O czymś dobrym dla odmiany, czyli o życiu Uniwersytetu, które kwitnie poza Uniwersytetem. cz.I
Nie wiadomo mi nic o Papieżach czy Biskupach, którzy upominali się o zwrot tej nazwy, nazwy Uniwersytetu, czy zastrzeżenie jej do wyłącznego użytku Kościoła, na takiej zasadzie jak przymiotnik „katolicki”, dla uczelni akceptowanych przez Stolicę Apostolską jako reprezentatywnych dla Kościoła. Ale dzisiaj zdaję mi się, że w końcu coś takiego musi nastąpić. Inaczej kłamliwa propaganda, w zasadzie propaganda niewolnictwa, będzie wciąż lansować się na tle Kościoła.
500-tna rocznica śmierci uniwersytetu (poprzednio machnąłem się o sto lat, przepraszam, czyli 500-tna rocznica, rzecz jasna, a nie, jak utrzymywałem w poprzednich tekstach o uniwersytecie, 600-tna) to oczywiście rocznica fikcyjnego, jak wskazują niektórzy historycy, przybicia przez Marcina Lutra swoich anty-odpustowych tez w przedsionku wittenberskiego kościoła zamkowego w 1517 r. (W tle mam tu świeże wspomnienie filmu „Luter i rewolucja protestancka. Nie pamiętam jednak, co o tym fakcie mówią w nim historycy. Warto by jednak do tego filmu nawiązać w dyskusji.) Przesadzam nieco mówiąc o śmierci Uniwersytety w 1517 roku. Jest to dopiero początek, jeden z początków, jego choroby terminalnej i razem agonii. Bo innym wcześniejszym ciosem jest wystąpienia Jana Wycliffa oraz Jana Husa. A jeszcze innym pojawienie tzw. humanistów, którzy sentencję z jakiejś starożytnej komedii chcą obwołać podstawowym dogmatem: „Jestem człowiekiem i nic co ludzkie nie jest mi obce”. W istocie jest to kpina z osoby, bowiem wygłoszona jest podobno jako komentarz do ostatecznego upokorzenia wszystkich uczestników tej facecji. Zatem nie chodzi tu o objawienie starożytnej bądź nowej prawdy o człowieku, ale, jak to znajdujemy w Baśni jak niedźwiedź t. I i II, o proces przejmowania przez ośrodki władzy świeckiej i prastare organizacje finansowe (dopowiadam od siebie, np. genueńskich i weneckich Gwelfów, względnie ich rywali, Gibelinów) przekazu prawdy, dobra i piękna, które jako depozyt wiary i realizmu niesie przez dzieje Kościół Katolicki.
Jeśli „uniwersytet” świecki jest odległy od owego realizmu, to znaczy że nie był on nigdy Uniwersytetem. Deklarował on jedynie uniwersalizm nauczania, czyli propagowania prawdy powszechnej, innymi słowy dobrej propagandy. Faktycznie ześlizgiwał się ku propagandzie złej, motywowanej planami grabieży.
Uniwersytet natomiast jest powołany, do dobrej propagandy i do nieustannego rozważania i rafinowania propagowanej prawdy. Był zaś Uniwersytetem dokąd Kościół, światli i świętobliwi Papieże i Biskupi byli jego administratorami, sponsorami i cenzorami, bo te trzy funkcje są nierozłączne. Oczywiście tak rozumiany Uniwersytet żyje nadal w uczelniach katolickich, wiernych Kościołowi, wspieranych przez watykańską Kongregację ds. Edukacji Katolickiej.
Apogeum tego procesu okradania Kościoła z prawnie należnego mu monopolu na wyłączność nazwy Uniwersytet to angielski deizm pod fasadowym przywództwem Isaaca Newtona, potem oświeceniowy fizjokratym, pośrednio, a może i ściśle związany z deizmem i brytyjskimi interesami politycznymi, uporczywie propagowany przez naszą oświeceniową Komisję Edukacji Narodowej oraz ich sponsorów z tzw. Familii, to francuski encyklopedyzm, teoria kontraktualna Rousseau i jego późniejsza koncepcja sentymentalizmu, czyli apoteoza uczuć jako istoty ludzkiej natury, zarzewie szaleństwa zwanego romantyzmem.
W końcu to dialektyka Ducha wykoncypowana przez Hegla, która zmierza do udowodnienia, iż tzw. Duch najdoskonalej przejawia się w „bycie” państwa pruskiego. W istocie filozofia Hegla czyni z państwa pruskiego nowy „Kościół”, władze świętą. Daje mu sankcję sakralną. Znaczy to, że wciąż jeszcze dla mentalności 19-wiecznej, kierującej średniowiecznym a nawet starożytnym pojęciem honoru i sumienia, ważnym jest moralne, a nawet religijne usprawiedliwienie władzy i narzędzia jej propagandy czyli edukacji pro-państwowej. Edukacja jest pierwszym medium, najmniej spektakularnym, ale tylko gdy się patrzy na nią z daleka. Z bliska to kolos i to niezwykle dynamiczny, zdolny intelektualnie przemienić barbarzyńskie nawyki, obsesję przemocy i niewolnictwa na mentalność obywatelską, jak to praktykuje Kościół, na mentalność zafascynowaną wolnym sumieniem. Lecz gdy edukacja powraca do kultu przemocy jest zdolna nawet „zetrzeć” każdą przeszkodę stojącą na drodze uzurpatorskiej władzy jakoby uświęconej nową propagandą. Owo przywiązanie do moralnego i religijnego umotywowania władzy i państwowej edukacji jest dziedzictwem chrześcijańskiego średniowiecza a nawet starożytności, nawet jeśli jest zniekształcane przez bieżące, pokrętne interesy i obłędne antykościelne ideologie. Jest częścią mentalności chrześcijańskiej i przedchrześcijańskiej. Wynika również ze zwykłego oczekiwaniu stabilności otoczenia, ochrony z jego strony, oczekiwania normalnego dla niezamożnych acz przyzwoitych. Nie da się tego usunąć. Trzeba to zatem zmanipulować.
Jeśli państwo pruskie jest emanacją Ducha, jest nowym Kościołem i ma dostęp bezpośredni, dzięki heglowskiemu „objawieniu”, do Bożego umysły, do mądrości transcendentnego Ducha, mądrości, która jest samą istotą bytu, czyli wg Hegla bytowej sprzeczności między tezą i antytezą, rodzących syntezę w samej wręcz historii ludzkości. Mamy tu coś więcej jeszcze, mianowicie „prorocką mowę”, jakoby mocniejszą” niż scholastyka kościelna, katolicka, która pokornie schyla głowę przed niedoskonałością rozumu naturalnego. Niewiedza wynikająca z grzechu pierworodnego zdaje się być przezwyciężona w heglowskiej ezoteryce i uniwersytet państwowy niemiecki może wysłać uniwersytet kościelny katolicki do protestanckiego gminnego przytułka na przedmieściach Augsburga, gdzie będzie sobie dziamdział swoją scholastyczną papkę dla bezzębnych starców. Niemiecki idealizm wraz z państwem zakładają lśniące buty z cholewami, strzepują kurz z epoletów, prężą się i ruszają w świat krokiem marszowym.
Dzisiaj seksownie rozpuszcza on swoje ufarbowane na tęczowo włosy w awangardzie gender pride parade, jako babo-chłop i chłopo-baba, jako intelektualny biedak, oszukany, zmanipulowany, sponiewierany przez smagłych nachodźców, ośmieszony wobec całego wszechświata, jako samotna sierotka, która czule przytula do swojego poranionego serca swą najmilszą kochankę, fałszywą nadzieję, niezdolna dojrzeć nieskończonego piękna i mądrości Stwórcy odbitych w stuprocentowej kobiecie i w takimże mężczyźnie. Nazywa ich oboje seksistami, zabrania używania rodzimych języków i denuncjuje ich w Jugendamtach.
Kościół w zasadzie powinien zastrzec sobie monopol na tę nazwę „Uniwersytet”. Ale cóż, w czasach humanizmu, na progu reformacji, gdy rodzi się „uniwersytet humanistyczny”, a wkrótce narodzić się ma „uniwersytet” protestancki i razem państwowy, Kościół musi zmagać się z grzesznością swoich pasterzy a nawet Papieży w okresie od 1464-1559, takich jak Paweł II (Pietro Barbo), Sykstus IV (Francesco della Rovere) Innocenty VIII (Giovanni Battista Cibo) i Aleksander VI (Rodrigo Borgia), Juliusz II (Giuliano della Rovere), Paweł III (Alessandro Farnese), z ich nepotyzmem, umiłowaniem przepychu, nadużyciami finansowymi i rozwiązłością, w czym chlubnym wyjątkiem był pierwszy z owej czarnej listy, skonfliktowany z tzw. humanistami, nie poddający się pokusom erotycznym i praktykujący jedynie wystawny styl życia. Reprezentują oni interesy włoskich klanów arystokratycznych i kupieckich, dlatego sponsorują tzw. humanistów. Aleksander VI i Juliusz II stają się burzycielami starej kaplicy św. Piotra, przy czym ten pierwszy rozpoczyna „jedynie” jej przebudowę, którą kończy Juliusz II całkowitym zniszczeniem starej kaplicy. Dają oni początek pracom nad nową kaplicą sykstyńską a zatem, jak to tłumaczy gdzie indziej Coryllus, stają się transmiterami nowych przepływów gotówki wydawanej na surowce, projekty i pracę. Paweł III, ten, który przyjmuje śluby św. Ignacego Loyoli, zajmuje się mecenatem sztuki i odbudową kaplicy św. Piotra.
Jako opatrznościową odtrutkę na korupcję swoich niektórych hierarchów, Kościół otrzymuje nową wspólnotę zakonną, Towarzystwo Jezusowe i Ćwiczenia duchowne św. Igancego z Loyoli, pod których leczniczy wpływ ich autor próbuje bezskutecznie wciągnąć współczesnych mu Papieży Pawła III i IV. Ten drugi bynajmniej nie rozwiązły jak Aleksander VI, ale gorliwy sługi Kościoła, acz uparty i namiętnie oddanego własnej ambicji – stąd nieroztropne, przedwczesne zakończenie przez niego Soboru Trydenckiego, haniebny proces o herezję wytoczony heroicznemu ewangelizatorowi protestanckiej Anglii, Kard. Reginaldowi Pole, jego rywalowi do tronu papieskiego i niestety niechlubne zduszenie raportu na temat nadużyć w Kościele, którego sam był współautorem, czyli prawnego rozliczenia nadużyć za pontyfikatów jego poprzedników, również korupcyjnych, co sugeruje niejasne uwikłania i kompromisy tego skądinąd gorliwego Papieża.
Ćwiczenia to niesamowity „uniwersytet alternatywny” zafundowany przez Ducha Bożego, za pomocą umysłu i pióra św. Igancego, żywy „uniwersytet” prawdziwego Boga-człowieka, Jezusa Króla. Jeśli dopełniają je, wzięte z innej, jakoby odległej dziedziny, koleżeńskie, zapomogowe kasy zakładane przez Ignacego w czasie jego studiów paryskich, i cała późniejsza organizacja zakonna, łącznie z powołanym przez pierwszych Jezuitów Uniwersytetem Gregoriańskim i ich programem własnej zakonnej edukacji (Ratio studiorum) opartym na teologii i filozofii św. Tomasza z Akwinu, to możemy zbliżyć się do przeczucia, dlaczego warto, nam Polakom 21 wieku, zakładać dziś katolickie organizacje religijne.
Niech nam nie zdaje się jednak, że Ćwiczenia duchowne to religijny filtr, który wyłapuje delegatów agentury wpływu czy arystokratycznych i banksterskich klanów do stanu kapłańskiego. Ta zdolność jest raczej ograniczona. Może być efektywna ponad przeciętność jedynie w charyzmacie czytania w duszach, np. udzielonemu św. Pio z Pietrelciny, czy charyzmacie wyczuwania i odczytywania osobowości danego penitenta jak u samego św. Ignacego, założyciela Jezuitów, czyli w łasce kierownictwa duchowego. Nadto, jeśli jest faktycznie darem nadprzyrodzonym, musi ów charyzmat uszanować wolność samego delikwenta. I tu otwiera się całe pole dramatu który toczy się w danym sumieniu, między człowiekiem a Bogiem. Ćwiczenia duchowne, tak jak Różaniec, są jednak ważną pomocą dla ludzi nowożytnych wkręconych już w „szczurzy wyścig” i nieustający proces „reform”, którzy, inaczej niż starożytni Benedyktyni, Cystersi i "cywile" żyjący w naturalnym rytmie przyrody i liturgii, nie mają już tak swobodnego umysłu do prostego poznawania Boga w podstawowych prawdach wiary, w sprawowaniu Eucharystii i śpiewnej medytacji Psalmów. Albowiem wg Ojców Kościoła, to właśnie tu w liturgii Sanctissimum i w Słowie Bożym człowiek wierzący w pierwszej kolejności ma szansę odkryć, iż Kościół jest Ciałem Chrystusa, przez które przemawia On do niego, daje się poznawać i pociąga go za Sobą. Doświadczenie atoli współczesnego zakręcenia, bezlitosnej walki nowożytnego chrześcijanina katolika o każdy centymetr swojej wolności, czyni koniecznym inny rodzaj informacji teologicznej, taki właśnie jak Ćwiczenia duchowne, czy różaniec, czyli czas wyrwany z nieustającej „sztuki walki”, w trakcie którego podane jest do rozważenia i wpatrzenie się realistyczne wyobrażenie Zbawcy, tak jak rysują go Ewangelie, i obraz wspólnoty, którą on tworzy wokół siebie, najpierw rodzinnej, a potem zadaniowej, apostolskiej. Jest to konieczne otwarcie człowieka czasów ostatnich (które są ostatnie nie ze względu na krótki czas, ale ze względu na intensywność walki duchowej) przez prawdę historyczną, zmysłowo dostępną, na nadprzyrodzoną prawdę Sakramentów i liturgii. Jest też tam miejsce na Psalmodia. Widzimy tam bowiem Zbawcę jako człowieka religijnego, który modli się Psalmami, które to modlitwy są dosłownie napisanego dla niego, dla Mesjasza. Nadto Ćwiczenia duchowne, przez jedną ze swych medytacji, medytację sztandaru Króla Odwiecznego i sztandaru księcia ciemności, kontynuują i rozwijają kult Chrystusa Króla, jako zwieńczenie podstawowej relacji zaufania do Boga, zawierzenia się Jemu, zwłaszcza w otoczeniu tzw. ciekawych czasów, i ofiarowania Jemu swego życia.
C. D. N.
tagi: uniwersytet zycie wykolejenie św. igancy
![]() |
Magazynier |
16 grudnia 2017 13:44 |
Komentarze:
![]() |
Maryla-Sztajer @Magazynier |
16 grudnia 2017 14:00 |
Zetknięcie z tymi ćwiczeniami, to spotkanie z żywym doświadczeniem. Doświadczenie świętego. Pójście drogą Jego doświadczenia.
Uniwersytet.
.
![]() |
Maryla-Sztajer @Magazynier |
16 grudnia 2017 14:07 |
Duszo Chrystusowa, uświęć mnie.
Ciało Chrystusowe, zbaw mnie.
Krwi Chrystusowa, napój mnie.
Wodo z boku Chrystusowego, obmyj mnie.
Męko Chrystusowa, wzmocnij mnie.
O dobry Jezu, wysłuchaj mnie.
W ranach swoich ukryj mnie.
Nie dozwól mi oddalić się od Ciebie.
Od nieprzyjaciela złośliwego broń mnie.
W godzinie śmierci mojej wezwij mnie.
I każ mi przyjść do siebie,
abym ze świętymi Twymi chwalił Cię
na wieki wieków. Amen
.
.
![]() |
Magazynier @Stalagmit 16 grudnia 2017 14:03 |
16 grudnia 2017 14:11 |
Dzięki. Ćwiczenia duchowne to dar na czasy sekt, i to niebezpiecznych sekt. Pokazują bowiem co to znaczy naturalna wspólnota ludzi w której jest miejsce dla wiary i dla życia, i jak taką wspólnotę odróżnić do niebezpiecznej sekty typu banda kabalistów zgromadzona wokół Lutra.
![]() |
Magazynier @Maryla-Sztajer 16 grudnia 2017 14:07 |
16 grudnia 2017 14:12 |
Dzięki pani Mario. A po łacinie?
![]() |
Maryla-Sztajer @Magazynier 16 grudnia 2017 14:11 |
16 grudnia 2017 14:14 |
Sposób pozbycia się nieuporzadkowanych przywiązań.
Umiejętność szukania woli Bożej.
.
![]() |
Magazynier @Maryla-Sztajer 16 grudnia 2017 14:07 |
16 grudnia 2017 14:15 |
Anima Christi
![]() |
Magazynier @Maryla-Sztajer 16 grudnia 2017 14:07 |
16 grudnia 2017 14:34 |
Na chwilkę wróciłem, bo chcę powiedzieć, że może ktoś zgadnie, czemu pani Maryla cytuje tu, w kontekście ćwiczeń igancjańskich, 13 wieczną modlitwę Anima Christi, podobno napisaną przez jakiegoś franciszkanina?
![]() |
Magazynier @rotmeister 16 grudnia 2017 19:34 |
16 grudnia 2017 19:37 |
No to czemu Kościół zastrzega sobie monopol na przymiotnik "katolicki/a/ie"? Symboli tożsamości nie oddaje się za żadne skarby.
Faktycznie pedagogika ignacjańska, wychowanie do względnej samodzielności duchowej jest świetna i dlatego jest tak niebezpieczna dla herezji.
![]() |
Magazynier @Stalagmit 16 grudnia 2017 14:40 |
16 grudnia 2017 19:47 |
W tym sęk. Św. Igancy przyjął ją jako swoją. Ale ciekawe, że jest to modlitwa eucharystyczna.
![]() |
krzysztof-laskowski @Magazynier |
16 grudnia 2017 21:15 |
Realistyczna filozofia świętego Tomasza z Akwinu została w zasadzie wystawiona za drzwi, ale przynajmniej na zewnątrz jest znacznie więcej powietrza niż wewnątrz, n'est-ce pas?
Nota bene rekolekcje ignacjańskie to świetna sprawa.
![]() |
Magazynier @rotmeister 16 grudnia 2017 21:27 |
16 grudnia 2017 22:07 |
A jednak zastrzega. Nie ma partii katolickich. Szkoły które chcą mieć taki przymiotnik podlegają lustracji.
![]() |
Magazynier @krzysztof-laskowski 16 grudnia 2017 21:15 |
16 grudnia 2017 22:12 |
No, ce nest pas. Dziwnym trafem wewnątrz czasami panuje jakiś zaduch. Jezuici, którym zależy na wierności wobec charyzmatu swego zakonu, coś by mogli na ten temat powiedzieć. Jeszcze tacy są i różnie sobie radzą. Nie zawsze mają lekko, bo duch postępu wciska się wszędzie. Przeważnie mówią, że tak to jest w rodzinie. Ale ja mam inne zdanie na ten temat.
![]() |
Maryla-Sztajer @Magazynier 16 grudnia 2017 14:34 |
17 grudnia 2017 09:37 |
Napisałam tutaj tę modlitwę... bo po prostu czytając tekst, zaczęła mi ona 'płynąć' w myślach.... I popłynęła przez klawiaturę.
.
![]() |
krzysztof-laskowski @Magazynier 16 grudnia 2017 22:12 |
17 grudnia 2017 20:35 |
Co gorsza, większość z nas nie widziała gigantycznego splendoru tradycyjnego Kościoła. Możemy jak najbardziej oglądać niebiańsko piękne świątynie, ale sakramenty w rycie tradycyjnym zazwyczaj sprawowane są tam od wielkiego dzwonu. A co Panu Bogu po pięknych świątyniach, skoro nie otrzymuje On tam czci w taki sposób, jakiego domaga się poprzez papieskie dekrety, np. Quo primum? Wyobrażasz sobie skutki tego procesu? Papież Benedykt XVI napisał we wspomnieniach, że Kościół będzie musiał opuścić większość świątyń i zacząć posługę od nowa w innych miejscach niż do tej pory.
![]() |
Magazynier @krzysztof-laskowski 17 grudnia 2017 20:35 |
17 grudnia 2017 21:01 |
No, nieźle. Dzięki za info o wspomnieniach Benedykta XVI. Przeleciało mi to gdzieś mimo ucha.
Ale szczerze mówiąc nie rozumiem dlaczego będzie musiał opuścić większość świątyń. Bo się nie nadają na liturgię łacińską? Wystarczy chyba zbliżenie ołtarza do tabernaculum i postawienie tabernaculum bezpośrednio na i nad ołtarzem. Inna sprawa, że tania architektura i wystrój tych świątyń to poprostu ... szkoda słów.
![]() |
krzysztof-laskowski @Magazynier 17 grudnia 2017 21:01 |
17 grudnia 2017 21:45 |
Pismo Święte mówi: wyłączą was z synagogi. Powtórzy się więc historia opisana w Księgach Machabejskich.
Jeśli chodzi o architekturę, to Pan Bóg przemawia do nas i za jej pośrednictwem. W związku z tym można sobie porównać świątynię zbudowaną na przykład w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku i jej neogotycki odpowiednik zbudowany sto lat wcześniej. Następnie można zastanowić się nad tym, jakie obrzędy w obu sprawowano. A wreszcie nad tym, która z nich bardziej przypada Tobie do smaku. To takie proste, nie?
![]() |
krzysztof-laskowski @Magazynier 17 grudnia 2017 21:01 |
17 grudnia 2017 22:09 |
Ja bym rzecz jasna wolał, żeby nic złego się nie stało. Ale która władza się z tym liczy? Weź pod uwagę taką okoliczność: oto ujawniono bez specjalnej pompy, że urządzenie wyposażone w sztuczną inteligencję działa tak, że jest zdolne w jedną dobę od zera nauczyć się tak grać w szachy, by pokonać kilkadziesiąt znakomitych programów szachowych, które bez problemów wygrywają z ludźmi. A takie urządzenia sztucznej inteligencji pozostają do dyspozycji polityków. Który z nich oprze się pokusie uzyskania wiedzy totalnej i kontroli totalnej? A co w takich okolicznościach z pojęciem wolnej woli?
![]() |
Magazynier @krzysztof-laskowski 17 grudnia 2017 22:09 |
18 grudnia 2017 05:44 |
Do dyspozycji tylko niektórych polityków i wybranych devas.
Wolna wola ma to do siebie, że potrafi ocyganić nawet sztucznego Herlocka Sholmesa.
Za pomocą wolnej woli decyzyjnej/zarządzającej kard. Sarah Kościół zacznie od nakazu przesunięcia ołtarza bezpośrednio pod tabernaculum, wprowadzenia elementów łacińskich do liturgii niedzielnej, jednej minimum Mszy Św. w niedzielę wg rytu Piusa V, i zwrotu kapłana w stronę tabernaculum na wszystkich Mszach, również i wg novo ordo, nadto powrotu w tzw. wolnym świecie do sakramentu pojednania odprawianego w konfesjonale i ogólnie do praktyk pokutnych. Dalej to będzie już efekt domino (trzecia tajemnica fatimska). Co nie znaczy, że już wszystko będzie cacy. Nawet jak cały świat stanie się katolicki to i tak będą jacyś męczynnicy, choćby męczennicy głupoty. W końcu i tak przyjdzie Antychrystus, ale wg św. Pawła i św. Roberta Bellarmina to będzie jednak człowiek, człowiek grzechu, ale człowiek. Nie mówię też że jest to wydarzenie które determinuje wszystko. Zło nie może determinować dobra wg bł. Dunsa Szkota. Dlatego tzw. życie duchowe, czyli synergia budująca cnoty, za najważniejszy punkt odniesienia ma Wcielenie Syna Bożego.
![]() |
qwerty @krzysztof-laskowski 17 grudnia 2017 22:09 |
18 grudnia 2017 08:34 |
sztuczna inteligencja to tylko aproksymacja i algorytmy analiz danych problemowo zorientowane; zatem mój taboret nie będzie grał w szachy a politycy o sztucznej inteligencji mają pojęcie jak patrzą rano w lustro w toalecie; wdrażanie mechanizmów pozyskiwania wiedzy dosłownie o wszystkim i o wszystkich jest juz faktem, natomiast jak zawsze problemem jest jak to bedzie dyskontowane tj. dla dobra czy w celu czynienia zła- i tyle; tutaj nie ma miejsca na wolną wolę, bo bazy danych są i jedno z pytań jest takie: na ile są dane wiarygodne? bo jak dane są niewiarygodne [np. efekt arbitralnnego etykietowania/kwalifikacji/klasyfikacji funktora podczas wprowadzania danych] no i oczywiścia jak to przy opoowiesciach o prawach i prawie - a kto będzie diagnozował i naprawiał szkody wynikłe z patologii? doswidczenie uczy że ofiary zostana osamotnione i nowa forma skargi kasacyjnej na sztuczną inteligencję w dzialaniu będzie motorem sanacji oraz gwarantem praw; zmiierzamy do realnego domu wariatow tylko ofiary sa takie prozaiczne i rozumieja dziejowej roli zmian w wyścigu cywilizacji....; to jet b.fajny temat do wskazywania granic racjonalności
![]() |
krzysztof-laskowski @Magazynier 18 grudnia 2017 05:44 |
18 grudnia 2017 08:36 |
Jeśli weźmiesz pod uwagę to, co dzieje się obecnie w Ziemi Świętej, to "w końcu" urzeczywistni się dosłownie za kilka lat. Nie za kilkadziesiąt lub kilkaset lat.
![]() |
qwerty @Magazynier 18 grudnia 2017 05:44 |
18 grudnia 2017 08:36 |
to jest właśnie rola dezinformacji wobec systemu
![]() |
Magazynier @krzysztof-laskowski 18 grudnia 2017 08:36 |
18 grudnia 2017 16:43 |
Nie wiem za ile lat, ale zakładam, że dopiero po wypełnieniu 3 tajemnicy fatimskiej. Jeżeli warunkiem tego "w końcu" jest głoszenie Ewangelii po krańce świata, to jeszcze nie teraz. Zarazem możliwe to jest w kontekście jakiegoś analfabetyzmu religijnego. Czyli wydaje mi się, że najpierw wiara stanie się powszechna a potem coś znowu się stanie z kulturą religijną.
![]() |
Magazynier @qwerty 18 grudnia 2017 08:36 |
18 grudnia 2017 18:41 |
Ze strony Kościoła? Bardzo być może.
![]() |
qwerty @Magazynier 18 grudnia 2017 05:44 |
18 grudnia 2017 18:53 |
kilka tygodni temu brałem udział w mediacji, przedstawiłem adwersarzowi problem, iż bonusy ktore dyskontuje kosztowłay drugą stronę strone kilka mln zł i moze winien w swym sumieniu zmiarkować co dostaje; odpowiedź? nie ma czegos takiego jak sumienie sa tylko współczynniki ekonomiczne. no i co ja mam z takim indywiuum zrobić? toz gość do końca życia będzie zasypiał z pytaniem: co to jest sumienie? a njabardziej zabawne jest to, że nawet nie wie co go spotka od losu, a że spotkanie z losem którego nie zna jest pewne - ...
![]() |
Magazynier @qwerty 18 grudnia 2017 18:53 |
18 grudnia 2017 20:05 |
Jak w banku. Zpijanie robaka na emeryturze, względnie turystyka naturystyczna.