Piotra III i Katarzyny II, staje się funkcją polityki Prus. I ten sojusz się utrwala, albowiem jego gwarantem jest trup Rzeczpospolitej.

Zatem Moskowia była zasobem przetargowym między mocarstwami w XV i XVI w. tzw. trzecim Rzymem, terenem eksploatacji, funkcją polityki Londynu a potem Amsterdamu, a potem Prus. 

Ale odpowiedzi te są nie pełne, mówią bowiem o tym, czym Moskwa była. Zatem czym Moskowia jest dzisiaj? Nadal aktywny jest jakiś wspólny mianownik jej dawnych funkcji, coś związanego z jej naturą jako terenem eksploatacji ze strony organizacji merkantylnych.

Ale to nie wszystko. Jest jeszcze coś, co potencjalnie było zawsze. Zaczęło ujawniać się jednak wraz z europejskim tournée Piotra I za kredytami i gwarancjami, nazwanym przez Jacka Drobnego „wyjazdem integracyjnym Ilii Muromca” w artkule pod tym samym tytułem. Przybrało zaś ostateczną formę moskiewskiego kultu cargo, kultu niemieckiej technologii, holenderskich pożyczek, włoskiego krawiectwa i francuskich perfum. Oczywiście kreml dzisiaj to zimni profesjonaliści, którzy rozpracowali zachodnich odbiorców syberyjskiego gazu i ropy. Ale dewizy z tych wielkich merkantylnych interesów, jak widzimy, nie całe przeznaczone są na modernizację armii czy nawet na propagandę, w której Moskwa niby bryluje. Fundusze te wracają w sumie na zachód w postaci luksusowych jachtów, apartamentów, konsumpcji zachodniego luksusu i wypraw rosyjskich oligarchów i dygnitarzy na Cypr i Rivierę. Jest to praktyka typowa dla moskiewskiej elity począwszy od XIX w.

W tym momencie możemy wprowadzić na scenę gen. Suchomlinowa, historyczną postać,  rodowitego Kijowianina, głównodowodzącego kijowskim okręgiem wojskowy i razem kijowskiego generała gubernatora, zaufanego Mikołaja II, zapiekłego przeciwnika antysemickiej Czarnej Sotni, postać wspaniale odmalowaną przez Mackiewicza w powieściSprawa pułkownika Miasojedowa (1962). Tytułowy Miasojedow to również postać autentyczna, ostatecznie skazany na karę śmierci za rzekomą współpracę z niemieckim wywiadem. Suchomlinow to przełożony Miasojedowa, broniący go do ostatniego momentu. W swojej powieści Mackiewicz wiernie trzyma się faktów, pozostawia sobie niewielki margines interpretacji. Jest wierny faktom również, kiedy zdradza pewien sekret Suchomlinowa, mianowicie wielki sentyment do francuskiej Riviery, jego namiętną fascynację lazurowym wybrzeżem. Z drugiej strony zdradza też sekret francuskiego establishmentu III Republiki: „W Cap d'Adge mówiono o nim en prince Russe. Francuzi wyróżniali się specyficznym prowincjonalizmem zrodzonym, jak każdy, z ignorancji i zarozumialstwa, ale prowincjonalizmem wielkiego świata. Po cóż mieli wiedzieć cośkolwiek o innych albo zwiedzać inne kraje, skoro do nich zjeżdżano ze wszystkich krańców, aby podziwiać Francję. Stąd poczucie wyższości a pogarda dla cudzoziemców mniej zasobnych w gotówkę. Ale wobec Suchomlinowa okazywali szacunek z przymieszką tego trochę przymilnego podziwu, jaki obywatele Republiki mają zazwyczaj dla przedstawicieli obcych monarchii.”

Cztery zdania. Mistrzowskie. I cały plik zakamuflowanych spraw, które Mackiewicz przeczuwa i tych których nie jest świadomy. Po pierwsze Riviera to część Okcytanii, ojczyzny francuskich, pardon, okcytańskich, czyli również genueńskich i florenckich interesów w Maghrebie i na bliskim wschodzie, jak nas przekonuje Gabriel Maciejewski w Kredycie i wojnie, interesów okcytańsko-islamsko-żydowskich. Natury tych interesów Mackiewicz chyba raczej nie do końca jest przytomny. Ale to nie szkodzi. Wystarczy że ma tę intuicję.

Po drugie „Francuzi” z południa nigdy nie mieli szacunku dla żadnej monarchii poczynając od własnych, a raczej od frankońskich dynastii Karolingów i Kapetyngów, w zasadzie obcych im. Monarchowie mogli być przedmiotem ich zainteresowania, o ile oferowali dobry interes np. tekstylny albo barwierski, albo jakiś zysk z handlu żywym towarem. Co do interesowności Okcytańczyków, to sądzę, że Mackiewicz zdaje sobie z niej sprawę. Ale nie pisze o niej wprost. Ma nadzieję bowiem że powieść wejdzie na rynek zachodni. Stąd również umiejętnie balansuje między mitem rosyjskiej duszy a prawdą o jej pustce, o nieprawdopodobnej degrengoladzie życia publicznego w Rosji. 

Po trzecie okcytańskich duch stał się powszechny w całym francuskojęzycznym imperium. Niezauważalnie wszyscy Francuzi przejęli okcytańską mentalność.

Po czwarte monarchia i arystokracja moskiewska od czasów rosyjskiej kampanii Bonapartego nie była zokcytaniałym Francuzom nigdy obca. Owszem była odległa, zniemczona, ale i razem mocą marketingu paryskiej świetności stanowiła wdzięczny przedmiot manipulacji.

Po piąte Suchomlinów jest eleganckim kijowianinem, arystokratą dworskim w pierwszym pokoleniu, ma klasę i poczucie honoru, ale jest dla Okcytańczyków tak czytelny jak pierwszy lepszy berberyjski przekupień z Tunisu. O osmańskim urzędniku nawet nie wspomnę. Suchomlinow jest znacznie bardziej kulturalny niż turecki wezyr, bardziej pokorny. Choć jest już spoganiały, to jednak jest to cywilizowane, kijowskie pogaństwo oparte na łacińskiej historiografii i klasycznej dyscyplinie. Pogańska pycha niemieckiej arystokracji, od prawiekiów satanistycznej, jest mu obca, w istotnych momentach pokazuje jedynie swoją dumę i lenistwo w sprawach wiary, od której odstręcza go sekciarski zabobon prawosławia. Na jego niemożność wiary nakłada się dobre wykształcenie i honorowy trening sumienia oraz ... niewyrażalne pragnienie doskonałości obecne w przywłaszczeniu sobie cudzej, niezwykle pięknej żony i w jego nałogowych eskapadach na Lazurowe wybrzeże. W sumie jest bardziej przewidywalny niż muzułmański dostojnik. I o to właśnie chodzi.

Moskwa w oczach dziewiętnasto- i dwudziesto-wiecznych Francuzów, ale także dzisiejszych, oznacza żer dla ich marketingu. Nieustający, wdzięczny żer. Dziś Moskwicini są przede wszystkim obsesyjnymi, nałogowymi konsumentami "niemieckiej" technologii, "holenderskich” pożyczek, włoskiego krawiectwa, francuskiego Lazurowego Wybrzeża, rozwiązłości, herezji i perfum. I tego arabskiego pejzażu Granady … 

Francuzi nigdy nie zrezygnują z interesów w Moskowii. Podobnie Niemcy. Podobnie Włosi i Węgrzy w istocie skorelowani z Włochami, z Wenecją. Moskwa nigdy nie zrezygnuje z uzależnienia od zachodniego cargo. Wielkie, czyli merkantylne interesy nie robi się albowiem z kimś mało interesującym jak np. włoscy ewangeliczni katolicy, czy narodowi hiszpańscy monarchiści czy polskije pany. Z nimi można robić interesy, ale jakieś drobne, w sam raz, żeby udowodnić sobie klasę i gest. Dlatego Niemiecka oligarchia, okcytańscy Genueńczycy i Florentczycy, oligarchia wenecka, i Francuzi, wszyscy oni mają swoje sposoby na wabienie Moskowii. Wszyscy oni importują tam swój marketing. Od wieków. Są albowiem nałogowcami wykorzystywania moskiewskiego kompleksu niższości, moskiewskiej pustki. Od wieków.



tagi: niemcy  francja  moskwa  kredyt i wojna  włochy  merkantylizm  sprawa pułkownika miasojedowa  okcytania 

Magazynier
9 kwietnia 2022 23:27
2     1849    19 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Globalny @Magazynier
11 kwietnia 2022 05:05

... daj im wieczne aspirowanie.

No i do tego mocny komentarz okołowyborczy we Francji.

Czyli tylko Anglikom nie imponuje ich pierwsza kolonia.

Reszta się ślini lazurowo.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Magazynier
11 kwietnia 2022 22:02

Na razie we Francji licytują się na surowe kiwanie palcem w bucie. Czy to się przełoży na konkret, zależy od ciśnienie północnoatlantyckiego.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować