Mezocyklon nad Golgotą i nad Polską
A raczej mowa tu o "mezocyklonie" w duszach ludzi porwanych przez jego wichry i prądy wstępujące. Nie ma jednak prądów wstępujących bez zstępujących, tych, które rzucają w dół i rozstrzaskują ciała i dusze o zeschłą ziemię. Tak działają tzw. "duchy powietrzne".
Przenośne znaczenie słowa mezocyklon ośmielam się zastąpić słowem „merkocyklon”. Co oznacza? To złożenie dwu słowów: merkator (kupiec) i cyklon. Merkantylność oznacza połączenie kupiectwa i polityki, oznacza ogromne zyski potrzebne do utrzymania dużych organizacji zarządzających znacznymi obszarami, zwanymi państwami. Co znaczy, że sama w sobie merkantylność nie jest złem. Wręcz przeciwnie jest czymś koniecznym. Ale cyklon w merkocyklonie oznacza wejście na wyższe obroty walki o władzę. Oznacza wprowadzenie merkantylności w obszar bezwzględności, brutalności i chamstwa. Dlatego u swoich źródeł merkocyklon jest zjawiskiem anty-duchowym. A wynika to z tego, że jest zaprzeczeniem faktycznej wolności duszy. Jest pożądaniem radykalnych zdolności sprawczych, dosłownie zdolności rewolucyjnych.
W książce Merkantylizm, ezoteryka i reformacja w XVI piszę o hermetyce, greckiej tradycji ezoterycznej rozwiniętej w III w. przed Chrystusem, która moc sprawczą uważała za najwyższy przymiot Boga. Mówiąc dokładniej, hermetyka stała się teologią merkocyklonu czyli teologią „dodanej” mocy sprawczej dopiero w II w. po Chrystusie, gdy elity greckie poczuły silną ideową konkurencję ze strony Kościoła i talmudyzmu. Do II w. n. e. heremtyka była po prostu praktyczną wiedzą zajmującą się metalami i barwnikami, czyli tym, co elicie władzy dawało ogromne zyski.
Gdy greccy i syryjscy książęta merkantylni zorientowali się, że zburzenie Jerozolimy w 70 r. n.e. nie zniszczyło konkurencyjnego handlu żydowskiego, dziwnym trafem hermetyka nabrała wymiaru teologicznego. Ale była to łże-teologia, bardzo płytka i naiwna. Pojawiły się w niej również objawy obrony przez teologią chrześcijańską w formie dziwacznego rozumienia Wcielenia Przedwiecznego Słowa jako aktu desperacji. Miłość przestała w niej być najwyższym atrybutem Boga. Została dosłownie sprowadzona tylko i wyłącznie do stosunku rozrodczego. Czymś znacznie wyższym, bo najważniejszym przymiotem Boga stała się wiedza i moc sprawcza. Moc sprawcza nie wynikająca z władzy ale z wiedzy, jakoby tajemnej. Ale najważniejsza rzecz, którą hermetyka oferuje możnym to wiedza materiałoznawcza. W tym znaczeniu pseudo-teologia hermetyki jest głosem spychanych coraz bardziej na margines spadkobierców merkantylnych czcicieli Baala z Tyru i Sydonu, i licznych punickich faktorii rozsianych na wybrzeżach Atlantyku i Morza Północnego. Te zaś po upadku ostatniego centrum kultu i dystrybucji, Kartaginy, muszą podjąć walkę o przetrwanie i zyskać przychylność lokalnych społeczność. Ale Punici-Fenicjanie nie mieli monopolu na merkocyklon. Żyli nim wszyscy pałający żądzą nadludzkiej władzy.
Konflikt między Jezusem z Nazaretu a świątynną kastą jerozolimską i jej propagandowym ramieniem, faryzeuszami, był konfliktem między "okiem cyklonu", czyli wiarą w Boga Żywego, a merkocyklonem, czyli apoteozą człowieka, sięgającego po "magis", po większą moc. W rzeczywistości nowa moc była wejściem w sferę duchowej miazgi.
„Okiem cyklonu” jest Chrystus. Jest On bowiem Stwórcą, który stał się stworzeniem, człowiekiem. Ale jest również tym, który obszar dobra rozszerza i przerasta. Sam o sobie mówi jako o bramie, przez którą „owce wejdą i wyjdą”. Wejdą w wiarę i we własne serce, w obraz Stwórcy w nich wpisany, i wyjdą na rozległe pastwiska wolności w oku cyklonu, ponad nim, i pod nim. Wolność albowiem jest poza strefą miazgi i burz rozrywających ludzkie dusze. Wierzący w Niego wychodzą po prostu z przedpiekla. W naszym bowiem normalnym życiu, w normalnych, ludzkich relacjach, w naszych małych miłościach, jest początek „niebiańskich pastwisk”, czyli wolności opartej o prawdę.
W sensie chronologicznym Jezus z Nazaretu nie jest pierwszym, który otworzył "oko cyklonu". Jest pierwszym jako Stwórca. Lecz jako człowiek pojawia się jako zwieńczenie całej historii otwierania obszaru pokoju czyli historii zbawienia. Zwłaszcza prorok Eliasz doświadcza namacalnie i dosłownie obszaru ciszy i łagodnego wiatru. Cisza i łagodny powiew letniego wiatru są przeciwstawione w doświadczeniu Eliasza trzęsieniu ziemi, ogniowi i gwałtownemu wichrowi. Powiew łagodnego wiatru przynosi Eliaszowi wiarę w bliską obecność Boga. Obszar ciszy, niemal dosłownie oko cyklonu, jest przestrzenią bliskiej przyjaźni ze Stwórcą. Tak bowiem Najwyższy zaplanował świat, w którym żyć mają ludzie, jako obszar dobra i harmonii. Jako ludzki świat.
Ogarnięci lękiem o własną pozycję, pragnący naśladować moc sprawczą babilońskiej i perskiej arystokracji, kapłani jerozolimscy, faryzeusze i sadyceusze nie potrafią wyjść z pseudo-logiki walki o moc sprawczą. Niewola babilońska nie jest pierwszym spotkaniem ludu Jahwe z imperialną mocą woli. Ale wcześniejsze skażenia zostają zażegnane przez exodus, przez powstanie monarchii dawidowej, przez budowę świątyni jerozolimskiej, przez poglądowy upadek Salomona, przez walkę Eliasza z kultem Baala i związanym z nim rytualnym dzieciobójstwem (Ks. Janusz Wilk, „Przeprowadzanie dzieci przez ogień – ofiara z dzieci w czasach Starego Testamentu”, Śląskie Studia Historyczno-Teologiczne 44,1 (2011), s. 5-15).
Kontakty Żydów w czasie tzw. niewoli babilońskiej z imperialną arystokracją i, będącą jej podporą, chaldejską kastą magów przynoszą jednak trwalsze zmiany w mentalności. Oferta woli mocy ze strony magów, przeznaczona dla władców babilońskich, a potem perskich, zawiera się w wiedzy przyrodniczej i w astrologii, czyli astronomii połączonej z ezoteryką, psychologią i nauką polityki. Astrologia jako zdalne starowanie ludźmi wspiera i jest wspierana przez dające zyski przyrodoznawstwo. Oferta faryzeuszy, którzy pojawiają się w królestwie izrealskim właśnie po niewoli babilońskiej, zawiera się w mocy prawnej kazuistyki. Logika prawa ma być siłą dyscyplinującą naród wybrany i mobilizującą do służby wobec kasty władającej Izraelem.
Ale kasta faryzeuszy interesuje się również zyskami. To z niej w I w. przed Chrystusem wychodzi kult błękitnego koloru tzw. tekhelet, jako obowiązującego w barwieniu frędzli (tzitzit) rytualnej żydowskiej chusty. Błękit ma symbolizować samego Boga. Według kabały ma chronić przed złym okiem. Kult ten jest związany z połowami śródziemnomorskich mięczaków (hilzon) dających barwnik niebieski, czyli z interesami żydowskich barwiarzy i kupców. Pełnej mocy merkantylnej kult błękitu nabiera w czasach talmudycznych, gdy błękit rzeczonych frędzli staje się dogmatem.
Podkreślę jeszcze raz: nie ma nic złego w handlu na szeroką skalę. Dopiero, gdy handel zostaje wciągnięty w merkocyklon, staje się zagrożeniem dla sumienia, dla zdrowia i dla życia. Dla życia w najgłębszym znaczeniu tego słowa. Dawca Życia staje się wówczas konieczną ofiarą złożoną na ołtarzu nowego Baala, dawcy nadludzkich uzdolnień. Ale samego Stwórcy nie da się dosięgnąć. Można za to ugodzić w Jego obraz wpisany w człowieka, czyli w serce. W serce, które serce fizyczne wciąga w złożenie poznania, sumienia, wrażliwości i wolnej woli, w zaangażowanie całego człowieka w dobro. W tym znaczeniu serce to człowiek, który angażuję się w dobro. Funkcja starożytnych ofiar z dzieci i współczesnego dzieciobójstwa polega na zniszczeniu człowieka jako obrazu Boga, jako serca. Dzieciobójstwo mobilizuje do bardziej zdecydowanego podejścia do tego przeżytku, do serca, tej "nieznośnej ludzkiej słabości". "Serce to romantyczny zabobon, siedlisko sentymentów! Abortować je!". Zamiast serca, wkrótce pojawia się przymus zaanagażowania na rzecz organizacji mocarstwowej. Jakiej? Tej, która na danym obszarze przoduje w walce o zyski i władzę. Władcy zwycięskiego mocarstwa dyktują bowiem znaczenie słów "prawo", "dobro", "prawda", "kultura", i "cywilizacja".
Gdy Kajfasz oznajmia Sanhedrynowi, że „lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród”, prorokuje prawdę, ale tylko w odniesieniu do śmierci, jaka spadnie na Jezus i do zbawczego charakteru Jego ofiary. Poza tym jest to fałszywe proroctwo, albowiem to właśnie jerozolimscy kapłani i faryzeusze sprowadzają na swój naród zagładę przez odrzucenie pokoju, który Chrystus im przynosi. Który stałby się ich udziałem, gdyby przyjęli panowanie Mesjasza, którego podobno oczekiwali. Ich poddanie się merkocyklonowi przynosi tragedię nie do odwrócenia. Jezus zmartwychwstaje, bo Dawcy Życia nie da się zamknąć w grobie. Żydzi merkantylni jednak dają ponieść się wstępującym prądom powietrznych duchów, by ostateczne spaść z wysoka i roztrzaskać się na gruzach Jerozolimy. Na nic się zdaje dyplomacja Tyberiusza Alabarcha, żydowskiego arystokraty pnącego się wzwyż ku życzliwości cezara dla niego i jego narodu. Żydowscy arystokraci, kapłani i propagandyści (faryzeusze) gmatwają się we własnych kalkulacjach. Nie są w stanie zapanować nad drogą, którą wybrali odrzucając Chrystusa. Polityka siły okazuje się żywiołem, który doprowadza do prowokacji w postaci powstania zelotów, jakoby żydowskich patriotów, w istocie najemników sterowanych ręcznie przez grecką i syryjską arystokrację. Celem tej prowokacji jest zniszczenie Jerozolimy jako centrum żydowskiej merkantylności. I cel ten zostaje osiągnięty.
Merkocyklon w Polsce, w duszach Polaków? Widzieliśmy go. A nawet zostałem przez niego wciągnięty, i nie tylko ja, w czasie Wielkiego Tygodnia. A to za sprawą prowokacji szytej nawet nie grubymi nićmi, ale drutem. Ktoś jednak wyrwał mnie z owego "wiru" emocji. Nie doszłoby do tego "wyciągnięcia", gdyby nie wsłuchanie w głos rozsądku, gdyby nie modlitwa. Modlitwa zatem i medytacja, rozważanie wiary, są konieczne do życia. Zwłaszcza w tak interesujących czasach. Istotą wiary jest bowiem sam Bóg wcielony, Stwórca "oka cyklonu". Wpatrywanie się w źródło wiary rzuca światło na nasze dusze i na sprawy wokół nas. Daje wytchnienie, daje powiew łagodnego wiatru, potrzebny, by przemówił zwykły rozum.
W Wielką Sobotę w kazaniu usłyszałem arcyciekawe zdanie: "Ci którzy zmierzają do Ojczyzny Niebieskiej, szukają również ziemskiej Ojczyzny." To jest niemal oczywiste. By stawać się bardziej ludzkimi, potrzebujemy środowiska sprzyjającego życiu, potrzebujemy pokoju i i harmonii wokół nas. Potrzebujemy Serca. To zaś oznacza, że bez Zmartwychwstałego Serca Jezusa, bez wiary w Nie, bez wpatrywania się w Nie, bez czasu poświęconego tylko Jemu, nie tylko nie dojdziemy do wiecznej Ojczyzny, ale możemy utracić również tą ziemską.
tagi: golgota pokój oko cyklonu merkocyklon zmartwychwstały dzieło stworzenia
![]() |
Magazynier |
26 kwietnia 2025 20:28 |