-

Magazynier : Sprawy zaściankowe, stare i nowe. Małżonek, nauczyciel akademicki.

Św. Jan Chryzostom, Bł. Grzegorz Chomyszyn i Moskowia A. D. 2022

Punktem wyjścia dla tego tekstu jest fragment Dwu Królestw bł. Grzegorza Chomyszyna, unickiego Biskupa stanisławowskiego, zamęczonego w bolszewickim więzieniu w 1945 roku. Jest to ustęp, który mówi o męczeństwie św. Jana Chryzostoma. Z tego fragmentu wynika następująca teza: patriarcha Konstantynopola w latach 397-407, odważny krytyk rozwiązłości cesarskiego dworu, św. Jan Chryzostom jest w sensie chronologicznym pierwszym probierzem tego, co dziś legło u podstaw Moskowii. I to jest teza. Na pierwszy rzut oka bizantyński dwór jest zbyt odległy od dzisiejszej Moskwy. Wszak hasła "trzeci Rzym", kontynuacja Bizancjum są tylko propagandowymi wytrychami. Mają napełnić obraz Moskwy cudzą chwała. Ale, państwo mili, dajcie szansę tej tezie. Przyjrzyjcie się szczegółom.  

Oczywiście droga od Konstantynopola A. D. 407 do Moskwy A. D. 2022 jest długa. Historia Prawosławia jest złożona. Zwłaszcza w Moskowii. Wszak jest to patriarchat niekanoniczny, samozwańczy, tak jak władza moskiewskich książąt nad Rusią Kijowską. Jednak nie wchodzę tu w szczegóły tej historii. Zamierzam pokazać analogie między postawami dawnych Bizantyńczyków a dzisiejszych Moskwicinów. Zamierzam pokazać tu podobne źródła postaw jednych i drugich.

Śmierć Chryzostoma jest wynikiem zmowy między parą cesarską, Arkadiuszem i Eudoksją, a luminarzami ówczesnego konstantynopolitańskiego Kościoła. Św. Jan umiera w drodze do miejsca swego wygnania, na które zostaje skazany przez Eudoksję. Oddaje życie w warunkach, które inaczej nie sposób nazwać jak tylko męczeńskimi. Bp Grzegorz tak to opisuje: „Tę podróż św. Jan odbył na piechotę; otoczony żołnierzami. Chory na żołądek, cierpiał przy tym na ból głowy i febrę, a prócz tego spiekota słoneczna, brak pożywienia i schronienia silnie dokuczały, i to przez siedemdziesiąt dni” (str. 242). Eudoksja skazuje go na banicję w odległym Kukuzus. Lecz jego przeciwnicy dopominają się o jeszcze dalszą zsyłkę. Cesarzowa przychyla się do ich apelu. Chryzostom ma trafić do Pitus nad wschodnią granicą imperium, u stóp Kaukazu. Jego wędrówka przeciąga się. Trwa przez długie tygodnie. W końcu wyczerpuje jego siły. Chryzostom umiera z wyczerpania w  Komans. Swoją narrację bł. Grzegorz czerpie z książki niemieckiego benedyktyna O. Chryzostomusa Baura Der heilige Johannes Chrysostomus und seine zeit. Baur określa historię świętego jako tragedię ponad wszelką miarą.

Przede wszystkim dlatego, że główną rolę odgrywają tu kapłani. Tragiczne jest ich zapamiętanie w żądzy ukarania krnąbrnego, niedyplomatycznego hierarchy. „Wielu z nich, jak patriarcha Teofil, biskupi: Antioch, Epifaniusz, Cyryl odznaczało się gorliwością w wierze, ojciec Izaak i Akacjusz długoletnim życiem ascetycznym; niektórzy z nich cieszyli się opinią świętości, a jednak taka zawzięta walka przeciw współbratu Biskupowi, który był święty. Kto wyjaśni 'taką zagadkę'?”, pyta Chomyszyn. I odpowiada: „Mogli zaznaczyć mocno swoją gorliwość w wierze, niestrudzenie dbać o czystość wiary, wzorowo zarządzać swoimi diecezjami, wprawiać się całymi latami w zewnętrznych umartwieniach, jednak jedno wszyscy przeoczyli: oczyszczenie wewnętrznego człowieka.” (str. 243) Innymi słowy przeoczyli dobre sumienie, czyli to, co jest podstawą owocnej wiary.

Chomyszyn pisze: „Przy całej gorliwości wyrastał chwast. U Teofila żądza władzy, u Akacjusza nadmierna urazowość, u Seweriana żądza sławy, u Epifaniusza ślepa nachalność, u ojca Izaaka swoja wola i kłótliwość, u wszystkich mimo duchowych cech, żył dawny człowiek i był tym, który wywołał niewiarygodną powódź bezprawia i przemocy, zaślepienia i nienawiści do Cerkwi Konstantynopola. Tutaj właśnie zaczął się wykluwać … duch bizantynizmu, który zewnętrzną gorliwość postawił za cel kosztem … uświęcenia duszy.” (str. 244) Doprecyzujmy, kosztem dobrego sumienia i dynamizmu, który z niego się rodzi.

Dwaj adwersarze św. Jana wymieni przez Baura to święci, św. Epifaniusz i św. Cyryl Aleksandryjski. Zostają wciągnięci w krąg jego nieprzyjaciół przez niewiedzę. Gdy poznają prawdę, zmieniają swoje postawę wobec Chryzostoma. 

Siłę, która uwodzi przeciwników Chryzostoma, Chomyszyn nazywa duchem bizantynizmu. Bizantynizm łączy przesadne eskponowanie rytuału z kompromisem wobec ciemnych interesów władzy. Jest siłą, która potrafi zdeformować moralną ocenę rzeczywistości. Według Chomyszyna bizantynizm jest nadal obecny w tradycji moskiewskiego prawosławia. Co więcej oddziaływuje na Metropolitę lwowskiego Andrzeja Szeptyckiego i na całą pro-moskiewską frakcję w Kościele greko-katolickim. Narzucenie obrządku binzantyńskiego greko-katolikom, za zgodą Abp. Szeptyckiego, oznacza dla Chomyszyna zgodę na wpływy prawosławia i Moskowii. Bp Grzegorz dowodzi, że obrządek ten został wyznaczony dla greko-katolików „w zamkniętym pomieszczeniu jako dla nas nieodpowiedni, szkodliwy i niebezpieczny” (str. 338). Jak rozumiem Chomyszynowi chodzi o to, że moskiewskie wpływy były i są „nieodpowiednie, szkodliwe i niebezpieczne” dla ukraińskich katolików.

Dodajmy, że dziś Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych uznała heroiczność cnót Andrzeja Szeptyckiego. Proces beatyfikacyjny jest w toku. Jak wyjaśnić tę rozbieżność między opinią błogosławionego Biskupa Stanisławowa a opinią samego św. Jana Pawła II i watykańskiej Kongregacji Kanonizacyjnej? Wyjaśnienie nie jest proste, ale można wyrazić je krótko. Zawiera się w tym, że heroizm w jednej dziedzinie, nie oznacza heroizmu w innej. Święci mogą się mylić, tak jak to przydarzyło się św. Epifaniuszowi i św. Cyrylowi. Po części myli się również bł. Chomyszyn. O tym za chwilę.

Teraz kilka słów o Szeptyckim. Kościół rozpoznaje albowiem obszar Moskowii jako teren misyjny. Dąży do zintensyfikowania aktywność na tym obszarze. Abp Szeptycki jest postrzegany jako prekursor apostołowania w Moskowii. Być może popełnił jakieś błędy, ale nie błądzi tylko ten, kto nic nie robi. Obrządek bizantyński w Kościele grekokatolickim miał być tym, co przybliży Rosjan do Kościoła. Wciąż są duchowni i hierarchowie, którzy postrzegają to w taki sam sposób jak Abp Szeptycki. Być może są skłonni przyznać rację Bp Chomyszynowi, ale tylko częściowo. Liturgia bizantyńska dzisiaj jest naturalną częścią Kościoła greko-katolickiego. Nie jest przekaźnikiem rusofilizmu.

Jednak w tamtym czasie Chomyszyn przede wszystkim dostrzega w niej obecność ducha bizantynizmu. Ma rację. Bizantynizm jest niebezpieczny. Ostatecznym jego owocem jest to, co widzimy dziś w moskiewskiej Cerkwii: kompletną zależność hierarchii od przestępczej władzy, zinwigilowanie duchowieństwa przez agenturę, całkowite poparcie dla najazdu na Ukrainę, kolaborację z reżimem który jest nie tylko zbrodniczy ale i głupi. Nie sposób nie przyznać racji Chomyszynowi, nie sposób nie dostrzec, że jego intuicja sięga dalej niż najlepsze pragnienie Abp Szeptyckiego, marzącego o zbliżeniu prawosławia do Kościoła przez ryt bizantyński.

