Szachownica i ciemnota czyli jak kreml rozgrywa Europę i …
… Ukrainę. Oczywiści i Polskę.
Wołyń'1943. Dostępny obraz analogiczny do ludobójstwa Kijowian i Węgrów w 1240 r. Obrazy zbrodni bolszewickich są nieobecne w sieci.
„Anglika tatarskiego chana” czytałem tylko na wyrywki. Nie znałem tego rozdziału, który Gabriel przeczytał i skomentował cztery dni temu. Ten cytat i komentarz znajdziecie mili państwo pod tym linkiem: https://gabriel-maciejewski.szkolanawigatorow.pl/mongolowie-polityczni-i-militarni-zawodowcy-wsparci-elita-europejskich-bankierow-pogadanka Mowa tam o nieznanych szczegółach najazdu Batu chana na Królestwo Węgier. Porównać je można tylko z bloszwicką eksterminacją Rosjan, Ukraińców, Polaków, Białorusów, Żydów, Gruzinów, Ormian i innych nacji nieposłusznych wobec rewolucyjnego terroru. Nawet zbrodnie niemieckie na polskiej ziemi nie dorównują ponuremu rozmachowi tego ludobójstwa.
To jest pierwszy szok. Szok ponieważ kreml jest spadkobiercą Złotej Ordy, ponieważ po niej odziedziczył taktykę rozgrywania organizacji, które przeznaczył do podboju. I to dzieje się na naszych oczach. W Polsce i w Europie. Kreml tylko pozornie otwarty jest na pokój. Wszak jego doktryna to doktryna podboju militarnego i to skierowanego na zachód. Organizacja moskiewska wydała $1.5 miliarda na propagandę w 2022. Obecne wydatki na agenturę wpływu są trudne do oszacowania, z racji dodatkowych nieoficjalnych dotacji ze strony Moskwy dla zachodnich mediów, inwestycji w kampanie dezinformacyjne, w cyberataki itp. Stopień inwigilacji organizacji zachodnich przez służby moskiewskie jest nieznany. Przynajmniej służby państw zachodnich nie ujawniają dokładnych danych. Znane są natomiast liczne przypadki uzależnienia niemieckich i zachodnich polityków od moskiewskich instytucji i organizacji gospodarczych. Moskiewskie oddziaływanie na zachodnią klasę polityczną polega na podsuwaniu doraźnych zysków i propagowaniu ciemnoty pod przykrywką pozornej wiedzy. Zresztą dla wielu wystarczy podsunięcie obietnicy nowych zysków by ich rozum skurczył się do wielkości orzeszka. Zadaniem tej kokieterii jest zaciemnienie i znieczulenie zbiorowego instynktu samozachowawczego. Jedynie butnym jankesom i teksańczykom, przytomnym własnych celów, udaje się przebić przez zaćmę umysłu. Sprzeciw ogranizacji europejskich wobec polityki Trumpa sugeruje moc moskiewskich wpływów i interesów w tzw. Unii Europejskiej.
Oczywiście wielu Polaków wciąż jest jeszcze świadomych swoich wspólnotowych interesów. Ale nie wiemy, ilu nas jest. Wiemy natomiast że obniżenie siły nabywczej naszych dochodów, zawężenie naszych zainteresowań do showbiznesu i zakupów w supermarkecie stopniowo pozbawia nas udziału w sprawach publicznych. Więdnie też komunikacja między nami. Duża część młodzierzy zaczadzona tik tokiem i używkami, jakoby miękkimi, jest w zasadzie zagrożona społecznym analfabetyzmem. Również starzy nie potrafią już chłonąć poważniejszych treści. Tak uformowały ich media społecznościowe, poroniona edukacja i brak czasu na myślenie. W przypadku młodych nakłada się to na brak kontaktu z rodzicami, niewolnikami naszej peerelowskiej nędzy. Peerel albowiem nie skończył się. Nadal trwa mocą kolaboracji zachodnich demokratów z polskimi, walczącymi demokratami, świadomymi swojej kolaboracji z kremlem i nieświadomymi. Tak oto ciemnota, głupota i niedoucznie, wraz z wolą szkodzenia grają pierwsze skrzypce na polskiej scenie politycznej. Aktywiści demokracji walczącej wraz ze swymi liderami po prostu nie wiedzą, co robią. Uczestniczą w jakimś pędzie w kierunku nieznanym. Wiedzą tylko, że jest szansa na jakieś brukselskie stołki. Ale ich bezpodmiotowość jest nagradzana przez zachodnich polityków pogardą, jaką okazuje się głupcom. Po stronie tzw. prawicowych parlamentarzystów, zgoda na zastany układ medialny i znajomość historii na poziomie memów to inna strona tego problemu. Ciemnota i zła wola prowadzą nas po równi pochyłej w nieznaną, niebezpieczną przyszłość.
Drugim szokiem, jak wskazuje Gabriel, jest zarządzanie ludobójstwem przez europejskich graczy merkantylnych. Nie nazywam ich bankierami, bo zajmują się nie tylko bankowością, ale również walką o władzę. W sredniowieczu była to walka prowadzona z zacisznych komnat, znad ksiąg rachunkowych, zwojów pergaminów i tajnej korespondecji. Dziś to walka zza pulpitu konferencyjnego, zza biurka i zza ekranu wyświetlającego kursy walut, statystyki, analizy, instagram i soft porno. „Rząd się wyżywi”, jak głosiło hasło z czasów stanu wojennego. Ale to mało powiedziane. Dzisiaj raczej domyślamy się innego toku myśli: „Do nas Moskowia nie dojdzie. Skanalizujemy ją. Mamy kasę, której potrzebuje kreml. A nawet jeśli wymsknie się spod kontroli, przetrwamy. ...”, tak sobie powtarza dzisiejsza arystokracja pieniądza. Oczywiście. Stać ich na to. Stać ich na maskarę całej reszty. Przeżyją i zarobią na rzezi. Ale tylko ci zarządzający. Los niższego szczebla managerskiego nie jest pewny. O tych którzy myślą o sobie, że są średnią klasą lub inteligencją, nie ma nawet co mówić. Temu który nie ma, odbiorą i to, co zdaje się, że ma.
Tutejsza partia dyrektorska pociesza się, że do wojny nie dojdzie, bo obroni nas niemiecka technologia w rękach Ukraińców. A jeśliby przydarzył się pech, zawsze będzie zapotrzebowanie na nadzorców nowego okupacyjnego porządku. Zapominają, że są niższym szczeblem. Albowiem lokalny najwyższy szczebel jest zawsze niższy w stosunku do zarządzających na zachodzie. W dyskusji pod pogadanką Gabriela, pierwszy komentator (O. Dyrektor) stwierdził, że Węgrzy stali się nawozem historii. Dotyczyło to bogatych i biednych. Wysoko ustosunkowanych i całkiem bezbronnych. Na tym polega strefa zgniotu. Zgniatani są wszyscy, wysocy i niscy.
Sugeruję dzisiejszej arystokracji finansowej i dyrektorskiej, by w razie, gdyby doszło do tej katastrofy, po fakcie unikali częstego spoglądania w lustro. Ufam jednak i na to liczę, że do niej nie dojdzie. Dlatego spojrzenie w lustro może okazać swoją grozę również i teraz.
Wracając do roku 1240, zauważmy, że po śmierci Ugedeja Mongołowie nie wrócili do najazdu na Europę. To pokazuje, że oni również okazali się nawozem historii. Mongoł zrobił swoje, Mongoł może odejść. Negocjacje trwały nadal, między Wenecją, cesarzem a sułtanem. Nadal trwają. Będą trwały do skończenia świata.
Trzecim szokiem, jest fakt iż w najeździe i dokończeniu rzezi Węgrów dopomógł Anglik, służący Mongołom jako wywiadowca znający łacinę i zachodnie, feudalne zwyczaje owego czasu. Dopomógł przez list skierowany do węgierskiej szlachty, która pozostała w swoich włościach, napisany jakoby przez króla Belę, list który zapewniał, że mimo pierwszej porażki zwycięstwo Węgrów jest blisko, że powninni pozostać w domach i nie organizować żadnej akcji militarnej. Anglikiem tym był prawdopodobnie Robert Heracles (Hercules), ex-kanclerz Jana bez Ziemi, który w 1215 r., w czasie tzw. wojny baronów, stanął po stronie szlachty zbuntowanej przeciw Janowi, współtworzył „Magna Carta libertatum”, „Wielką kartę swobód” poddanych Plantagenetów, następnie opuścił Anglię, znalazł się w Ziemi Świętej jako templariusz i tam jakoby nagle i niespodziewanie został zwerbowany przez posłańców chana.
Widzimy tu jak zwodnicze są podstawy politycznego porządku zwanego europejskim. Oto główny bohater wydarzeń prowadzących do powstania „Magna Carta”, jakoby fundamentu europejskiego parlamentaryzmu. Ale ów fundament jest wymuszony przez drakońską politykę Plantagenetów, którzy ogarnięci obsesją władzy nad Francją, usiłują wydusić ostatnie siły i ostanie grosze z arystokracji angielskiej i londyńskiego kupiectwa. Nie wiemy też co motywowało
Roberta do stanięcia po stronie baronów. Wydaje się nam, że były to jakieś szlachetne pobudki, obrona słusznych praw wolnej szlachty angielskiej. Jak to możliwe, że obrońca sprawiedliwego prawa stał się agentem mongloskiej ludobójczej machiny? Przede wszystkim szlachty angielskiej wówczas nie było. Była szlachta pochodzenia normańskiego, mówiąca na codzień po francusku, szlachta, która w XI wieku wycięła w pień szlachtę angolsaską. Odłóżmy na bok bajki o egzystencjalnych dylematach wrażliwego urzędnika królewskiego. Robert Hercules nigdy nie był szlachetnym obrońcą uciemiężonych. Zostawił Jana bez Ziemi, gdy jego szanse na utrzymanie tronu zmalały do minimum. Stanął nie po stronie uciemiężonych, ale po stronie silniejszych, wspartych przez londyńskich kupców i mincarzy. Od początnku w potencji był agentem mongloskiej ludobójczej machiny. Służył nierozpoznanej organizacji, być może powiązanej już wtedy z Wenecją, Florencją lub Genuą, która szukała "sojuszników" podobnych sobie, bezwzględnych, gotowych na wszystko w imię zwycięstwa w wojnie o merkantylną przewagę.
Te lotne piaski, na których stoi tzw. Europa pokazują, iż istotą europejskiego merkantylizm jest antybiblijny i nie-europejski kult molocha pożerającego ludzi. Mord na najsłabszych jako oddanie mu czci jest tu kluczową częścią inicjacji w nadrzeczywistość, czyli w walkę o władzę. Jest to przebudzenie zdecydowanego, radykalnego zaangażowania w świadomą bezwzględność. Niektórzy nazywają to ludzką bestią. Tym sposobem tworzy się zespół relacji między organizacjami merkantylnymi, relacji często sprzecznych i wrogich, którego symbolem jest szachownica. Rzeczywiście relacje te są nie do przezwyciężenia na bazie kultu siły. Podtrzymanie wrogich relacji między sąsiadami to część wyższego wtajemnicznia w ramach rzeczonego kultu. Rozgrywanie organizacji, które muszą działać w jednej przestrzeni merkantylnej to sztuka, którą posiadła Serenissima, a która nie była obca również mongloskim chanom. Ten sam trick wobec zachodnich mocarstw stosują dziś organizacje finansowe, reprezentowane przez Jeffreya Sachsa i Georga Sorosa, i rzecz jasna kreml. Organizacje finansowe walczą o utrzymanie swoich wpływów na organizacje polityczne za pomocą tzw. demokratów. Kreml wykorzystuje tę walkę dla ekspansji militarnej na Ukrainę. Możliwa jest dalsza ekspansja w kierunku zachodnim.
Wróćmy do Roberta Herculesa. Nazwisko, którym mieni się ród owego Anglika, aspiruje do ponurych osiągnięć pogranicza prehistorii i starożytności, do okresu, kiedy rośnie potęga bliskowschodnich i śródziemnomorskich imperiów merkantylnych opartych na sprzedaży towarów luksusowych i na niewolnictwie, na nieludzkim podejściu do człowieka, na użyciu ludzi jako bydła pociągowego a nawet jako kawałka mięsa przydatnego dla komfortu klanów zrządzających. W sumie innych imperiów niż merkantylne nie ma. Dotyczy to również imperiów średniowiecznych, Genui, Florencji, Wenecji i tzw. Świętego Cesarstwa Rzymskiego, czyli średniowiecznej Rzeszy niemieckiej. Nie ma też innych religii jak tylko merkantylne, albowiem wszystkie tzw. naturalne religie, wyrastają z walki o bogactwo, przeważającą siłę i władzę. Religia biblijna w tym sensie nie jest religią. Jest objawieniem, zjawiskiem nadnaturalnym, jest mądrością z wysoka. Jest wiarą. Jej istotą jest przyjaźń z Bogiem, nie zaś przyjaźń z siłą przeważną. Przyjaźń z siłą jest w zasadzie kultem siły. W ścisłym tego słowa znaczeniu przyjaźń z siłą jest niemożliwa. Sile można się tylko podporządkować. Niewolniczo. Owoż i podstawa szachownicy.
Największym benficjentem masakry Węgrów i Kijowa mogli stać się Ajjubidzi władający Egiptem i Syrią. Po okazaniu krwawej mocy Mongołów, a jednocześnie po odsunięci ich po śmierci Ugedeja, Ajjubidowie staliby się głównym partnerem Cesarstwa i Wenecji. Ale „ktoś” zawyrokował, iż trzeba osłabić ich pozycję przetargową i zainspirował Batu-chana do najazdu na Chorezm, a potem na dominia Ajjubidów w Syrii i Palestynie. Tym samym wzmocnił tzw. Mameluków. Ten pierwszy najazd w latach 40. została odparty siłą Mameluków. W 1250 r. Ajjubidzi zostali zmieceni ze sceny historycznej przez zwycięzców w walce z Mongołami, przez Mameluków. Ten sam „ktoś” zawyrokował, że teraz trzeba osłabić pozycję przetargową Mameluków i w 1260 r. skierował uwagę kolejnego chana Złotej Ordy, Sartaka, na obszary do niedawna pod władzą Ajjubidów, wtedy już przejęte przez Memaluków. Armia mongolska najechała najpierw Chorezm, a potem Syrię i Egipt. Mamelucy wygrali i stali się tym kim chcieli być. Rywalem/partnerem Wenecji i cesarstwa.
W 1240 roku rok przed bitwą na równinie Mohi, cesarz Fryderyk II Hohenstauff napisał „List do muzułmańskiego przyjaciela”, w którym pytał uczonych islamskich o fundamenty kosmosu i prawa. To była rękawica rzucona Papieżowi. Była to odpowiedź na papieskie skarcenie krzyżaków, innej ulubionej przez Fryderyka korporacji siepaczy, za prześladowanie wierzących w Chrystusa Prusów. Donos Biskupa Prus Christiana dotarł do Grzegorza IX i zrobił na nim wrażenie. Cesarski "List do przyjaciela muzułmanina" był jednocześnie aktem, który zdradzał wrogie zamiary Fryderyka wobec Rzymu i jego sojuszników, Gwelfów i dynastii współpracujących z nimi, czyli Arpadów. Wenecja zaś, wbrew papieskim bullom zakazującym handlu chrześcijanami jako niewolnikami i sprzedaży broni muzułmanon, cały czas handlowała z nimi.
Ale Fryderyk popełnił błąd. W roku 1237 prowadził wojnę z pomocą swojego islamskiego zbrojnego ramienia w Lombardii ze zbuntowanymi komunami włoskimi. Wówczas podestą Mediolanu i Trewiru był Pietro Tiepolo, starszy syna weneckiego doży Giacomo Tiepolo*. Pietro dowodził siłami Gwelfów pod Cortenouovą, gdzie sycylijskie oddziały muzułmanów na usługach cesarza pokazały swoją moc. Fryderyk pokonał Lombardczyków i skazał Pietro na śmierć. Wyrok wykonano w 1240 równolegle do najazdu mongloskiego. W 1237 r. Giacomo z miejsca uzbroił wojska papieskie na wypadek inwazji na Sycylię. Z tego, co stało się trzy lata później w Kijowie i na Węgrzech wnioskować możemy, że przyłożył rękę do zniszczenia ostatniego bastionu konstantynopolitańskich niedobitków. Zresztą od 1209 roku był księciem Krety, od 1218 r. był podestą Konstantynopola. To co zostało z organizacji bizantyńskiej znał od podszewki i wiedział gdzie uderzyć. Najazd na Węgry był potrzebny dla umocnienia potęgi Wenecji. Gdyby chodziło tylko o dobicie Bizancjum wystarczyło zniszczenie Kijowa. Ale Królestwo Węgier, tradycyjnie traktowane przez Serenissimę jako jej północny bufor i baza wypadowa na północ i wschód, pod berłem Andrzeja II i Beli III nadto otwarło się na wpływy niemieckie. Kupcy niemieccy jeszcze nie potrafili zorganizować się w imperium merkantylne. W zasadzie nigdy nie doścignęli dyscypliny i siły przetargowej imperium na lagunie, ale rozpoczęli ekspansję na terenie Węgier, zbliżając się niebezpiecznie do wschodniego, azjatyckiego obszaru weneckich interesów. Krzyżaków można było i trzeba było tolerować, ale niemieckiej faktorii w Pescie już nie.
To znaczy, że ewangelizacyjne i cywilizacyjne plany Papieża Grzegorza IX były całkiem obce dożom Wenecji w tym Giacomo Tiepolo. Po prostu skierowanie mongolskiego najazdu na królestwa Arpadów było zemstą na cesarzu za uwięzienie syna doży. Było pięścią, umaczaną we krwi Węgrów, wygrażającą cesarstwu i niemieckim kupcom. Uzbrojenie wojsk papieskich było drugą częścią zemsty i źródłem dochodu z wojny między Fryderykiem a Grzegorzem IX, wiernym uczniem wielkich Papieży św. Grzegorza I Wielkiego i św. Grzegorza VII, ale niestety niezbyt sprawnym politykiem, zbyt często i niekonsekwentnie szafującym ekskomuniką. Kilkakrotnie ekskomunikował Fryderyka II i znów powracał do negocjacji z nim. Negocjacje były nieuniknione. Eksokumuniki były ogłaszane zbyt często i w niewłaściwych momentach.
Mamy tu więc czwarty szok. Mianowicie zapotrzebowanie organizacji finansowych na wojnę, na rozlew krwi. Jest rzeczą znamienną że deklarowany humanizm demokratów ma najczęściej skutek przeciwny do deklarowanego. Czyż Wenecja nie była republiką hołdującą najszczytniejszym tradycjom demokracji ateńskiej?
Wenecjanie wraz z Tiepolo zdawali sobie sprawę do czego są zdolni Mongołowie. Choćby na podstawie relacji z ich najazdu na Ruś Kijowską w 1223 r. Zatem mamy tu inny fragment fresku zatytułowanego zjednoczona Europa, fragment który nosi tytuł sumienie europejskich biurokratów na garnuszku organizacji kupieckiej. Tak, mili państwo, owoż i lustro. Owoż spojrzenie w lustro pełne grozy.
W końcu zauważmy, że masakra Pestu mogła uświadomić Niemcom jak ważna jest własna organizacja kupiecka czyli Hanza i firma ochroniarska, korporacja zbrojna, która zabezpieczałaby ją. Do tej pory każda komuna handlowała na własną rękę. Wenecja zaś postawiła w Pescie krwawy słup graniczny. I te granice były respektowane.
-------
*Dodaję tutaj cytat z biogramu Giacomo Tiepolo z angieslkiej wikipedii:„Po zwycięstwie Fryderyka nad Ligą w bitwie pod Cortenuovą w 1237 roku – w której syn Tiepola, Pietro, dowodził siłami mediolańskimi i został wzięty do niewoli – Wenecja zawarła sojusz zarówno z Genuą, jak i Papieżem. Planowana papieska inwazja na Królestwo Sycylii, w wyniku której Wenecja miałaby przejąć kontrolę nad portami w Barletcie i Salpi, nie doszła do skutku, ale Wenecjanie kontynuowali kampanię w Emilii-Romanii, zdobywając Ferrarę w 1240 roku. W tym samym roku, w odwecie za weneckie ataki na wybrzeża Apulii, Fryderyk II nakazał wykonanie wyroku śmierci na Pietro Tiepolo. Agenci weneccy próbowali również przeciwdziałać polityce Fryderyka w Królestwie Jerozolimy, a w 1242 roku Tiepolo odzyskał buntownicze miasto Pula w Istrii. Po złupieniu Puli, Tiepolo ożenił się po raz drugi z sycylijską księżniczką Valdradą z Sycylii. Związek ten był postrzegany z podejrzliwością, ponieważ uważano, że miał on na celu zabezpieczenie sukcesji tronu sycylijskiego dla potomków Tiepola. Podejrzenia te pojawiły się w czasie, gdy duża część rządzącej elity zaczęła być coraz bardziej zmęczona polityką i ambicjami Tiepola: w rzeczywistości, w 1245 roku, trzej czołowi weneccy patrycjusze, Marino Morosini, Reniero Zeno i Giovanni da Canal, kiedy zostali pojmani i przyprowadzeni przed Fryderyka II, odrzucili niedawno ogłoszoną ekskomunikę cesarza. Było to wyraźne odrzucenie polityki Tiepola i oznaczało koniec otwartego konfliktu między Wenecją a Fryderykiem.”
Pytanie, do jakiego stopnia odrzucenie polityki Tiepolo, złagodzenie weneckiego podejścia do Fryderyka i ogólnie do cesarstwa było związane ze świadomością tego, co stało się z Węgrami. Nie mam tu jasnej odpowiedzi, ale mam wrażenie, że musiało to mieć wpływ na zmianę relacji wobec doży i cesarza. Nie mamy pewności czy oznaczało to również odcięcie się od metod zastosowanych w stosunku do Kijowa i Arpadów. Sądzę, że niektórzy z weneckich graczy poczuli dziwną miękkość mięśni nóg i zjeżony włos na głowie, słysząc relacje z Węgier. Inni pewnie nie chcieli rezygnować z tej ponurej sławy, gdyż w kręgach merkantylnych mogło to uchodzić za wielkie osiągnięcie. Co znowu nasuwa nam pytanie o etos tzw. elit europejskich. Ale niektórzy z nich pewnie bardzo chcieliby przypisać taktykę spalonej ziemi i zmiażdżonych ludzi wyłącznie Giacomo Tiepolo.
tagi: propaganda humanizm demokraci anglik tatarskiego chana najazd batu chana na kijów i węgry wojenne doktryna moskwy
![]() |
Magazynier |
30 marca 2025 16:21 |
Komentarze:
![]() |
Matka-Scypiona @Magazynier |
31 marca 2025 08:43 |
Analogie do sytuacji dzisiaj rozrywających się przed naszymi oczami aż nadto widoczne. Ale możemy tylko czekać udając, że zawsze "ktoś" może zamieszać w drugą stronę. Plus!
![]() |
Magazynier @Matka-Scypiona 31 marca 2025 08:43 |
31 marca 2025 14:45 |
Nie musimy udwać. Ktoś zamiesza. Mam na myśli Króla dziejów. Trzeba go tylko poprosić o interwencję.
![]() |
Trzy-Krainy @Magazynier |
31 marca 2025 22:04 |
Właśnie wczoraj i dziś zapoznałem się z książką "Anglik tatarskiego chana", więc dziękuję za artykuł i rozszerzenie tematu.
Trochę na marginesie: Znane mi - z jakiegoś wykładu - fragmenty latopisów ruskich dotyczących mongolskiego najazdu na Polskę w 1241 roku, bardzo łagodnie przedstawiały przyłączanie się kolejnych książąt ruskich z księstw leżących bliżej Polski. Z wojskiem i darami wychodzili naprzeciw armii mongolskiej i przyłączali się do niej. Wojska te miały stanowić większość armii najeźdźczej. Z opisów zawartych w książce, a dotyczących zasad traktowania podporządkowanych państw, ich władców i ludności, wyłania się obraz istotnie różny. Jednak w "Angliku..." nie ma szczegółów akurat tych spraw tuż przed wkroczeniem do Polski.
Czytając książkę, nie można także nie odnosić treści do współczesności, choćby przyjmowania i zrozumienia przekazywanych znaków.
![]() |
Magazynier @Trzy-Krainy 31 marca 2025 22:04 |
1 kwietnia 2025 12:48 |
Znaczy to że Anglicy, Włosi, Ormianie i inni wywiadowcy chana przebrani w kupców przygotowywali Węgrów w inny sposób. Inny mieli scenariusz dla nich, napisany w Wenecji.