Rzemiosło cenniejsze niż srebro, cz. 3 – Speculum Polonicum czyli tryumf kultury popularnej
Przypomnę tylko konkluzję części 2 relacji z konferencji turznienieńskiej: „Narodziny świata, Świat w ciemnościach, Święte królestwo, Noc św. Bartłomieja i Sacco di Roma nie są ani memiksami ani historycznymi komiksami. (Nazwy te kojarzą mi się z jakąś nowomową techniczną, typu mikser, makser, wyciskarka.) Wizualna powieść historyczna, nazwa, którą sobie na gorąco wymyśliłem, wydaje mi się blada i miałka wobec tego, co jawi się przed naszymi oczami w tych dziełach. P. Maciejewski, p. Bereźnicki i p. Czajkowski stworzyli konwencją narracyjną i wizualną, która zasługuje na adekwatną nazwę, nazwę własną. Chciałem ogłosić konkurs na nią, ale wydaje mi się teraz, że to wymaga czasu. Da Bóg nazwa taka zrodzi się w jakimś bezinteresownym umyśle, a niechby i interesownym, ale powstanie z czasem, w sposób naturalny.”
Dzisiaj pisząc komentarz do filmowej pogadanki na temat Sacco di Roma, nieśmiało poszedłem o krok dalej. Najpierw „sponiewierałem” autora, nazywając go papistą,
(Papista Rzeczypospolitej w karmazynie ... No może w amarancie)
a potem dodałem: „Tak jak Święte królestwo i Noc św. Bartłomieja, Sacco di Roma to dzieło stworzone według nowej konwencji, która nie ma jeszcze swojej adekwatnej nazwy. Póki co, godnym podkreślenia jest, że jest to polska konwencja graficzna i narracyjna, czyli taka która mogła powstać tylko w środowisku Polaków-katolików trudzących się nad stabilnością swojej pozycji (życiowej).
Nazwa robocza tej konwencji to polska, historyczna powieść wizualna. Nazwa za długa, dlatego tylko tymczasowa. Ale tu chodzi właśnie o człowieka wyznania rzymskokatolickiego, mówiącego językiem św. Wojtyłły, goniącego za kasą (jeśli nie w kozią piętkę) i razem studiującego kwestię, jak to się stało, że wpadłem do tego 'kompotu'. Słowem lustro polskie, Speculum Polonicum.”
I tak te wizualne powieści historyczne będę nazywał: Specula Polonica. A wy, mili państwo, jak tam sobie chcecie. Sacco bowiem po włosku nie oznacza spalenia (np. Rzymu), jakby chcieli autorzy anglojęzycznej notki w wikipedii, czy gdzie tam, ale grabież, splądrowanie. Zaś Sacco di Roma A.D. 1527 było tak nagłe i zdradzieckie jak zmowa i katastrofa smoleńska razem wzięte, jak schładzanie polskiej gospodarki zlecone przez imperatorów tego świata niesławnemu tow. Balcerowiczowi i jak sacco di risparmio di polacco agricoltore w 1991 r. (bankrutacja oszczędności polskich drobnych ciułaczy rolników), jak bankrutacja polskich przedsiębiorców najętych do budowy autostrad na niesławne mistrzostwa piłkarskie w Polsce. Dlatego też ośmielam się połączyć tą nazwę z kulturą popularną. Jest tu albowiem zaskakująca fuzja wiedzy elitarnej, niemal zastrzeżonej, i subtelnego gustu estetycznego z techniką charakterystyczną dla komiksu czyli produktu popkultury. Dużo by o tym pisać, ale tę przyjemność zostawiam czytelnikom. Rzucę tu jedynie tę grę słów: tryumf popkultury albo nad popkulturą.
Za „chwilę”, p. Maciejewski zamieści nagranie swojego wykładu z Turzna na temat owego zwierciadła polskiego, które wraz z Tomaszem Bereźnickim niedawno stworzył i rzucił na rynek. Ja tylko dodam, że znajomość tego wykładu jest niezbędnie konieczna do pełnego zrozumienia narracji w Sacco di Roma. Jest to bowiem narracja z ukrytą, chociaż po dłuższej medytacji, narzucającą się intrygą kryminalną. Kryminologia polityczna święci tu swój kolejny tryumf. Kto tu jest pierwszym zabójcą i jaka jest jego intryga, znacznie prześcigająca intrygi szkicowane przez Conan Doyle'a i Agatę Christi, nie jest wcale rzeczą oczywistą, ale tylko na pierwszy rzut oka. Albowiem owe oko w pierwszym oglądzie oszołomione ogarnia całe zastępy zabójców. A jednak jest tu pierwszy perpetrator. I nie chodzi tylko i wyłącznie o agresję na Rzym, Papieża, duchowieństwo rzymskie i mieszkańców stolicy Państwa Papieskiego, choć to samo w sobie jest wystarczająco wstrząsające. Ani nie chodzi o pierwszego zabójcę w postaci odwiecznego smoka. O co więc chodzi? … Nie powiem, nie powiem. Trzeba wysłuchać wykładu. Z tego też powodu nie będę go tu streszczał. Powiem tylko, że jeśli nieobecni na konferencji Turznieńskiej, lub którzy wcześniej z niej wybyli przed wykładem p. Maciejewskiego, żałują swej nieobecności, czynią słusznie. Ale wkrótce będą mieli okazję odetchnięcia wdechową atmosferą – niemal zapierającą dech – tej niezwykle dynamicznej konferencji, dynamicznej, dlatego w przenośni dech odbierającej. Prócz oczywiście wchłonięcia treści istotnych.
Znowu nawiążę do części 2. swojej relacji i wskażę na „jeszcze jeden element konwencji stworzonej przez p. Maciejewskiego, który uświadomiłem sobie w czasie jego wykładu w Akademii duchowości karmelitańskiej we Wrocławiu 05. 12 br. na temat św. Stanisława Szczepanowskiego
i św. Andrzeja Boboli.”
Na targi nie zdążyłem, ale zdążyłem na wykład.
Nazwałem go tak: „realista sumienia wobec morderczego świata pogańskiego.” Niekoniecznie święty. Główny bohater historii niemiecko-hiszpańskiej masakry Rzymu w 1527 roku, główny wraz z rzymskim duchowieństwem i ludem, Papież Klemens VII, przed objęciem tronu piotrowego Juliusz de Medici, miał bowiem kochankę i nieślubnego z nią syna, i nieobce mu były typowe praktyki-intrygi stosowane przez jego ród medycejski. Powiedzmy że taka licencja rodowa. „Z tej racji świętym nie zostanie ogłoszony.” A jednak w sytuacji w której się znalazł. „sumienie zwyciężyło w jego czynach.” W jaki sposób? Dowiecie się z wykładu p. Maciejewskiego. Zwyciężyło również, a może był to „zwykły” pragmatyzm, instynkt przetrwania, w czynach jego głównego przeciwnika, Kardynała Collona, z możnego rodu Collonów. Rzecz jasna, po wyjaśnienia odsyłam was do wykładu współautora Sacco di Roma.
„Tym bardziej” ten realizm sumienia „działa w życiu i czynach świętych.” „Oto pełnia ich duszy ujawnia się wobec drastycznych realiów w jakich przychodzi im działać, wobec przestępczych zamiarów osób im wrogich, wrogich także Kościołowi i narodowi politycznemu, z którymi się utożsamiają, którym służą do samego kresu.” Ich dusze wszak zostały stworzone i uformowane przez samego Króla dziejów, stworzone, uformowane przez duchowe wychowanie, przez ich historię życia, i wyposażone w talenty i cnoty adekwatne do sytuacji w jakiej postawi ich w końcu ich powołanie i Opatrzność Stwórcy, dla dobra bliźnich i Kościoła. „Muszą zrozumieć sytuację, w której się znaleźli”, i zrozumieją ją, i wybiorą optymalny, najlepszy sposób działania. „Tak jak widzimy to w historii św. Stanisława i św. Andrzeja jezuity” spisanych ręką p. Maciejewskiego. „Widzimy to również w historii Bp Chrystiana spisanej ręką dr. Grochowskiego.” Jest w tym jakaś psychologia, ale praktyczna. Badanie heroiczności cnót bohaterów wiary jest domeną duchownych. Popularyztor historii, jak i sam historyk, odnosi się przede wszystkim do realiów, w jakich przyszło im działać. Zaś poprzez opis realiów, pośrednio opisuje duszę bohatera i dynamikę jego cnót.
Obiecałem również odnośnik do wykładu prof. Kucharczyka, który również przedstawił słuchaczom konwencję jedyną w swoim rodzaju. Bez ściągawek, w oparciu tylko o sześć dat z historii Niemiec – kraju idei (paese di idee): 1517, 1555, 1848, 1866, 1914 i 1919 – przedstawił historyczne „zwierciadło polskie”, albo nawet „polski kryształ”, czyli rozszczepienie (spectrum) rozwoju niemieckiego, protestanckiego cezaropapizmu z silnym akcentem, w zasadzie narzucającym się przez sam fakty wypowiedzi niemieckich polityków z owych okresów na temat Polski. Jednym słowem przedstawił scenariusz kolejnej historycznej opowieści wizualnej. Atmosfera konferencji turznieńskiej i tak już nabrała dynamiki, po wykładach trzech pierwszych prelegentów. Tutaj zaś pęd poznawczy wcisnął nas w nasze trzeszczące krzesełka. Ponieważ spodziewam się rychłego opublikowania filmu z wykładem prof. Kucharczyka, nie będę go tu streszczał. Wiele zresztą napisał na ten temat Andrzej z Gdańska, którego relację polecam (http://andrzej-z-gdanska.szkolanawigatorow.pl/ussaria-najlepsza-formacja-wojskowa-swiata-i-inne-opowiesci-zasyszane-i-obejrzane-na-konferencji-lul-iv-19-pazdziernika-2019-r), zawiera bowiem ściągawkę z wyjaśnieniem wydarzeń oznaczonych przez te sześć dat. Przytoczę tu tylko jedną z 1919 roku, z wypowiedzi pewnego niemieckiego noblisty, Hermana von Feld, pojwiającej na tle traktatu wersalskiego: „specyficzna idea inkluzywnego ładu nastawionego na jedność”. Dotyczy ona oczywiście politycznego i prawnego porządku jaki Niemcy oferowali Polsce, a potem całemu światu, a chodziło tu o cywilizację „Deutsche Welt”, czyli porządek który nasi przodkowe nieroztropnie odrzucili. Skojarzenia mamy oczywiście określone. Tak drodzy państwo, to już wtedy, już wtedy ...
tagi: gabriel maciejewski konwencja prof. grzegorz kucharczyk speculum polonicum kultyra elitaran kultura pop realizm sumienia
![]() |
Magazynier |
14 grudnia 2019 16:33 |
Komentarze:
![]() |
emi @Magazynier |
14 grudnia 2019 18:56 |
Speculum Polonicum- prawdę ci powie!
- u mnie już się przyjęło
![]() |
Magazynier @emi 14 grudnia 2019 18:56 |
14 grudnia 2019 19:02 |
Cała przyjemność po mojej stronie. Ale zwieciadło polskie ma zbyt skrystalizowaną strukturę powierzchni. Prawdy nie powie, niczego nie powie. Prawdę trzeba sobie odczytać. Trochę się trzeba nagłówkować.
![]() |
emi @Magazynier |
14 grudnia 2019 20:15 |
Jak każdy instrument/ narzędzie najlepiej sprawdzi sie w rękach wirtuoza, no i bez Światła ani rusz :)
![]() |
Magazynier @emi 14 grudnia 2019 20:15 |
14 grudnia 2019 21:53 |
Yes, indeed.
![]() |
MarekBielany @Magazynier |
15 grudnia 2019 00:11 |
z tą krystalizacją to może być przesada.
:)
![]() |
gabriel-maciejewski @Magazynier |
15 grudnia 2019 08:29 |
Ładnie wymyśliłeś
![]() |
Magazynier @MarekBielany 15 grudnia 2019 00:11 |
15 grudnia 2019 09:53 |
Chyba nie, bo jak wyjaśnić, że w każdym fragmencie zwierciadła inny obraz, czasem odległy, choć logicznie połączony z pozostałymi, a poza tym pokazuje się zawsze w D-3 albo i D-4. Na papierze niby tylko D-2, a jak dłużej nad tym posiedzieć to zamienia się w D-4, czwarty D to czas.
Pan jest specjalistą o przewodników. Jeśli jest lepsze wyjaśnienie tego fenomenu, to chętnie posłucham.
![]() |
Magazynier @gabriel-maciejewski 15 grudnia 2019 08:29 |
15 grudnia 2019 09:58 |
Dzięki. Też mi się podoba. Musi że łaska Boża.
![]() |
MarekBielany @Magazynier 15 grudnia 2019 09:53 |
15 grudnia 2019 21:48 |
Nie chciałbym przynudzać, ale jak przeczytałem o krystalizacji, to pomyślałem raczej o dewitryfikacji.
Przewodnik przecięty wpół (n.p. wzdłóż) nie będzie półprzewodnikiem. Co najwyżej połowę prądu przewiedzie. :)
![]() |
Magazynier @MarekBielany 15 grudnia 2019 21:48 |
16 grudnia 2019 12:05 |
No tak. Alu tu chodzi o refleks.
![]() |
MarekBielany @Magazynier 16 grudnia 2019 12:05 |
17 grudnia 2019 21:59 |
Nie inaczej. Refleks. Tak jak Stanisław Orda w ostatnim akapicie podał możliwą przyczynę sukcesu mistrza Stradivarii.