Jednocześnie zarzucając rusofilizm Polakom i jezuitom,  Chomyszyn dokonuje zbyt dużego uogólnienia. Faktycznie polscy jezuici zakładają seminarium z rytem bizantyńskim. Ale polscy dyplomaci okresu międzywojennego (Władysław Skrzyński) podejmują regularne próby przekonania watykańskich hierarchów do bardziej realistycznego podejścia do kwestii krzewienia katolicyzmu w Rosji (Andrzej A. Zięba, Lobbing dla Ukrainy w Europie międzywojennej, str. 168-169). Faktycznie francuski jezuita z tego okresu, Kard. Michelle d'Harbigny, inspirator Collegium Russicum w Watykanie, zafascynowany filozofią Włodzimierza Sołowiowa, marzy o duchowym zbliżeniu z głębią „rosyjskiej duszy”. D'Harbigny otrzymuje tajną misję budowania Kościoła Katolickiego w Rosji sowieckiej. I tu sprawdza się proroctwo Chomyszyna. Wszyscy Biskupi tajnie konsekrowani przez d'Harbigny'ego w ZSRS zostają zdekonspirowani i trafiają ostatecznie do łagrów (Dennis J. Dunn, The Catholic Church and Russia: Popes, Patriarchs, Tsars and Commissars, str. 86-89). Po dymisji d'Harbigny'ego Russicum staje się przyczółkiem inwigilacji Watykanu ze strony służb sowieckich, przez co zyskuje miano „konia trojańskiego” (Hansjakob Stehle, The Eastern Politics of the Vatican 1917-1979, str. 87). Chomyszyn zarzuca rusofilizm generałowi jezuitów O. Ledóchowskiemu. Nie wie nic o tym, że ostateczne odsunięcie d'Herbigny'ego z Watykanu w 1932 r. jest dziełem tegoż właśnie Ledóchowskiego. A powodem tego jest sprawa ks. Aleksandra Deubnera, promowanego przez Abp Szeptyckiego, bliskiego współpracownika d'Herbigny'ego, rozpoznanego jako sowiecki agenr (Andrzej A. Zięba, Lobbing dla Ukrainy w Europie międzywojennej, str. 169). Ponieważ agent ten jest protegowanym Szeptyckiego, sprawa ta podważa jego pozycję.

Koryguję zatem niewiedzę bł. Grzegorza. Jednak rola moskiewskiego prawosławia w dzisiejszej propagandzie wojennej, czarna cerkiew, centralna świątynia moskiewskiej armii i jej mozaiki eksponujące Putina i Szojgu jako świętych prawosławnych, agenturalna przeszłość moskiewskiego patriarchy Cyryla i całej rzeszy prawosławnych duchownych, wszystko to przechyla szalę na stronę bł. Chomyszyna. Skuteczne apostolstwo w Moskowii może być oparte tylko na realnym obrazie moskiewskiej polityki i propagandy, na pełnym opisie agenturalnych metod kremla. Przede wszystkim domaga się pełnego obrazu tzw. „rosyjskiej duszy”, czyli mentalności sprawujących władzę w Moskowii i ich poddanych. A jest to obraz, który wyrasta z dziwnych relacji między duchownymi a apodyktycznymi władcami, odrzucającymi dobre sumienia jako balast.

Przeciwnicy św. Jana Chryzostoma, którzy odbierają mu godność patriarchy Konstantynopola i godzą się na jego banicję, w sumie na jego powolną śmierć, stoją na początku historii tych zależności między władzą a duchownymi. Jest to równia pochyła. Adwersarze Chryzostoma dokonują pierwszych aktów odrzucenia dobrego sumienia na korzyść kolaboracji z władzą. Wstępują na drogę sumienia zwiędniętego. Na jej końcu znajdujemy dominację kremlowskiej agentury w moskiewskim patriarchacie. Tamtejsi duchowni mają pełne zrozumienie zapotrzebowania kremlowskiego władcy na wojnę. Wojna jest mu potrzebna do utrzymania pozycji pośród walk wewnątrz-kremlowskich i do zdobycia sławy głównego reprezentanta "katechona". Ale w pojęciu katechona mieści się sprzeczność. Katechon ma być władzą, która broni moralnego porządku i powstrzymuje nadejście antychrysta. Nie da się tego pogodzić z obietnicą odtworzenia, opartej na ateizmie, stalinowskiej Moskowii, którą deklaruje Putin.

 



tagi: konstantynopol  moskwa  serce  św. jan chryzostom  bł. grzegorz chomyszyn  dobre sumienie 

Magazynier
27 grudnia 2022 21:48
2     962    6 zaloguj sie by polubić

Komentarze:


Magazynier @Pioter 28 grudnia 2022 07:33
29 grudnia 2022 13:47

Dzięki. B. dobry materiał. Tak to jest ze schizmą. Rozmnaża się przez pączkowanie.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować